– Literalnie w niczem, odparłem. Ale pomimo wszystko nie mogę zrozumieć, w jaki sposób doszedłeś do tej sztuki.
– I ja ci nie umiem odpowiedzieć. Teraz była to tylko mała rozrywka, przypuszczam jednak, że leży w tem tylko umiejętność logicznego wnioskowania i pewna wprawa, bo nie wierzysz chyba w żadną cudowność. Ale, dodał, zmieniając ton, – zdaje mi się, że na dworze ochłodziło się nieco możebyśmy się przeszli po ulicach miasta?
Miałem już dosyć tego siedzenia w dusznem powietrzu pokoju, zgodziłem się więc chętnie na jego propozycyę. Blizko trzy godziny spacerowaliśmy po Fleetstreet i po wybrzeżu Tamizy, podziwiając te olbrzymie dzieła rąk ludzkich, które tutaj na każdym kroku rzucały się nam w oczy. Holmes puścił wodze swej wrodzonej chętce obserwacyi, – jego głębokie uwagi, jego dowcipne i trafne określenia zajmowały mię tak bardzo, że spacer przeszedł nam niespostrzeżenie.
Około dziesiątej skierowaliśmy się z powrotem na Backerstreet. Jakiś powóz czekał przed drzwiami naszego domu.
– Oho, kareta lekarza, jak widzę, – rzekł Holmes. Musi to być jakiś praktyczny człowiek, bo widocznie niedawno rozpoczął praktykować, a już czasu ma niewiele. To szczęście, żeśmy na czas wrócili, bo musi mieć ważny interes, skoro tak późno przyjeżdża.
Zbyt dobrze znałem mego przyjaciela, aby się dziwić jego domyślności. Zresztą wisząca w karecie torba lekarska, na którą padało w tej chwili światło latarni, wykazywała jasno osobistość nieznanego klijenta. Na górze zaś oświetlone okna gabinetu potwierdzały, iż wizyta rzeczywiście nas się tyczyła. Ciekawy byłem, co mój szanowny kolega chcieć może od Holmesa o tej porze, i w milczeniu wszedłem za przyjacielem moim do oświetlonego dwiema świecami pokoju.
Na nasz widok z krzesła podniósł się mężczyzna o szczupłej bladej twarzy, okolonej jasnymi bakami. Mógł mieć około trzydziestu czterech lat wieku, lecz zapadłe policzki i niezdrowa cera twarzy czyniły go znacznie starszym, świadcząc jednocześnie o ciężkich warunkach życia, które strawiły jego młodość. W całej jego postaci malowała się jakaś nieśmiałość, a delikatne wązkie dłonie, które miał wsparte na brzegu kominka, wyglądały raczej na dłonie artysty niż chirurga. Ubrany był w czarny surdut i ciemne spodnie, tylko krawat miał jakiś jaśniejszy odcień.
– Dobry wieczór, doktorze, – zagadnął uprzejmie Holmes. Dzięki Bogu nie czekałeś pan zbyt długo na mnie.
– Czy rozmawiałeś pan już z moim stangretem?
– Nie, roześmiał się Holmes. Widzę to po świecy, która stoi obok. Ale proszę, siadaj pan i powiedz, czem ci służyć mogę?
– Przedewszystkiem muszę się przedstawić, rzekł gość. Jestem doktór Percy Trewelyan, mieszkam na Brookstreet 403.
– Czy jesteś pan autorem znanej rozprawy o niedostrzegalnych zmianach chorobowych w systemie nerwowym? – zapytałem ciekawie.
Delikatny rumieniec zadowolenia pokrył jego blade policzki.
– Tak rzadko się zdarza, – zwrócił się ku mnie, – aby ktoś pytał o moją pracę, że doprawdy przypuszczałem, iż nawet pamięć o niej zaginęła, tem więcej, że mój wydawca wymaga nieustannych ustępstw z mojej strony, skarżąc się na zły interes tego wydawnictwa. Czy mam przyjemność mówić z kolegą lekarzem?
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.