Wspomnienie o przeszłości Ziemi. Cixin Liu. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Cixin Liu
Издательство: PDW
Серия: s-f
Жанр произведения: Научная фантастика
Год издания: 0
isbn: 9788380628427
Скачать книгу
wszystkie niezbędne pytania, a w końcu suma jest niemała – powiedział Shi Xiaoming z miną, która była obrazem spokoju.

      – Nie o to chodzi. Czy ten plan jest realny? W telewizji…

      – Nie wierz we wszystko, co mówią w telewizji. Dwa tygodnie temu rzecznik rządu powiedział, że zamrożenie kont jest niemożliwe, i popatrz, co się stało… Pomyśl rozsądnie. Jesteś zwykłym człowiekiem, a troszczysz się o zachowanie swego rodu. A prezydent i premier? Czy oni nie będą się troszczyli o przetrwanie narodu? A ONZ o przetrwanie rodzaju ludzkiego? Ta sesja specjalna ONZ jest w rzeczywistości międzynarodową, wspólną próbą stworzenia planu ucieczki ludzkości.

      Lao Zhang powoli skinął głową.

      – Rzeczywiście, kiedy się o tym pomyśli, wydaje się, że tak jest. Ale nadal mam wrażenie, że do ucieczki daleka droga. Naprawdę powinienem się o to martwić?

      – Nie rozumiesz, wujku Zhang. Do ucieczki wcale nie jest tak daleko. Myślisz, że statki ewakuacyjne wystartują za trzysta czy czterysta lat? Gdyby tak miało być, flota trisolariańska mogłaby je łatwo przechwycić.

      – No to kiedy odlecą?

      – Niedługo będziesz miał wnuka, prawda?

      – Tak.

      – On zobaczy, jak te statki odlatują.

      – Będzie na jednym z nich?

      – Nie, to niemożliwe. Ale może się tam znaleźć jego wnuk.

      – To będzie… – Zhang obliczył w pamięci – za jakieś siedemdziesiąt albo osiemdziesiąt lat.

      – Jeszcze później. W czasie wojny rząd wzmocni kontrolę urodzeń, a istotnym elementem tej polityki będzie pilnowanie, by ludzie mieli dzieci jak najpóźniej. Różnica międzypokoleniowa będzie wynosiła czterdzieści lat. W związku z tym te statki odlecą dopiero za około sto dwadzieścia lat.

      – To i tak całkiem szybko. Da się je zbudować do tego czasu?

      – Wujku Zhang, pomyśl, co było sto dwadzieścia lat temu. Wciąż panowała dynastia Qing! Podróż z Hangzhou do Pekinu trwała ponad miesiąc i cesarz przez wiele dni siedział w lektyce, żeby się dostać do swego letniego kurortu. Teraz lot z Ziemi na księżyc trwa niecałe trzy dni. Technologia szybko się rozwija, co znaczy, że tempo rozwoju stale rośnie. Jeśli dodasz do tego fakt, że świat wkłada całą energię w rozwój technologii kosmicznej, to nie ulega wątpliwości, że statki kosmiczne zostaną zbudowane za sto dwadzieścia lat.

      – Czy podróże kosmiczne nie są niezwykle niebezpieczne?

      – Owszem, są, ale czy życie na Ziemi też nie będzie niebezpieczne? Popatrz, jak wszystko zmienia się już teraz. Gospodarka naszego kraju nastawiona jest głównie na stworzenie floty kosmicznej, co nie jest przedsięwzięciem komercyjnym i nie przyniesie ani fena dochodu. Życie ludzi tylko się pogorszy. Dodaj do tego wielkość naszej populacji, a przekonasz się, że problemem stanie się po prostu zdobycie dostatecznej ilości pożywienia. Spójrz też na sytuację międzynarodową. Kraje rozwijające się nie mają możliwości zapewnienia ucieczki swoim obywatelom, a kraje rozwinięte odmówiły im udostępnienia swojej technologii. Ale te biedniejsze i mniejsze się nie poddadzą. Czy nie grożą, że wycofają się z traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej? W przyszłości mogą podjąć bardziej ekstremalne działania. Kto wie, może za sto dwadzieścia lat, jeszcze przed przybyciem floty obcych, świat pogrąży się w ogniu wojny! Kto wie, jakie życie czeka pokolenie twojego wnuka. Poza tym statki ewakuacyjne nie będą takie, jak sobie wyobrażasz. Porównywanie ich ze statkiem kosmicznym Shenzhou i Międzynarodową Stacją Kosmiczną jest śmieszne. Te statki będą ogromne, każdy wielkości małego miasta, do tego z kompletnym ekosystemem. Zupełnie jak Ziemia w miniaturze. I, co najważniejsze, będzie hibernacja. Już teraz potrafimy to robić. Ich pasażerowie spędzą większość czasu w stanie hibernacji, kiedy wiek wydaje się jednym dniem, aż dolecą do nowego świata albo dostaną zgodę Trisolarian na powrót do Układu Słonecznego. Wtedy się obudzą. Czy to nie lepsze niż cierpienie na Ziemi?

