Nowe oblicze Greya. E L James. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: E L James
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Поэзия
Год издания: 0
isbn: 978-83-7508-643-0
Скачать книгу
eczony znakiem wodnym

      Trylogia „Pięćdziesiąt odcieni”:

      Pięćdziesiąt twarzy Greya

      Ciemniejsza strona Greya

      Nowe oblicze Greya

      Tytuł oryginału:

      FIFTY SHADES FREED

      Copyright © Fifty Shades Ltd 2011

      Pierwsza wersja niniejszej powieści zatytułowana Master of Universe ukazała się wcześniej w Internecie. Autorka wydała ją w formie odcinków, z innymi bohaterami, pod pseudonimem Snowqueen’s Icedragon.

      Copyright © 2012 for the Polish edition by Wydawnictwo Sonia Draga

      Copyright © 2012 for the Polish translation by Wydawnictwo Sonia Draga

      Projekt graficzny okładki: Jennifer McGuire

      Ilustracja na okładce: Kineticimagery/Dreamstime.com

      Zdjęcie autorki: © Michael Lionstar

      Redakcja: Ewa Penksyk-Kluczkowska

      Korekta: Aneta Iwan, Iwona Wyrwisz, Magdalena Bargłowska

      ISBN: 978-83-7508-643-0

      Sprzedaż wysyłkowa:

      www.merlin.com.pl

      www.empik.com

      www.soniadraga.pl

      WYDAWNICTWO SONIA DRAGA Sp. z o.o.

      Pl. Grunwaldzki 8-10, 40-127 Katowice

      tel. 32 782 64 77, fax 32 253 77 28

      e-mail: [email protected]

      www.soniadraga.pl

      www.facebook.com/WydawnictwoSoniaDraga

      Katowice 2012. Wydanie I

      Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

       Para mi Mama con todo mi amory gratitud

      I dla mojego ukochanego Ojca Tatusiu, brak mi Ciebie każdego dnia

      PODZIĘKOWANIA

      Dziękuję Niallowi, mojej opoce.

      Kathleen za to, że pozwala testować na sobie moje pomysły, jest przyjaciółką, powiernicą i specem od spraw technicznych.

      Bee za niewyczerpane wsparcie moralne.

      Taylorowi (także specowi od spraw technicznych), Suzi, Pam i Norze za pokazanie, co to znaczy dobrze się bawić.

      A za rady i takt bardzo bym chciała podziękować:

      Doktor Rainie Sluder za pomoc we wszystkich kwestiach medycznych; Anne Forlines za porady finansowe; Elizabeth de Vos za życzliwe uwagi dotyczące amerykańskiego systemu adopcyjnego.

      Dziękuję Maddie Blandino za przepiękne, inspirujące obrazy.

      A Pam i Gillian za kawę w sobotni poranek i pomoc w powrocie do rzeczywistości.

      Dziękuję także moim redaktorkom, Andrei, Shay oraz zawsze uroczej i tylko czasami wpienionej Janine, która moje bicie piany toleruje z cierpliwością, hartem ducha i ogromnym poczuciem humoru.

      Dziękuję Amandzie i całej ekipie z The Writer’s Coffee Shop Publishing House, a także wszystkim z Vintage.

