– To dzieła sztuki – ucięła Konopińska. – Sam pan powiedział, że się na tym nie zna. Ja osobiście ogromnie się cieszę, że będziemy mogli podziwiać pańskie prace tuż za płotem. Codzienne obcowanie ze sztuką, wyższe doznania, sublimacja wrażeń i doznań…
Ksawery nie słuchał już tego wywodu, bo zauważył coś niezwykłego. Przez obluzowaną sztachetę ogrodzenia łączącego jego posiadłość z parcelą Bekierskiego przeszło dziecko. Mała dziewczynka raczej, w zrobionej na szydełku czapeczce, długim płaszczyku, sukience na szelkach i w kaloszach z wizerunkiem żabek. Za nią podskakiwał niewielki psiak. Dziewczynka stanęła cicho na tle płotu i przypatrywała się temu, co dzieje się w ogrodzie, z wyraźnym upodobaniem. Widać było, że zainteresowali ją zarówno robotnicy, jak i rzeźby.
Kto to może być? Córka Bekierskiego? – głowił się Ksawery, któremu dziecko od razu wydało się sympatyczne. Mało kto patrzył na jego pracę z tak autentyczną fascynacją i podziwem. Dziecięca szczerość – powiedział do siebie w duchu i zalała go wdzięczność. Jeśli kiedykolwiek będzie obawiał się o recepcję swoich dzieł, to powinien w pierwszym rzędzie pokazywać je dzieciom, one ocenią właściwie.
Chciał zwrócić uwagę domniemanego ojca na pojawienie się dziewczynki, ale ona jakby wyczuła jego intencje. Przemknęła wzdłuż ogrodzenia i zniknęła bezszelestnie po drugiej stronie ogrodu, chowając się za szopą. Z tej odległości nie sposób było ocenić, co się z nią właściwie stało. Piesek też przebiegł szybko przez teren, klucząc wśród wysokich traw, a potem wskoczył w zarośla. Przez chwilę widać było jego biały ogon, a potem już nic.
Jednocześnie dotarło do Ksawerego, że Patrycja zadała mu jakieś pytanie. Poprosił o powtórzenie, zasłaniając się hałasem.
– Pytałam, czy planuje pan remont przed wprowadzeniem się tutaj.
– Owszem, zamówiłem już projekt i ekipę.
– Szkoda, mogłabym kogoś polecić. Znam tu wszystkich, mój mąż pracuje w samorządzie – dodała chełpliwie.
Ach, tak – pomyślał Oławski. Żona miejscowego notabla. Ciekawe, jak się mi będzie z nimi żyło. Mam nadzieję, że się co do mnie nie rozczarują.
– Naprawdę miło było państwa poznać, ale muszę wracać do swoich prac. Boję się, że bez mojego nadzoru zostaną uszkodzone.
– Ależ oczywiście – zgodziła się dyrektorka. – Jeszcze nadarzy się okazja do rozmowy. W każdym razie – witamy na Wierzbowej.
Jej towarzysz spoglądał tylko na Ksawerego chmurnym wzrokiem.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.