      Zhang Yuanchao przemyślał to w milczeniu.

      – Oczywiście, żeby być całkowicie szczerym wobec ciebie – ciągnął Shi Xiaoming – muszę powiedzieć, że podróż kosmiczna jest faktycznie niebezpieczna. Nikt nie wie, jakie niebezpieczeństwa można napotkać w przestrzeni. Wiem, że robisz to głównie po to, by przetrwał ród Zhangów, ale nie martw się…

      Zhang spojrzał na niego, jakby go ukłuto.

      – Jak wy, młodzi, możecie mówić takie rzeczy? Dlaczego miałbym się nie martwić?

      – Pozwól mi skończyć, wujku Zhang. Nie to miałem na myśli. Chodzi mi o to, że nawet jeśli nie planujesz wysłać swoich potomków w kosmos statkiem ewakuacyjnym, to i tak warto wykupić udział w tym funduszu, bo jest gwarantowany. Kiedy udziały pojawią się w sprzedaży publicznej, cena poszybuje w górę. Wiesz, że jest mnóstwo bogatych ludzi, możliwości inwestowania niewiele, a trzymanie pieniędzy w skarpetce niezgodne z prawem. Poza tym im więcej masz pieniędzy, tym bardziej zależy ci na przetrwaniu rodu, zgadza się?

      – Tak. Wiem o tym.

      – Wujku Zhang, jestem wobec ciebie całkowicie szczery. Fundusz ewakuacyjny jest dopiero w fazie wstępnej i zatrudnia niewielu sprzedawców. Nie było mi łatwo dostać się do ich grona. W każdym razie zadzwoń do mnie, kiedy to przemyślisz, a ja pomogę ci wypełnić papiery.

      Kiedy Shi Xiaoming wyszedł, Lao Zhang stanął na balkonie, spojrzał na niebo, nieco zamglone nad łuną świateł miasta, i mruknął do siebie:

      – Moje drogie wnuczki, czy dziadek rzeczywiście wyśle was gdzieś, gdzie noc trwa wiecznie?

      Kiedy król Wen z dynastii Zhou znowu postawił nogę na spustoszonym świecie Trzech ciał, świeciło nad nim małe słońce. Chociaż nie dawało dużo ciepła, całkiem jasno oświetlało pustkowie. Na pustkowiu nie było nic.

      – Jest tu ktoś? Ktokolwiek?

      Jego oczy rozbłysły, gdy ujrzał na horyzoncie kogoś galopującego na koniu. Rozpoznawszy w jeźdźcu Newtona, pobiegł ku niemu, machając szaleńczo rękami. Newton wkrótce zrównał się z nim, ściągnął rumakowi cugle i po zejściu z siodła pospiesznie poprawił perukę.

      – Po co krzyczysz? Kto wznowił tę przeklętą grę?

      Król Wen nie odpowiedział na pytanie, tylko ujął go za rękę i rzekł z przejęciem:

      – Towarzyszu, mój towarzyszu, wysłuchaj mnie. Pan nas nie opuścił, a raczej opuścił nas z pewnego powodu i będzie nas potrzebował w przyszłości. On…

      – Wiem o tym – przerwał Newton, niecierpliwie odtrącając rękę króla Wena. – Mnie też sofony przysłały wiadomość.

      – A więc znaczy to, że Pan wysłał ją w tym samym czasie do wielu z nas. Wspaniale. Kontakt organizacji z Panem już nigdy nie zostanie przez nikogo zmonopolizowany.

      – Organizacja nadal istnieje? – Newton otarł chusteczką pot z czoła.

      – Oczywiście. Po globalnym uderzeniu redempcjoniści ponieśli całkowitą klęskę, a ocalali oderwali się i przekształcili w niezależne ugrupowanie. W organizacji zostali tylko adwentyści.

      – A zatem to uderzenie oczyściło organizację. To dobrze.

      – Skoro jesteś tutaj, musisz być adwentystą. Ale zdaje się, że nie masz z nikim kontaktu. Jesteś sam?

      – Mam kontakt tylko z jednym towarzyszem, ale nie powiedział mi o istnieniu tej strony. Ledwie uszedłem z życiem z tego globalnego uderzenia.

      – W erze