Stanęła jak wryta. Gdy raptem poczuła w okolicach krzyża przeszywający ból. Szybko przekoziołkowała na bok i przykucnęła na parkiecie, uważnie się rozglądając. Zobaczyła Alabaster ze sztyletem w dłoni ociekającym srebrzystą krwią z domieszką zieleni oraz złota. Przeniosła wzrok na postać księcia i w jego miejscu dostrzegła Marrenga. Wtedy zagryzła wściekle zęby, rozumiejąc, że za pomocą czaru iluzji Alabaster tylko drażniła się z nią. Lecz pomimo odniesionej rany ponownie zaatakowała.
Niestety znów uczyniła to nieskutecznie, bo wymierzony we władczynię miecz tym razem zatrzymał się przed obrazem Zieleni. Srebrna zastygła w bezruchu, pomimo szczerych chęci, nie będąc w stanie wykonać cięcia, choć domyślała się, że za postacią wiły skryta była Alabaster. I nagle postać Zieleni się rozwiała, a wojowniczka w okolicach karku odebrała kolejne dźgnięcie sztyletem. Raz jeszcze zrobiła odruchowo fikołka w bok i ukucnęła na posadzce.
W tym momencie się zorientowała, że otaczał ją cały wianuszek postaci. Połowę z nich stanowiły sylwetki Alabaster z zakrwawionym ostrzem w dłoni, a pomiędzy jej wizerunkami stały znane Srebrnej osoby, jak Złoty, Marrengo, czy Zieleń, ale też Złota, Bury, Mysia, oraz Popiel. I raptem wszyscy oni wyciągnęli sztylety, po czym każdy z nich ruszył na srebrzystą dziewczynę. Ona dosłownie skamieniała, jakby zamarzając w oczekiwaniu na śmiertelny grad ciosów niesiony jej przez przyjaciół i znajomych. Ale nie była w stanie nawet myśleć o tym, że walczyć będzie z najbliższymi sobie osobami, nawet wiedząc, że stanowiły czystą iluzję.
Z pomocą przyszła jej własna krew, choć tak na dobrą sprawę nie tylko własna. Otarła ją ze swego karku i popatrzyła na zieloną oraz złotą nić na tle rozlanego srebra. Wówczas weszła na wyższy stopień nadzmysłu wsparty złocistym światłem prawdy i zieloną intuicją samej natury. To wyzwoliło ją z okowów iluzji, przez co w kręgu otaczających ją postaci dostrzegła jedyną, która emanowała czerwono-ciemną poświatą. Następnie Srebrna zamaszyście powiodła dłonią po okręgu, a krople jej krwi spadające na iluzoryczne postacie w jednym momencie je rozwiały. Tak oto na parkiecie pozostała wyłącznie istota z czerwoną aurą i to ona stała się teraz celem ataku.
Wojowniczka gwałtownie rzuciła się na nią i zderzyła barkiem ze skrzydlatym ciałem kobiety, obalając Alabaster na posadzkę. Przygniotła władczynię własnym ciężarem i przystawiła jej ostrą klingę pod gardło. Wtedy wyszła z nadzmysłu i usłyszała niepewnie wypowiedziane słowa:
– I co teraz? Zabijesz… mnie? Nie możesz mnie zabić. Przecież jestem twoją… siostrą. – W odpowiedzi Srebrna się zawahała. Gdy wtem odebrała wokół siebie niezliczoną ilość łopoczących skrzydeł. A zaraz odczuła na plecach oraz ramionach wżynające się w nią pazury i ostre dzioby. Do tego wszędzie rozbrzmiał drapieżny skrzek osaczających ją ptaków. Natomiast wielka księżna gwałtownie się wyśliznęła spod jej ciała.
Aby się ratować, wojowniczka ponownie weszła w nadzmysł. Skoncentrowała nadsiłę w mięśniach nóg i wyskoczyła raptownie do góry z całej chmary wczepionego w nią ptactwa. Te było niezwykle rozsierdzone. Zaś srebrzysta dziewczyna odczuwała, czemu – była to nie tylko obrona udzielana Alabaster, ale też reakcja na wieści o tym, że Srebrna zabiła Zieleń.
Lecz zaraz się okazało, że przedstawicielka północy miała na swej drodze napotkać więcej przeszkód. Oto w momencie, kiedy opadła na fragment wolnej od ptaków posadzki, otworzyły się drzwi i do ptaszarni wbiegło kilkunastu gwardzistów. W tym kilku trzymających łuki. W konsekwencji do Srebrnej ostatecznie dotarło, że nie zrealizuje już swego celu, jakim było uśmiercenie Alabaster. Przeciwników zrobiło się bowiem zbyt wielu, a ona utraciła element zaskoczenia. Dlatego teraz nie pozostało jej nic innego niż zamiast odbierać cudze życie, to zatroszczyć się o swoje własne.
