– Bogu dzięki i chwała za wszystko – odrzekłam, ale słowa więzły mi w gardle.
– Ksiądz Ignacy przysyła mnie głównie dlatego – rzeki nasz gość – abyście siostry co możecie z kościelnych i klasztornych rzeczy, umieściły zawczasu w bezpiecznem miejscu, a same odrazu wybrały wyjazdy zagranicę, jeśli wybór zostawią.
Mówił jeszcze dalej, dając instrukcye, jak mamy postępować. Aleśmy nie słyszały nic prawie. Co nas to obchodziło, co z nami będzie? Kilka staruszek niedołężnych, rok wcześniej, czy rok później pójdzie na tamten świat, tu czy gdzieindziej, co na tem zależało Ale nasz kościół, nasze świętości, nasze groby!
Trzeba było jednak serce krzepić, znaleść dobre słowo dla nieznanego gościa, który dla nas trudził się i narażał, ugościć go, o ile na to stać było nasze ubóstwo, a w reszcie podzielić się nieszczęściem wspólnem z siostrami.
Gdyśmy odeszły od furty, dzwonek się odezwał właśnie, wzywający do chóru, po którym następował wieczorny posiłek.
Siostra Serafina uchwyciła mnie za rękę.
– Nie dziś, matko – szepnęła nie dziś jeszcze… prawda?
Skinęłam w milczeniu głową. Niechże jeszcze jedna noc spokojnie upłynie pod tym dachem dla biednych, starych siostrzyczek…
Ostatnia!
Do chóru schodziła już tylko połowa sióstr. Było nas dość wiele, i to dawało nadzieję, że klasztoru nie zamkną tak prędko – ale wszystkie były takie stare… I zbiedzone także, i chore. Siostra Eustachia od trzech lat nie ruszała się z łóżka, siostra Salezya i Ignacya nie mogły nigdy prawie z celi wychodzić, siostra Koleta i siostra Józefa żadnych funkcyi nie spełniały dla podeszłego wieku, młodsza od nich o kilka lat siostra Agnieszka zdziecinniała od jakiegoś czasu całkiem. Wciąż bełkotała i śmiała się, lub płakała jak dziecko. Inne siostry zapadały też nieustannie. Tej oczy dolegały, tamtej reumatyzmy, a trzeciej nogi puchły – i tak ciągle. Nic dziwnego. Klasztor był od lat dwudziestu nie odnawiany, wszystkie dachy zaciekały, wilgoć, zimno, bo palić nie było czem, chyba ktoś z obywateli sąsiednich przysłał furę chrustu. Ale i oni sami nieraz potrzebowali pomocy. Przytem doktór, apteka… Poczciwy Krościelski leczył, prawda, za darmo, a Steiner za lekarstwa nie brał, ale wiadomo, w takich warunkach trudno lekarza i lekarstw nadużywać. Więc tylko w koniecznej potrzebie…
Nazajutrz był właśnie dzień Komunii świętej. Po Mszy wezwałam siostry do kapitularza.
Nie schodziłyśmy się tam teraz, bo całe to skrzydło klasztoru najbardziej było uszkodzone. Okna powybijał grad i wicher, mury zieleniły się od pleśni, na mozaikowej posadzce stały całe jeziora od ostatniej ulewy. Rzeźbione stalle przeniesiono w połowie do suchszej części gmachu, aby je od zniszczenia uchronić. Tylko wielki Chrystus na środkowej ścianie, pysznie rzeźbiony przez włoskiego mistrza z czasów Odrodzenia, wisiał nietknięty, czarny od pyłów i pajęczyny, patrząc posępnie na otaczające go zniszczenie.
Biedne siostrzyczki zaniepokoiły się wezwaniem do kapitularza. Zrozumiały, że chodziło o rzecz ważną, a dla nas ważna nowina nie mogła być dobrą.
Śpieszyły też, drepcąc i wlokąc schorzałemi nogami. Siostrę Urszulę, rekonwalescentkę, podtrzymywała siostra Serafina. Nawet siostra Koleta przywlokła się, prowadzona pod ręce.
W stallach zbutwiałych, poczerniałych, wilgotnych, jedenaście nas zajęło miejsca.
Nie kazałam im czekać długo.
– Pan Jezus krzyż swój na nas wkłada. Za tydzień mamy dom ten opuścić.
Nikt głosu nie podniósł, nie westchnął. Oczy pozostały spuszczone, tylko głowy trzęsące się od starości i wzruszenia, pochyliły się trochę niżej. W sercach czytał Bóg.
I za chwilę krótką z jedenastu ust wyszedł, obijając się głuchym szmerem o krzyżowe sklepienie, jeden wyraz:
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.