Poufne. Mikołaj Grynberg. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Mikołaj Grynberg
Издательство: PDW
Серия: Poza serią
Жанр произведения: Контркультура
Год издания: 0
isbn: 9788381910361
Скачать книгу
że oszukiwał, bo wiedział.

      Miała siedem lat, znowu poszła do pierwszej klasy, tym razem w Polsce. Nie znała języka, ale spotkała dwóch kolegów z domu dziecka, którzy też nie mówili po polsku. Jednym z nich był ten od żółwia. Trzymali się razem, nie rozmawiali o miejscu, w którym się poznali.

      Nie zawsze starczało jej odwagi, by w szkole zapytać o znaczenie słów, których jeszcze nie znała. Zazwyczaj pytała dopiero w domu.

      – Co to są „latałezy”?

      – Co takiego?

      – Latałezy.

      – Nie ma takiego słowa po polsku. Skąd je masz?

      – Za bój, za krew, za latałez. Taką piosenkę śpiewamy codziennie.

      Szybko okazało się, że ma nowe nazwisko. Nie takie jak we Francji. Teraz nazywała się jak ten, który kłamał, że nie wie, co się stało z tatą.

      – Załatwione! Mam prawo jazdy i zmieniłem jej nazwisko – powiedział pewnego dnia, tuż po przyjeździe.

       Pesach

      Wyrośli w domu, który pachniał domem. Wystarczyło wejść do małego korytarza, by poczuć ten zapach, inny niż we wszystkich znajomych domach. Najlepiej wyczuwalny po powrocie z wakacji, skoncentrowany, ale niekojarzący się z zaniedbaniem, nie zatęchły ani ciężki. Gdyby rozłożyć go na czynniki pierwsze, byłyby tam kawa, grzanki, perfumy mamy, szuflada taty pełna fajek i serwetek z brązowymi śladami po kawie. Wytrawniejszy nos wyczułby jeszcze delikatny zapach nalewki na niewydrylowanych wiśniach i rdzewiejących ostrzy kilku francuskich noży oprawionych w drewniane rękojeści. Między nimi pojawiała się ledwo wyczuwalna lawenda z pościelowej półki.

      Obaj byli już dawno dorośli, mieli żony i dzieci. W kwaterze głównej – tak mówili o tym domu ich przyjaciele – bywali bardzo często. Czasami na wspólnych obiadach, a czasami bez zapowiedzi, wypić kawę i pogadać.

      Ostatnio dom wzbogacił się o nowy zapach. Odrobinę kwiatowy, lekki, ale niekojarzący się z młodością. W dawnym pokoju rodziców zamieszkała babcia – mama mamy. Po śmierci męża dała się namówić na przeprowadzkę. Rodzice przenieśli się do pokoju, który kiedyś zajmowali synowie. Mieszkanie znowu było domem dwóch pokoleń.

      Mama zadzwoniła do synów i poprosiła, żeby przyszli, tym razem bez rodzin. Byli zaskoczeni, a przede wszystkim zaniepokojeni. Przyszli przed południem, w domu były tylko mama i babcia.

      – Dobrze, że jesteście. Nie martwcie się, nie umieram. Usiądźcie, a ja tylko poproszę babcię, żeby dała nam chwilę pogadać.

      – Pójdziemy powiedzieć babci dzień dobry.

      – Chyba drzemie po śniadaniu, zaczekajcie chwilę.

      Bracia usiedli obok siebie za dębowym kuchennym stołem, przy którym spędzili całe dzieciństwo. Przed nimi leżała papierowa teczka na dokumenty.

      – Kto przyszedł? – zapytała babcia ze swojego pokoju.

      – Mamo, już do ciebie idę! – krzyknęła mama i wyszła z kuchni.

      Jeden z braci chciał zajrzeć do papierów, ale drugi stanowczo zdecydował, że zaczekają, aż mama im je pokaże.

      – Nie interesuje cię, co jest w środku?

