– Grypsuję – odpowiedziałem natychmiast z taką pewnością w głosie, że reszta więźniów podniosła się z łóżek, opierając na łokciach i patrząc w moim kierunku uważnie.
– Za co siedzisz?
– Artykuł dwieście ósmy. Apteki.
– Narkoman, kurwa, jesteś!
– No i co z tego?! Grypsuję, kurwa mać, i nie układam się z klawiszami, jasne?
– Wskakuj – kiwnął głową ten sam, który zagadnął mnie na początku, wskazując jedyne wolne miejsce na piętrowym łóżku.
Lubiłem spać na górnej pryczy. Była bliżej okna, a to w każdym momencie pobytu w areszcie kojarzyło mi się z wolnością. Za każdym razem, kiedy wchodziłem do celi, modliłem się, żeby zobaczyć wolną górną pryczę. Jako grypsujący miałem prawo, żeby odebrać łóżko młodszym i tym, którzy nie grypsowali – tak zwanym frajerom. Nigdy tego nie robiłem. Ci, z którymi trzymałem w więzieniu, uczyli mnie takich zasad, ale to była jedna z tych, których unikałem. Aż tak głęboko w więzienne grupy nie wchodziłem. Byłem sobą. Robiłem to, co uważałem za słuszne i dobre dla mnie, a nie dla innych. Obracałem się w świecie młodych ludzi, którzy mieli od osiemnastu do dwudziestu kilku lat i chcieli pokazać, że są silni, a tak naprawdę wielu z nich było słabych, miało problemy, które próbowali ukryć stwarzaniem pozorów i przemocą wobec innych.
Położyłem się i jeszcze przez chwilę odpowiadałem na pytania współwięźniów, którzy chcieli mnie dokładnie prześwietlić, zbadać, czy mogą mi zaufać i rozmawiać w celi swobodnie, czy jednak klawisze przysłali kapusia na przeszpiegi.
Mnie również próbowali podejść na różne sposoby. Szantażowali, prowokowali i podsyłali mi konfidentów – innych skazanych lub oskarżonych, którzy donosząc na współwięźniów, pracowali na wcześniejsze zwolnienia lub mniejszy wyrok. Na szczęście byłem na nich wyczulony. Jeszcze na wolności dostałem informacje od stałych bywalców więzienia na Kleczkowskiej, że mogą mnie posadzić w celi, gdzie siedzi kapuś, który znalazł się razem ze mną tylko w jednym celu – miał wyciągnąć informacje na temat włamania, o które zostałem oskarżony. Przez kilka tygodni konfident starał się ze mną zaprzyjaźnić, zdobyć moje zaufanie, aby w pewnym momencie zadać pytanie o ostatnią kradzież morfiny. Nie udało się ani jemu, ani nikomu innemu.
Czasami demaskowałem kapusia. Kiedy miałem tylko najmniejsze podejrzenia, że siedzę z konfidentem, który zadał właśnie podejrzane pytanie, odpowiadałem na nie, wymyślając kompletną bzdurę, kreując sytuację, która nigdy nie miała miejsca. Relacjonowałem na przykład swój dzień, kiedy doszło do włamania do apteki. Wymyślałem historyjkę, że pokłóciłem się z kolegą i dałem mu w pysk. Kiedy podczas przesłuchania prokurator pytał o ten fakt, wiedziałem, że musiał mu o tym donieść ten, któremu to opowiedziałem, bo nikt inny nie znał tej opowieści. Za kratami nigdy nie ufałem.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.