– Don…? – jęknęła przerażona, ale nie cofnęła się nawet o centymetr.
Zaśmiałem się.
– Spokojnie, maleńka. Do tego też dojdziemy, ale jeszcze nie dziś.
Nie oponowała, a ja ucieszyłem się, że mnie nie widzi, bo miałem na twarzy szeroki uśmiech. Moja Pani lubiła seks analny, była idealna.
Wziąłem głęboki wdech i chwytając ją mocno za biodra, wbiłem się w nią głębiej, a po chwili jeszcze raz i jeszcze. Rżnąłem ją tak mocno i bezlitośnie. Pochylony zacząłem palcami drażnić jej łechtaczkę i poczułem, jak zaczyna zaciskać się w środku. Wbiła twarz w poduszkę, krzycząc coś niezrozumiale, a ja natarłem jeszcze mocniej, czując, jak rośnie w niej spełnienie. Jedyne, czego nie mogłem znieść, to tego, że nie widzę jej twarzy. Chciałem widzieć jej orgazm, zobaczyć w jej oczach ulgę, jaką jej dawałem. Przekręciłem ją na plecy i mocno przytuliłem, kolejny raz pieprząc jak dziwkę. I wtedy poczułem, jak rytmicznie zaciska się wokół mnie. Jej oczy stały się mętne. Usta miała szeroko otwarte, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Szczytowała długo, swoją cipką nieomal miażdżąc mi kutasa. Nagle jej ciało rozluźniło się, a ona zapadła się głębiej w materac. Zwolniłem i delikatnie kołysząc biodrami, sięgnąłem po jej wiotkie nadgarstki. Była wykończona. Położyłem jej ręce za głową i przytrzymałem. Wiedziałem, że to, co za chwilę zrobię, wzbudzi w niej opór.
– Skończ na mój brzuch, proszę… Chcę to zobaczyć… – wydyszała na wpół przytomna.
– Nie – odparłem z uśmiechem i zacząłem ją na nowo pieprzyć.
Eksplodowałem.
Czułem, jak fale mojej spermy zalewają jej cały środek.
Był to doskonały dzień na poczęcie, jakby cały wszechświat chciał, by zaszła w ciążę. Walczyła i odpychała mnie od siebie, ale była zbyt drobna na to, by przeciwstawić się mojej sile. Po chwili opadłem na nią gorący i spocony.
– Massimo, co ty, do cholery, wyprawiasz…!? – krzyknęła. – Przecież doskonale wiesz, że nie biorę tabletek.
Wciąż jeszcze szarpała się ze mną, usiłując zrzucić z siebie, a ja nie potrafiłem ukryć zadowolenia.
– Tabletek może i nie – powiedziałem. – Ciężko im ufać. Masz w sobie implant antykoncepcyjny, zobacz. – Wskazałem palcem.
Nadajnik, który kazałem jej wszczepić, niewiele się różnił od implantu antykoncepcyjnego, jaki miała Anna. Dlatego dobrze wiedziałem, że bez problemu uwierzy w tę bajeczkę.
– Już pierwszego dnia, kiedy spałaś, kazałem ci go wsadzić. Nie chciałem ryzykować. Będzie działał przez trzy lata, ale oczywiście po roku możesz go usunąć. – Nie mogłem przestać się uśmiechać na myśl o tym, że może dziś zacznie w niej rosnąć mój syn.
– Zejdziesz ze mnie? – parsknęła z wściekłością, co postanowiłem zignorować.
– Niestety, będzie to niemożliwe jeszcze przez jakiś czas, Mała. Bo ciężko mi będzie posuwać cię na odległość. – Odgarnąłem jej włosy z czoła. – Kiedy pierwszy raz zobaczyłem twoją twarz, nie pragnąłem cię. Byłem raczej przerażony tą wizją. Z czasem jednak, gdy zacząłem wieszać twoje portrety, tak że były już wszędzie, zacząłem dostrzegać każdy szczegół twojej duszy. Nie masz pojęcia, jak bardzo pokrywają się z oryginałem. Jesteś taka podobna do mnie, Lauro.
Jeśli byłem zdolny do miłości, to właśnie w tej sekundzie zakochałem się w kobiecie leżącej pode mną. Patrzyłem na nią i czułem nieomal fizycznie, jak coś się we mnie zmienia.
– Pierwszej nocy tak długo na ciebie patrzyłem, aż zrobiło się jasno. Czułem twój zapach, czułem ciepło twojego ciała; byłaś żywa, istniałaś i byłaś obok. Później przez cały dzień nie potrafiłem od ciebie odejść, irracjonalnie się bojąc, że wrócę, a ciebie już nie będzie.
Nie miałem pojęcia, dlaczego jej to wszystko mówię, ale czułem nieodpartą potrzebę, by wiedziała o mnie wszystko. W moim głosie słychać było strach.
Z jednej strony chciałem, żeby się mnie bała, ale z drugiej, by poznała o mnie całą prawdę.
ROZDZIAŁ 1
Nastała cisza, a ja uświadomiwszy sobie, co właśnie powiedziałam, zamknęłam oczy. Kolejny raz mój mały rozumek chciał tylko o czymś pomyśleć, a polecił gardłu, by wydało dźwięk.
– Powtórz – powiedział spokojnym głosem, podnosząc mi brodę do góry.
Popatrzyłam na niego i poczułam, jak do oczu napływają mi łzy.
– Jestem w ciąży, Massimo, będziemy mieli dziecko.
Czarny wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami, a po chwili osunął na ziemię, klękając przede mną. Podniósł moją koszulkę i zaczął delikatnie całować dół brzucha, mamrocząc coś po włosku. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale gdy złapałam w dłonie jego twarz, poczułam, że po policzkach spływają mu łzy. Ten silny, władczy i niebezpieczny mężczyzna klęczał teraz przede mną i płakał. Gdy to zobaczyłam, nie byłam w stanie się powstrzymać i po chwili ja również poczułam na swojej twarzy strumień łez. Zastygliśmy oboje na kilkanaście minut, dając sobie nawzajem czas na przetrawienie emocji.
Czarny podniósł się z kolan i złożył na moich ustach gorący, długi pocałunek.
– Kupię ci czołg – oznajmił. – A jak trzeba będzie, wykopię bunkier. Obiecuję, że ochronię was, nawet jeśli będę musiał zapłacić za to głową.
Powiedział „was”. To słowo rozczuliło mnie tak, że znów zaczęłam płakać.
– Hej, Mała, dość już łez.
Wytarłam ręką policzki.
– To ze szczęścia – wymamrotałam w drodze do łazienki. – Zaraz wrócę.
Gdy po chwili z niej wyszłam, siedział na łóżku w samych bokserkach, po czym wstał i podszedł do mnie, całując w czoło.
– Wezmę prysznic, a ty nigdzie się stąd nie ruszaj.
Położyłam się i wtuliłam twarz w poduszkę, analizując sytuację, która dopiero co się wydarzyła. Nie spodziewałam się, że Czarny umie płakać, a tym bardziej że z radości. Po kilku minutach drzwi do łazienki otworzyły się i stanął w nich nagi i ociekający wodą. Niespiesznie podszedł do łóżka, jakby dawał mi czas na nacieszenie się swoim widokiem, i położył się obok.
– Od kiedy wiesz? – zapytał.
– Dowiedziałam