Dlatego nic nie pamięta. Dopiero jak leżała na ziemi między krzakami koło deptaku. Spódnica była jakby podciągnięta, pończochy podarte, powódka miała na głowie jakiś worek. Powódka wstaje, idzie na Vaksalagatan i tam krzyczy pomocy pomocy. Jest wtedy koło godz. 3.
Do szpitala zostaje wezwana policja lekarz stwierdza krwawienie z macicy w wyniku penetracji i ślady spermy. Próbka krwi pokazuje resztki Flunitrazepam Mylan we krwi.
Vanja zamknęła orgię błędów ortograficznych i wyrażeń przeniesionych z języka mówionego, wzięła do ręki kubek z herbatą i opadła na oparcie.
Doprowadzona do końca napaść na tle seksualnym.
Tego typu przestępstwa stanowiły niewielki ułamek gwałtów zgłaszanych każdego roku – najczęściej sprawca i ofiara się znali, a do gwałtu dochodziło w mieszkaniu któregoś z nich. Jednak prasa rozpisywała się na ten temat, więc można było pomyśleć, że są bardziej powszechne niż w rzeczywistości. Jak dotąd o tym, co spotkało Therese, napisano bardzo niewiele. Vanja wiedziała, że będzie więcej, jeśli ktoś na poważnie zainteresuje się sprawą.
Nie była to bowiem pierwsza ofiara.
Vanja ponownie pochyliła się, odstawiła kubek i wzięła do ręki raport Narodowego Centrum Kryminalistyki.
Niewiele w nim znalazła.
Odcisk trampka marki Vans, model UA-SK8-Hi MTE, w ziemi pod krzakami i DNA ze spermy, ale sprawca nie figurował w żadnym rejestrze. Z drugiej strony stwierdzono zgodność znaleziska z tym, co zostało odkryte przy okazji gwałtu niecały miesiąc wcześniej.
Ida Riitala, lat trzydzieści cztery.
Została napadnięta osiemnastego września na Starym Cmentarzu.
To samo miasto, ten sam sposób działania.
Sprawca, który podkrada się od tyłu, wstrzykuje środek nasenny, narzuca jutowy worek na głowę ofiary i dokonuje gwałtu, korzystając z tego, że jest nieprzytomna.
Zadzwonił telefon. Vanja rzuciła okiem na wyświetlacz.
Jej nowa szefowa. Anne-Lie Ulander.
Dochodziło wpół do dziesiątej. To oznaczało więcej pracy. Vanja odebrała.
– Cześć, co jest?
Rozmowa trwała nieco ponad pół minuty. Po jej zakończeniu Vanja zamknęła laptopa, wstała i wyszła z mieszkania. Jeśli wcześniej nie byli pewni, czy mają do czynienia z seryjnym gwałcicielem, teraz wszystkie wątpliwości zostały rozwiane.
Mieli trzecią ofiarę.
Klara siedziała skulona na sofie. Włożyła trzy warstwy ubrań i owinęła się kocem, ale i tak było jej zimno. Miała wrażenie, że to się nigdy nie skończy. Jakby chłód z ciemnego dziedzińca podczas drogi do domu oblekał ją niczym dodatkowa skóra. Objęła oburącz kubek z herbatą i spojrzała w kierunku kobiety z notatnikiem, która siedziała pochylona na drugim końcu sofy.
Anne-Lie Ulander. Komisarz.
Klara pomyślała, że bardziej przypomina wziętą adwokatkę z jakiegoś amerykańskiego serialu. Miała prostą, dobrze dopasowaną, z pewnością drogą czerwoną sukienkę i ciemne włosy do ramion. Fryzura wyglądała na codzienną i niedbałą, ale Klara podejrzewała, że nie jest ani codzienna, ani niedbała.
– Czarny strój, kaptur i coś, co zakrywało mu twarz. Pamiętasz coś jeszcze?
Klara napotkała współczujące spojrzenie Anne-Lie i pokręciła głową.
– Potrafisz określić, jakiego był wzrostu?
