Hamlet. William Shakespeare. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: William Shakespeare
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Языкознание
Год издания: 0
isbn: 9788365776211
Скачать книгу
z tego; ręczę, że nie przyjdzie.

      BERNARDO

      Usiądź

      I ścierp, że jeszcze raz zaszturmujemy

      Do twego ucha, które tak jest mocno

      Obwarowane przeciw opisowi

      Tego, czegośmy przez dwie noce byli

      Świadkami.

      HORACY

      Dobrze, usiądźmy; Bernardo!

      Opowiedz, jak to było.

      BERNARDO

      Przeszłej nocy,

      Gdy owa jasna gwiazda na zachodzie

      Tę samą stronę nieba oświecała,

      Gdzie teraz błyszczy, i zamkowy zegar

      Bił pierwszą, Marcel i ja ujrzeliśmy…

      MARCELLUS

      Przestań; spojrzyjcie tam: nadchodzi znowu.

      Duch się ukazuje.

      BERNARDO

      Zupełnie postać nieboszczyka króla.

      MARCELLUS

      Horacy, przemów doń, uczony jesteś.

      BERNARDO

      Możeż być większe podobieństwo? powiedz.

      HORACY

      Prawda; słupieję z trwogi i zdumienia.

      BERNARDO

      Zdawałoby się, że chce, aby który

      Z nas doń przemówił.

      MARCELLUS

      Przemów doń, Horacy.

      HORACY

      Ktoś ty, co nocnej pory nadużywasz

      I śmiesz przywłaszczać sobie tę wspaniałą

      Wojenną postać, którą pogrzebiony

      Duński monarcha za życia przybierał?

      Zaklinam cię na Boga: odpowiadaj.

      MARCELLUS

      To mu się nie podoba.

      BERNARDO

      Patrz, odchodzi.

      HORACY

      Stój! mów; zaklinam cię: mów.

      Duch znika.

      MARCELLUS

      Już go nie ma.

      BERNARDO

      I cóż, Horacy? Pobladłeś, drżysz cały.

      Powieszże jeszcze, że to urojenie?

      Co myślisz o tym?

      HORACY

      Bóg świadkiem, że nigdy

      Nie byłbym temu wierzył, gdyby nie to

      Tak jawne, dotykalne przeświadczenie

      Własnych mych oczu.

      MARCELLUS

      Nie jestże to widmo

      Podobne, powiedz, do zmarłego króla?

      HORACY

      Jak ty do siebie. Taką właśnie zbroję

      Miał wtedy, kiedy Norweżczyka pobił:

      Tak samo, pomnę, marszczył czoło wtedy,

      Kiedy po bitwie zaciętej na lodach

      Rozbił tabory Polaków. Rzecz dziwna!

      MARCELLUS

      Tak to dwa razy punkt o tejże samej

      Godzinie przeszło marsowymi kroki

      To widmo mimo naszych posterunków.

      HORACY

      Co by to w gruncie mogło znaczyć, nie wiem;

      Atoli wedle kalibru i skali

      Mojego sądu, jest to prognostykiem

      Jakichś szczególnych wstrząśnień w naszym kraju.

      MARCELLUS

      Siądźcie i niech mi powie, kto świadomy,

      Na co te ciągłe i tak ścisłe warty

      Poddanych w kraju noc w noc niepokoją?

      Na co to lanie dział i skupywanie

      Po obcych targach narzędzi wojennych?

      Ten ruch w warsztatach okrętowych, kędy

      Trud robotnika nie zna odróżnienia

      Między niedzielą a resztą tygodnia?

      Co powoduje ten gwałtowny pośpiech,

      Dający dniowi noc za towarzyszkę?

      Objaśniż mi to kto?

      HORACY

      Ja ci objaśnię.

      Przynajmniej wieści chodzą w taki sposób:

      Ostatni duński monarcha, którego

      Obraz dopiero co nam się ukazał,

      Był, jak wiadomo, zmuszony do boju

      Przez norweskiego króla, Fortynbrasa,

      Zazdroszczącego mu jego potęgi.

      Mężny nasz Hamlet (jako taki bowiem

      Słynie w tej stronie znajomego świata)

      Położył trupem tego Fortynbrasa,

      Który na mocy aktu, pieczęciami

      Zatwierdzonego i uświęconego

      Wojennym prawem, był obowiązany

      Części swych krajów ustąpić zwycięzcy,

      Tak jak nawzajem nasz król, na zasadzie

      Klauzuli tegoż samego układu,

      Byłby był musiał odpowiednią porcję

      Swych dzierżaw oddać na wieczne dziedzictwo

      Fortynbrasowi, gdyby ten był przemógł.

      Owóż syn tego, panie, Fortynbrasa,

      Awanturniczym pobudzony szałem,

      Zgromadził teraz zebraną po różnych

      Kątach Norwegii, za strawę i jurgielt,

      Tłuszczę bezdomnych wagabundów w celu,

      Który bynajmniej nie trąci tchórzostwem,

      A który, jak to nasz rząd odgaduje,

      Nie na czym innym się zasadza, jeno

      Na odebraniu nam siłą oręża

      W drodze przemocy wyż rzeczonych krain,

      Które utracił był jego poprzednik;

      I to, jak mi się zdaje, jest przyczyną

      Owych uzbrojeń, powodem czat naszych

      I źródłem tego wrzenia w całym kraju.

      BERNARDO

      I ja tak samo sądzę; tym ci bardziej,

      Że to zjawisko w wojennym przyborze

      Odwiedza nasze czaty i przybiera

      Na siebie postać nieboszczyka króla,

      Który