Dzięki skumulowanej w nogach nadsile wskoczyła na białe drzewo i skacząc z gałęzi na gałąź, wybiła się wysoko do góry. Przebił się przez stado ptaków i wczepiła rękoma w okienną ramę przesłoniętą, jak okiennicą, białą płachtą. Zdarła ją i zaraz była już na owalnym dachu. Tutaj ciągle atakowały ją ptaki. Ona zbiegła po łuku w dół po zewnętrznej części kopuły, po czym wykonała kolejny imponujący sus na sąsiednią wieżę, tym razem spiczastą. W ten sposób, zużywając resztki psychicznej energii oraz nadwyrężając fizyczną, gnała po dachach pałacowych wież, aż wyczerpana spadła na wiszący most za siedzibą Alabaster.
Tutaj nie zdążyła odsapnąć, bo z dwóch stron zaczęli zachodzić ją obecni tu liczni strażnicy w postaci gwardzistów. Ponadto w dole towarzyszyła jej bezdenna i mroczna przepaść. Wojowniczka szybko wywnioskowała, że możliwości skutecznej ucieczki miała już bardzo ograniczone, a w potencjalnej konfrontacji na moście skazana była na porażkę. Albowiem nie posiadała już dość psychicznej mocy, aby skutecznie skorzystać z nadzmysłu. Fizyczne siły także zostały w niej nadwątlone. Do tego odniosła w ciele dotkliwe rany zadane sztyletem oraz pomniejsze skaleczenia od dziobów i pazurów. Zaś zmierzających do niej przeciwników naliczyła dwie dziesiątki.
– Na zimny honor… – jęknęła, nabrała w płuca więcej mroźnego powietrza i przyjęła bojową postawę z wyciągniętym mieczem, gotując się do być może swej ostatniej walki. Nie wiedziała tego, ale na pewno nie zamierzała się poddać.
Naraz wykonała pierwsze cięcie mieczem, parując zdobną klingą atak gwardzisty. Następnie poprowadziła ostrze po łuku za siebie, zbijając cios przeciwnika z drugiej strony. Strażnicy nabrali respektu, przez co w kolejnym podejściu ruszyli jednocześnie, aby Srebrna nie mogła skutecznie sparować ich oręża. Ona natomiast już miała wypowiedzieć tradycyjną sentencję wojowników północy żegnających się ze światem, przyzywając do siebie srebrzyste smoki. Lecz zamiast tego, natchniona wewnętrznym głosem, użyła słów nadziei rodem z ojczyzn swych zmarłych sióstr:
– Na światło słońca, na wieczny las… – I skoczyła z wiszącego pomostu w bezdenną otchłań. Wraz z nią poszybowały wypuszczone w nią strzały. Wszak Srebrna uniknęła zarówno przeszycia alabastrowymi drzewcami, jak i pochłonięcia przez mroczną otchłań. Bowiem naraz rozpostarła szeroko ramiona, spod których wysunęły się sztuczne skrzydła. Takie same, jakie widziała niegdyś u alabastrowej amazonki na gryfie i jeszcze w porcie kazała umieścić je rzemieślnikom w swym stroju wojowniczki. Teraz za ich sprawą gwałtownie zmieniła tor lotu z opadającego na poziomy, po czym poszybowała wysoko nad zaśnieżoną ziemią w kierunku południa.
Nagle tuż koło niej świsnęły kolejne strzały, z których jedna rozdarła poszycie lewego skrzydła. Z kolei druga… Srebrna raptem syknęła z bólu, odbierając przeszywający ból w barku. Za chwilę musiała nieco opuścić zranioną rękę. W efekcie skręciła na południowy wschód, coraz bardziej obniżając pułap lotu.
Pomiędzy siedmioma szczytami okalającymi alabastrowy pałac leciała już tuż nad śniegiem. Aż otrzymała następne dwie strzały wbite w udo. Wtedy zaryła gwałtownie całym ciałem w wysokich pokładach białego puchu. Schowała skrzydła i spróbowała stanąć na nogi, ale brak sił oraz przede wszystkim liczne rany jej to uniemożliwiły. Przez to jedynie rozpaczliwie czołgała się w śniegu, pragnąc oddalić od podążającego za nią zagrożenia.
Wkrótce objawiło się ono pod postacią skrzydlatych cieni, a wystrzelona strzała wbiła się w zamarzniętą pokrywę lodową tuż koło srebrzystej twarzy. Wówczas wojowniczka zrozumiała, że doskonali alabastrowi łucznicy od początku prowadzonego ostrzału świadomie jej nie uśmiercali, ponieważ chcieli wziąć ją żywcem. Nie mając wyboru, dała za wygraną. Wycieńczona przewróciła się na bok i ciężko sapiąc, czekała na to, co nieuniknione, czyli alabastrowe łańcuchy.
Niebawem