Klara przez chwilę się zastanawiała. Była pewna, że nigdy nie zapomni tego, co się stało, że to zostało w nią wdrukowane raz na zawsze. Jednocześnie wspomnienia były dziwnie niewyraźne i nieskładne. Jakby mózg próbował ją ochronić, nie pozwalając pamiętać tego zbyt dobrze.
– Nie wiem. Wyższy ode mnie.
– A ile ty masz wzrostu?
– Metr sześćdziesiąt dziewięć.
Anne-Lie zapisała najnowszy element krótkiego sprawozdania Klary z wydarzeń na dziedzińcu. Zamierzała tam pojechać, jak tylko przyjedzie Vanja. Carlos był już na miejscu, wiedziała, że jest dobry, ale nie mogli sobie pozwolić na najdrobniejszą pomyłkę. Trzy napaści w ciągu miesiąca. W jej rewirze grasował bardzo niebezpieczny człowiek.
– Obudził się, kiedy przyszłam do domu – powiedziała cicho Klara.
Anne-Lie spojrzała znad notatek i podążyła za wzrokiem Klary do kuchni. Przy stole siedział mężczyzna i trzymał na kolanach dziecko w piżamie ze Spider-manem. Mężczyzna ściszonym głosem czytał chłopczykowi książkę, ten zaś wyraźnie walczył z sennością i co jakiś czas spoglądał niespokojnie na Klarę.
– Zasnął, ale na pewno nas usłyszał. Zrozumiał, że coś jest nie tak…
– Mam z nim porozmawiać?
Klara oderwała wzrok od męża i syna i odwróciła się do Anne-Lie z pytającym wyrazem twarzy.
– I co powiedzieć?
– Ile ma lat?
– Osiem.
– Mogę powiedzieć, że z tobą rozmawiamy, bo coś zobaczyłaś. Nie dlatego, że coś ci się stało. Pozbawimy całą sytuację dramatyzmu.
– Zach już to zrobił. Powiedział, że jacyś głupi dorośli kłócili się przed szkołą i trochę mnie wystraszyli…
Na dźwięk otwieranych drzwi urwała i poczuła, że sztywnieje na całym ciele. Anne-Lie to zauważyła i położyła jej dłoń na ramieniu.
– To moja koleżanka – powiedziała uspokajającym tonem.
Klara odwróciła się do drzwi dużego pokoju i śledziła wzrokiem młodą kobietę, która weszła i przedstawiła się jako Vanja Lithner.
– Klara Wahlgren – wychrypiała Klara. Bolało ją gardło. Coraz bardziej. Z pewnością coś sobie uszkodziła. Może mimo wszystko powinna pojechać do szpitala. Nie zrobiła tego. Wtedy. Po wszystkim. Bo przecież nic się nie stało.
Przynajmniej nie to, co mogło się stać.
Znów wstrząsnął nią dreszcz. Wypiła łyk herbaty. Ciepły napój nie złagodził bólu gardła ani jej nie ogrzał, ale i tak piła. Rumiankowa herbata w jej kubku z napisem „Najlepsza mama na świecie” i siedzenie na sofie po powrocie z kursu.
To było normalne.
Bezpieczne.
Nowa policjantka zdjęła okrycie wierzchnie, usiadła i od razu zapytała ją o samopoczucie. Klara wzruszyła ramionami. Jak się czuła? Nie wiedziała. Myśli krążyły jej w głowie. Była kompletnie wyczerpana, odkąd adrenalina przestała krążyć w jej ciele, a mimo to miała wrażenie, że organizm pracuje na wysokich obrotach.
Anne-Lie wstała z kanapy i przekazała notatki Vanji.
– Muszę jechać w tamto miejsce, ale Vanja mnie zastąpi. – Wyjęła wizytówkę. Położyła na stoliku. – Jeśli będziesz potrzebowała pomocy, zechcesz o coś zapytać, skontaktować się z opieką zdrowotną, cokolwiek, po prostu zadzwoń.
– Dziękuję.
Anne-Lie na chwilę położyła dłoń na ramieniu Klary, rzuciła do Vanji: „Usłyszymy się później”, i wyszła. Klara patrzyła, jak odchodzi. Obok drzwi na korytarz wisiało zdjęcie. Ona, Zach i Victor. Zeszłego roku na Krecie. Znaleźli małą wioskę o nazwie