      – Spróbuj raz być cierpliwy.

      Mama na krótką chwilę zniknęła w pokoju babci, po czym wychyliła głowę zza drzwi.

      – Przyjdźcie się przywitać.

      Babcia siedziała w fotelu ubrana w szlafrok.

      – Kogo ja widzę? Rzadko wpadacie o tej porze. Coś się stało?

      Sami nie wiedzieli, co się stało, więc powiedzieli, że nic, przywitali się i zaraz poszli do kuchni czekać na mamę.

      – Chłopcy, narobiłam wam trochę kłopotów, ale musiałam, nie mogłam inaczej.

      – Powiesz coś konkretniejszego? – zapytał jeden w imieniu obu.

      Odkąd skończyły się nastoletnie awantury, żaden z nich nie był wzywany przez rodziców na rozmowę. Niepokój mieszał się w głowach z ciekawością. Dotychczas specjalistą od sprowadzania kłopotów był jeden z nich. Wyglądało na to, że stracił monopol.

      – Przez pięćdziesiąt lat marzyłam o tym, żeby nosić nazwisko taty, i wreszcie to zrobiłam.

      – Nosisz nazwisko taty.

      – Chodzi mi o mojego tatę.

      – Zmieniłaś nazwisko? – zapytali równocześnie.

      – Zmieniłam nazwisko panieńskie. Będę się teraz nazywała tak jak przez pierwsze sześć lat życia. Znowu będę córką mojego ojca.

      Z pokoju babci dobiegło wołanie.

      – Mamo, już idę!

      Ich mama poszła do swojej mamy.

      – Rozumiesz, dlaczego mamy mieć z tego powodu kłopoty? – zapytał brata brat.

      – Nie rozumiem, ale zaraz się dowiemy.

      – Zaczekajcie chwilę, chłopcy. Muszę zanieść babci kawę, zaraz wracam – powiedziała, wchodząc do kuchni.

      – Od kiedy dowiedziałam się, że mój tata został zamordowany, a nazwisko, które noszę, nie jest jego, czułam się w stosunku do niego nie fair. Czekałam bardzo długo. Za długo. Im dłużej czekałam, tym gorzej mi z tym było.

      – Moja córka od kilku dni nie mówi o niczym innym tylko o uwięzieniu Żydów w Egipcie – powiedział jeden z braci.

      – Możesz przez chwilę być poważny? – zapytał drugi.

      – Martwiłam się, że będziecie się złościć. – Mama się uśmiechnęła.

      – Że wyszłaś z niewoli? – zapytał ojciec córki zajmującej się ostatnio egipską niewolą.

      – Że uznacie to za fanaberie.

      – Dlaczego nie zrobiłaś tego wcześniej?

      – Nie chciałam urazić ojczyma.

      – Chłopcy jeszcze są? – zapytała babcia ze swojego pokoju.

      – Są – odpowiedziała mama.

      – Zaraz do was przyjdę, pomożesz mi się ubrać? – Babcia się nie poddawała.

      – Mamo, za chwilę.

      – Babci powiedziałaś?

      – Nie i chyba nie powiem, to dla niej kompletnie bez znaczenia.

      – Skąd wiesz, może by się ucieszyła? Pewnie byłaby z ciebie dumna.

      – Zostawię to sobie na później. Gdybym jej powiedziała, że wróciłam do nazwiska taty, musiałabym jej powiedzieć, jak się czułam, gdy odebrała mnie z domu dziecka, i jak jej nienawidziłam za to, że całą uwagę poświęca nowemu mężowi, a dla mnie nic nie zostaje.

      – Nigdy o tym nie rozmawiałyście?

      – Nigdy.

      – Może teraz jest na to czas.

      – Po tej rozmowie nie mogłybyśmy już chyba razem mieszkać.

      – Ja bym spróbował.

      – Nie słyszysz, co mama mówi? – powiedział rozsądniejszy z braci.

      – Wróćmy do tego, co to dla