Na szczycie. Nieczysta gra. K.N. Haner. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: K.N. Haner
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Эротика, Секс
Год издания: 0
isbn: 978-83-8083-614-3
Скачать книгу
spodni.

      – Boże, Sed, jestem taka napalona. To chyba ten ślub i to wszystko tak na mnie działa! – powiedziałam, spoglądając na niego w górę. On posłał mi jeden z tych swoich uśmiechów za milion dolarów, a ja się rozpłynęłam. Uwielbiałam mojego męża. I właśnie miałam zamiar dobrać mu się do penisa.

      – To do dzieła, maleńka! – Sed wypchnął zachęcająco biodra, a ja zsunęłam jego spodnie razem z bokserkami. Jego wielki i gotowy kutas wyskoczył, prawie uderzając mnie w twarz. Zaśmiałam się i chwyciłam go pewnie, po czym praktycznie od razu zaczęłam szaleńczo ssać. – Och, kurwa, Reb! – Aż krzyknął i oparł się o umywalkę, zamykając oczy.

      Nie wiedziałam, czy to kwestia tego, że został moim mężem, czy może tego, że po prostu kochałam go do szaleństwa, ale w tym momencie byłam w stanie zrobić dla niego wszystko. W każdym znaczeniu tego słowa. Tym razem miałam zamiar obciągnąć mu tak, żeby do końca wesela nie myślał o niczym innym niż moje usta na jego pięknym penisie. Wzięłam go więc głęboko, pieszcząc językiem główkę, a dłonią ugniatałam te ciężkie jądra, które po chwili także zaczęłam lizać i ssać. Sed jęczał coraz głośniej, a jego biodra pomagały mi nabrać odpowiedniego tempa.

      – Masz dojść w moich ustach – powiedziałam pewnie, pragnąc tego jak niczego innego w tym momencie.

      Sed zastygł i chwycił mnie za głowę, patrząc niepewnie.

      – Skarbie, jesteś o tym przekonana? – wydyszał. Jego oddech był przyśpieszony, a dłonie zaciśnięte na rancie umywalki. Nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam go znowu pieścić. – O kurwa, mam najcudowniejszą żonę! – mruknął z aprobatą i oddał mi się w całości.

      Nie śpieszyłam się. Zwolniłam tempo i bawiłam się z nim, stawiając go na granicy orgazmu, by przerwać na chwilkę i znowu zacząć. Lizałam go, ssałam i masowałam dłonią, na przemian pieszcząc główkę i jądra. Sed chyba kompletnie odleciał, bo na moje pytanie, czy mam go sobie włożyć głębiej do gardła, nawet nie odpowiedział. Uznałam to za zgodę. Gdy połknęłam go prawie w całości, lekko się zakrztusiłam, ale to i tak sukces. Jeszcze niedawno nie wyobrażałam sobie tego w ogóle, a teraz? Poczułam, jak zaczął drżeć i pulsować w mojej dłoni, więc zaczęłam znowu lizać główkę i już po chwili czułam pod językiem słony smak. Nie zastanawiałam się nad dyskomfortem, nie myślałam o niczym złym i zatraciłam się, gdy mój mąż wlewał się intensywnie w moje usta, klnąc przy tym głośno. Doprowadziłam go do takiego stanu, że aż przysiadł na umywalce, a nogi mu drżały. Boże! Z uśmiechem na ustach połykałam kolejne strzały jego gorącej spermy, która spływała mi do gardła, a ja chciałam więcej. Więcej i więcej…

      – Wszystkiego najlepszego z okazji ślubu, mężu – powiedziałam żartobliwie, gdy Sed podciągnął mnie z kolan do siebie.

      Objął mnie mocno, a jego jeszcze twardy penis napierał na moją suknię ślubną.

      – To niby był ten twój prezent? – Uśmiechnął się ironicznie.

      – A co? Nie podobał się?! – Udałam oburzoną i odepchnęłam go lekko od siebie, ale on chwycił mnie mocniej i oderwał od podłogi, biorąc w ramiona.

      – Nigdy więcej cię nie puszczę, mała. Jesteś już tylko moja, na zawsze. Zrozumiałaś? – Patrzył mi prosto w oczy, a ja odpowiedziałam mu pocałunkiem. Mruczał, czując w moich ustach smak swojej spermy.

      – Teraz to już chyba musimy zająć się gośćmi. – Przerwałam ten cudowny moment, no ale jako para młoda mieliśmy jakieś obowiązki.

      Sed postawił mnie na podłodze i sam doprowadził się szybko do ładu. Ja poprawiłam makijaż, bo w łazience akurat były kosmetyki. To chyba właśnie łazienka dla młodych, bo widziałam szampana i świeczki obok wanny.

