Koncepcja Junga zakłada, że Selbst jest elementem scalającym. O ile punktem wyjścia były mowy Zaratustry, to inspiracją dla rozwijania dalszych konotacji terminu była myśl pozaeuropejska. „Dla opisania totalności człowieka, czyli sumy jego świadomej i nieświadomej egzystencji, wybrałem termin ‘Jaźń’. Termin ten przyjąłem zgodnie z filozofią Wschodu”199. „Jaźń określa ogólny zakres wszystkich zjawisk psychicznych, jakie zachodzą w człowieku”200. Jungowskie Selbst201 jest więc metafizyczne, importowane z zewnątrz podmiotu – nie stanowi instancji wytwarzanej, pochodnej relacji, lecz jest rodzajem apriorycznego uporządkowania strukturującego całą psyche202. Selbst obejmuje całkowicie „ogół osobowości”203, sprawując nadzór nad jej świadomą i nieświadomą częścią. Jest celowe, organizujące, spajające, gwarantujące integralność konstrukcji psychicznej człowieka i przezwyciężenie „chorobliwej hybris świadomości” charakterystycznej dla człowieka współczesnego204. Można istotnie powiedzieć, że ma charakter archetypalny („jest to wyobrażenie archetypowe”205) w tym sensie, że jest rodzajem uprzedniej matrycy, z której wyrasta Ego. Ego i Selbst są w tym ujęciu złączone dialektyczną relacją pozwalającą Ego na integrację, a Selbst na manifestowanie się w świecie. Ego do Selbst – pisał Jung – ma się tak, jak to, co poruszane, do tego, kto inicjuje ruch206 . W tym sensie czynił gest, który prowadził do zbyt daleko idącego scalenia tej jednostki psychicznej, jaką jest siebie207, by jego propozycja mocniej wpłynęła na stan krytycznych dyskursów dotyczących jaźni ponowoczesnej.
4. NIE-SIEBIE: SELF W TRADYCJI WSCHODNIEJ I NO-SELF METZINGERA
Selbst Junga, symbolizowane wschodnią mandalą, a dokładniej jej centralnym punktem, pozwala na ratunkowy projekt dla jednostki pozbawionej dziś już zdolności do projektowania „boskiego obrazu” do „wewnątrz”. Dawna, religijna praktyka, stabilizująca osobowość, broniła jak „mury obronne” czy też „naczynie hermetyczne” przed niebezpieczeństwem „inflacji i rozpadu”. Miejsce owej przednowoczesnej metody organizowania życia psychicznego zajmuje u Junga jaźń: „stan [będący czymś – R.S.] całkiem innym niż egocentryzm – przeciwnie, chodzi tu o nader potrzebne samoograniczenie, mające na celu uniknięcie inflacji i rozczepienia”208. Inicjowany przez Junga wschodni wątek koncepcji self skupia dziś coraz większą uwagę. Hasło „sobość” pojawia się nawet w popularnym dyskursie New Age jako wariant słowa self209 w odniesieniu do doktryny hinduizmu (atman)210. Współcześnie większy wpływ na myśl zachodnią ma natomiast koncepcja negatywna, pochodząca z myśli buddyjskiej. Zarówno w obszarze filozofii (Thomas Metzinger, Being No One. The Self-Model Theory of Subjectivity, 2004211), jak i w obrębie neuronauk (Bruce Hood, The Self Illusion, 2013212) powraca antykartezjańska teoria Hume’a (Bundle Theory, tzw. teoria wiązki): jesteśmy tylko tymczasowym złożeniem, „zbiorem idei prostych”, jakie spaja wyobraźnia, dając nam złudzenie istnienia jakiegoś wewnętrznego, trwałego bytu – „nie mogę nigdy uchwycić mego ja bez jakiejś percepcji i nie mogę nigdy postrzegać nic innego niż percepcję”213. Ludzkie akty percepcji są nieciągłe, łączone dopiero wtórnie przez wyobraźnię, która bezpośrednio sugeruje istnienie instancji – ciągłej, niepodzielnej i identycznej tożsamości. Poddawanie się takiemu złudzeniu jest błędem „pewnych metafizyków”, natomiast „reszta ludzi”, jak sugeruje Hume, „to nic innego niż wiązka czy zbiór różnych percepcji, które następują po sobie z niepojętą szybkością i znajdują się w nieustannym stanie płynnym i ruchu”214. W istocie więc jednostka ludzka jest zaledwie naczyniem, przez które przepływa prąd wrażeń. Jest niestała, zmienna, złożona; złudzenie samoświadomości pozwala jednak ignorować tę niestabilność – „umysł to teatr pewnego rodzaju”215, w którym zjawiają się i mieszają w nieskończonych konfiguracjach akty percepcji, „[…] nie mamy zaś nawet najbardziej odległego pojęcia o miejscu w przestrzeni, w którym by się te sceny rozwijały, ani pojęcia o składnikach, z których umysł się składa”216.
Podobnie w ujęciu buddyjskim nie ma jednostki odpowiadającej definiowanemu przez psychologów self. Przekonanie, iż zanurzamy się w złudzeniu „scalenia”, uzasadniane jest w tej tradycji przez przywoływanie słynnego stwierdzenia Buddy, który pouczał, że „podstawową i nieustannie popełnianą pomyłką jest utożsamianie siebie z mentalnymi wydarzeniami zachodzącymi w myślach”217. Pomyłka polega na błędnym poczuciu własności i sprawczości wobec aktów myślenia. Myślenie ma inną naturę niż pozostałe ludzkie akty. Zwykłe czynności wymagają najpierw pomyślanej intencji („chcę ponieść rękę”), a następnie zostają wykonane; gdy chcemy myśleć, nie formułujemy uprzedniej intencji pomyślenia czegoś. Myśl się zjawia – w tym sensie nikt nie jest jej właścicielem. Poczucie, że istnieje ktoś taki jak „myśliciel” – jak wyjaśnia Jonardon Ganeri – jest jedynie złudzeniem218.
Podobne obserwacje czynione są obecnie w obszarze psychopatologii, gdy mowa o zjawisku „nasyłania myśli” (thought insertion) np. w stanach schizofrenii. W obszarze neuronauk iluzja instancji siebie została opisana być