      PROLOG

      Mamusiu! Mamusiu! Mamusia śpi na podłodze. Już długo tak śpi. Szczotkuję jej włosy, bo to lubi. Nie budzi się. Szarpię ją. Mamusiu! Boli mnie brzuszek. Jestem głodny. Jego tu nie ma. Chce mi się pić. W kuchni podsuwam krzesło do zlewu i odkręcam kran. Woda opryskuje mi niebieski sweter. Mamusia dalej śpi. Mamusiu, obudź się! Leży i się nie rusza. Jest zimna. Idę po swój kocyk, przykrywam mamusię i kładę się obok niej na lepkim, zielonym dywanie. Mamusia nadal śpi. Mam dwa małe samochodziki. Jeżdżę nimi po podłodze obok mamusi. Chyba jest chora. Szukam czegoś do jedzenia. W zamrażalniku jest groszek. Zimny. Jem go powoli. A potem boli mnie brzuszek. Zasypiam obok mamusi. Groszku już nie ma. W zamrażalniku jest coś jeszcze. Dziwnie pachnie. Liżę i język przywiera mi do tego czegoś. Jem powoli. Fuj, niedobre. Popijam wodą. Bawię się samochodzikami i śpię obok mamusi. Jest taka zimna i nie chce się obudzić. Drzwi otwierają się z hukiem. Przykrywam mamusię kocykiem. On tu jest. „Kurwa? Co tu się, do kurwy nędzy, wyrabia? Co za porąbana dziwka. Cholera. Kurwa. Spierdalaj, gówniarzu”. Kopie mnie, a ja uderzam głową o podłogę. Boli mnie głowa. On dzwoni do kogoś, a potem wychodzi. Zamyka za sobą drzwi. Kładę się obok mamusi. Boli mnie głowa. Jest tu pani policjantka. Nie. Nie. Nie. Nie dotykajcie mnie. Nie dotykajcie mnie. Nie dotykajcie mnie. Zostaję z mamusią. Nie. Zostawcie mnie. Pani policjantka trzyma w rękach mój kocyk i podnosi mnie z ziemi. Krzyczę. Mamusiu! Mamusiu! Chcę do mamusi. Słowa zniknęły. Nie potrafię ich wypowiadać. Mamusia mnie nie słyszy. Nie mam żadnych słów.

      – Christianie! Christianie! – Jej głos wyrywa go z otchłani koszmarnego snu, z otchłani rozpaczy. – Jestem przy tobie. Jestem.

      Budzi się i widzi, że ona pochyla się nad nim, trzymając go za ramiona, potrząsając nim. Twarz ma naznaczoną udręką, w niebieskich oczach błyszczą łzy.

      – Ana. – Jego głos to pozbawiony tchu szept. W ustach czuje smak strachu. – Jesteś.

      – Oczywiście, że tak.

      – Miałem zły sen…

      – Wiem. Jestem przy tobie, jestem.

      – Ana. – Bez tchu wypowiada jej imię, które jest talizmanem chroniącym przed mroczną, dławiącą paniką przetaczającą się przez jego ciało.

      – Ćśś, jestem przy tobie. – Oplata go całą sobą, a jej ciepło wślizguje się do jego ciała, przeganiając cienie, odsuwając strach. Ona jest słońcem, jest światłem… i należy do niego.

      – Proszę, nie kłóćmy się. – Głos ma schrypnięty, gdy obejmuje ją mocno.

      – Dobrze.

      – Przysięgi. Żadnego posłuszeństwa. Dam radę. Znajdziemy rozwiązanie. – Słowa wypływają z jego ust, gnane emocjami, konsternacją i niepokojem.

      – Tak. Znajdziemy. Oczywiście, że znajdziemy – szepcze i swoimi ustami zamyka jego, uciszając go, sprowadzając do teraźniejszości.

      ROZDZIAŁ PIERWSZY

      Przez szpary w parasolu z trawy morskiej zerkam na letnie śródziemnomorskie błękitne niebo i wzdycham zadowolona. Na sąsiednim leżaku leży Christian. Mój mąż – mój podniecający, piękny mąż odziany wyłącznie w obcięte dżinsy – czyta książkę wieszczącą upadek bankowego systemu Zachodu. Musi być niesamowicie wciągająca. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim bezruchu. Na pierwszy rzut oka przypomina bardziej studenta niż prezesa jednej z największych prywatnych spółek w Stanach Zjednoczonych.

      Nasz miesiąc miodowy powoli dobiega końca, a my oddajemy się błogiemu lenistwu na plaży hotelu Beach Plaza Monte Carlo w Monako. Nie zatrzymaliśmy się w nim jednak. Otwieram oczy i zerkam na zacumowaną w porcie Fair Lady. Nocujemy, rzecz jasna, na pokładzie luksusowego jachtu. Zbudowana w 1928 roku, kołysze się majestatycznie na wodzie, królowa wszystkich jachtów w porcie. Wygląda trochę jak nakręcana zabawka. Christian jest nią zachwycony; podejrzewam, że kusi go, aby ją kupić. Ach, ci chłopcy ze swoimi zabawkami.

      Opieram się wygodnie, słucham na nowym iPodzie playlisty Christiana Greya i drzemię, delektując się popołudniowym