      – Sed, śpimy dziś tu czy u nas w domu? – spytałam, muskając usta błyszczykiem. Zerknęłam w lustro na niego, a on przyglądał mi się uważnie.

      – Jak chcesz. Możemy zostać tutaj albo wrócić do nas… – odpowiedział, nadal na mnie patrząc.

      – No to jeszcze zobaczymy. Idziemy? – Odwróciłam się i lekko uśmiechnęłam. – Co się tak przyglądasz? – spytałam.

      – Próbuję uwierzyć, że naprawdę jesteś moja. – Podszedł i delikatnie chwycił moją dłoń.

      – Jestem, Sed. Calutka twoja… – Podsunęłam nasze złączone dłonie pod usta i ucałowałam jego knykcie. Uśmiechnęłam się lekko, widząc, jaki był zamyślony.

      – Chodźmy do gości. – Wrócił na ziemię i klepnął mnie w tyłek na rozpęd.

      Podskoczyłam i pośpiesznie wyszliśmy z łazienki. Po drodze do głównego namiotu witaliśmy się z gośćmi, z którymi nie widzieliśmy się wcześniej. Zerknęłam dyskretnie na stół z prezentami, który był zastawiony prawie po sufit namiotu. O matko! Po co nam tyle tego wszystkiego? Sedricka porwali Alex i Nicki, by wypił z chłopakami, a ja poszłam na parkiet. Tam od razu doskoczył do mnie brat Sedricka. Brian wyglądał świetnie w czarnym smokingu, w dodatku Ethan miał na sobie taki sam, tylko w wersji mini. Właśnie razem z Ryu coś kombinowali, ale na szczęście Lilly ich pilnowała.

      – Sed jest szczęśliwy jak nigdy w życiu – powiedział, podając mi dłoń do tańca.

      Dygnęłam lekko i objęłam go, dając się poprowadzić. Na parkiecie widziałam mojego ojca tańczącego z Alice oraz ojca Seda, który obtańcowywał Grace. Na szczęście nie widziałam ani mojej matki, ani matki Sedricka.

      – Ja też, Brian. Kocham twojego brata na zabój. – Uśmiechnęłam się i zerknęłam w stronę naszego stolika, gdzie Sedrick i chłopcy właśnie wlewali w gardła kolejny kieliszek alkoholu.

      – Wiem, że to banalne, ale pasujecie do siebie idealnie, Reb. – Zrobił delikatny obrót, a moja suknia pięknie zawirowała.

      – Tak jak ty i Jill. Bardzo żałuję, że jej tu z nami nie ma – odpowiedziałam i zrobiliśmy kolejny obrót, a zaraz jeszcze jeden.

      – Na pewno przylecimy najszybciej, jak się da. Najpierw musimy urodzić… – Uśmiechnął się szeroko na myśl o swojej ślicznej żonie.

      – Urodzić? – Zaśmiałam się, bo tak to zabrzmiało w ustach faceta. Co on mógł o tym wiedzieć?

      – No teraz nie mogę dać ciała! Jeśli znowu zemdleję, to Jill do końca życia będzie ze mnie drwiła…

      – Dasz radę, Brian. Ja w ciebie wierzę! – Puściłam mu oczko, a on zaśmiał się głośno i zrobił kolejny obrót.

      Suknia ponownie zawirowała, ale tym razem wplątała mi się między nogi tak, że prawie upadłam.

      – Chcesz mi żonę na weselu zabić? – Przybył mój wybawca. Mój mąż, który już był chyba troszkę podchmielony. Wyglądał uroczo z tym głupawym uśmiechem i zapewne wzwodem w spodniach, bo lekko powiększony penis odznaczał się na materiale. Wziął mnie w ramiona, pomagając wyplątać się z trenu sukni.

      – My tylko tańczymy, prawda, Rebeko? – Brian puścił mi oczko i pocałował mnie w dłoń, po czym odszedł zadowolony, łapiąc w locie rozpędzonego Ethana, który biegał z balonami w ręku, zaraz za którym dreptał Ryu.

      – Jeden taniec i chyba trzeba coś zjeść, mała, co? – Sed objął mnie tak, że tańczyliśmy razem kompletnie nie do rytmu. Byliśmy w swoim świecie.

      – Możemy coś przekąsić. – Wtuliłam się w niego i kołysaliśmy się lekko. – Nie upij się za szybko, proszę… – dodałam cicho.

      – Nie upiję się. Nie martw się na zapas, Reb. – Potarł nosem mój nos i dał