Ian Douglas
Star Carrier
Tom VIII
Światłość
Przekład Paweł Dembowski
Warszawa 2019
W serii Star Carrier dotychczas ukazały się:
TOM I
PIERWSZE UDERZENIE
TOM II
ŚRODEK CIĘŻKOŚCI
TOM III
OSOBLIWOŚĆ
TOM IV
OTCHŁAŃ
TOM V
CIEMNA MATERIA
TOM VI
GŁĘBIA CZASU
TOM VII
MROCZNY UMYSŁ
Tytuł oryginału: Star Carrier: Bright Light
Copyright © 2018 by William H. Keith, Jr.
All rights reserved
Projekt okładki: Tomasz Maroński
Redakcja: Rafał Dębski
Korekta: Agnieszka Pawlikowska
Skład i łamanie: Karolina Kaiser
Opracowanie wersji elektronicznej:
Książka ani żadna jej część nie może być kopiowana w urządzeniach przetwarzania danych ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Utwór niniejszy jest dziełem fikcyjnym i stanowi produkt wyobraźni Autora. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.
Wydawca:
Drageus Publishing House Sp. z o.o.
ul. Kopernika 5/L6
00-367 Warszawa
e-mail: [email protected]
ISBN ePub: 978-83-66375-18-5
ISBN mobi: 978-83-66375-19-2
Jak zawsze…
dla Brei
Prolog
Świadomość wiedziała o Ziemi i pochodzącej z niej cywilizacji od dłuższego czasu. A ponieważ obejmowała wielkie przepaście czasu i przestrzeni, można powiedzieć, że zawsze wiedziała.
W sercu pulsującej sfery dziesięciu milionów starożytnych słońc, znanej ludziom jako Omega Centauri, w centralnej rozecie sześciu masywnych czarnych dziur orbitujących wokół wspólnego środka w ramach ewidentnie sztucznie zaprojektowanego układu, Świadomość rozmyślała o inteligentnych istotach, które znalazła w tym nowym, boleśnie młodym wszechświecie.
„Inteligentnych” – cóż za względna koncepcja!
Zwłaszcza że Świadomość… posmakowała pewnej ich ilości, w postaci próbki drobnych stateczków i innych struktur w tym obszarze przestrzeni.
Umysły, których skosztowała, były w większości żałośnie powolne i ograniczone. Bardzo niewiele wykazywało inteligencję wyższego rzędu, aczkolwiek żadna nie zbliżała się nawet do Świadomości, jeśli chodzi o głębię i zakres Umysłu.
Świadomość metodycznie konsumowała te, które warte były zachodu.
Pozostałe usuwała.
I z powoli rosnącym wigorem coraz głębiej eksplorowała ten obszar nowego wszechświata. Zidentyfikowała ponure, tlące się na czerwono słońce, zwane przez zasymilowane przez nią umysły Gwiazdą Kapteyna, jako miejsce, gdzie niezwykle stare istoty zwane Baondyeddi, Adjugredudhra i Groth Hoj przeniosły swoje umysły do cyfrowych maszyn. Gatunki te, należące do społeczności zwanej przez różne źródła „Sh’daar”, ukrywały się przed jakimś nieznanym zagrożeniem. Być może przed samą Świadomością, chociaż wydawało się, że cyfrowi wiedzą dokładnie, czego się obawiają.
Chociaż próbowali uniknąć wykrycia – również poprzez spowolnienie swojego postrzegania czasu tak, by każde sto lat zdawało się sekundą – Świadomość odnalazła ich… i pożarła biliony umysłów. Dała im przy tym porządek i poczucie celu, którego do tej pory nie znali.
Wtedy dowiedziała się o Chmurze N’gai… i o dużo bliższej obecności ludzi.
A na swoim ojczystym świecie, ledwie dwanaście lat świetlnych od Gwiazdy Kapteyna, mieszkańcy oczekiwali przybycia Świadomości z coraz większym lękiem egzystencjalnym.
Rozdział pierwszy
30 stycznia 2426
Battery Park
Nowy Jork
Godzina 15.45 EST
– Wynoś się z mojej głowy!
– Uważam, że kiedyś w końcu musimy porozmawiać – powiedział głos w jego myślach. Brzmiał, jakby był nieco rozbawiony.
Trevor Gray, były oficer floty USNA, skrzywił się.
– Po co? – spytał obcesowo. – Cholera, Konstantin, zrujnowałeś mi życie, wiesz o tym?
– Konieczne było, aby odszedł pan ze służby. Powiedziałbym, że kluczowe.
– Gówno prawda. Nie jestem już twoją własnością. I nie mamy sobie nic do powiedzenia.
Gray przechadzał się po przezroczystym punkcie widokowym, unoszącym się nad wzburzonymi falami Zatoki Nowojorskiej. Za jego plecami chmury przebijały wieże, które wyrosły tam, gdzie dawniej leżały Ruiny Manhattanu – lśniące srebrzysto-szklane wieżowce, od których odbijało się zimowe słońce. Zmieniło się tutaj przez ostatni rok bardziej, niż myślał, że to możliwe. Miejsce, gdzie teraz stał, kilka miesięcy wcześniej znajdowało się pod wodą. Teraz było czyste i błyszczące, z garstką wyglądających na turystów cywili.
Czuł, jak Konstantin, potężna AI oparta na Ciołkowskim, rosyjskim uczonym, umieszczona po ciemnej stronie Księżyca, obserwuje go za pomocą implantów w jego własnej głowie. Niełatwo było się do tego przyzwyczaić. Najważniejsza część hardware’u Konstantina znajdowała się na Księżycu, ale jego świadomość mogła zaglądać wszędzie, gdzie sięgała globalna sieć – na Ziemię, niską orbitę ziemską i w przestrzeń między Ziemią a Księżycem. I niewielka część tej super-AI przyglądała się teraz Manhattanowi i próbowała kontaktować się z Grayem.
– Potrzebuję – powiedział niezrażony Konstantin – aby spotkał się pan z Eleną Wasiliewą…
– Konstantin, do cholery, wiesz, co myślę o Paneuropejczykach…
– Wojna się skończyła, kapitanie – odparł Konstantin, jakby próbował wyjaśnić to czterolatkowi. – W każdym razie pani Wasiliewa jest Rosjanką. Rosja była