Era Wodnika. Aleksander Sowa. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Aleksander Sowa
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Крутой детектив
Год издания: 0
isbn: 978-83-272-4153-5
Скачать книгу
Uważano, że miał talent. Nie zastanawiał się nad tym głębiej, oddając się raczej wyczekiwaniu na ów moment albo też, jeśli nie nadchodził, śledztwo zamykał. Zwykle oznaczało to, że zrobił wszystko, co był w stanie zrobić.

      – Rozmawiałeś z Profesorem? – zapytał posterunkowego.

      – Tak.

      – Co ci powiedział?

      – Niewiele.

      – To znaczy co?

      – Jakieś bzdury. Mówił, że ostro popił i grzał się na głównym, bo przecież pijany nie mógł wrócić na noclegownię.

      Fakt, nie mógł. Regulamin noclegowni zabraniał picia i noclegu w stanie nietrzeźwości.

      – Obudziła go jakaś dziwna kobieta, niby anioł.

      – Anioł? – Emil powtórzył zaskoczony.

      – Tak.

      To akurat Emila rozbawiło. Zaskakujące, że ludzie z marginesu mają często do czynienia z nieziemskimi istotami. Tak samo jak złodzieje, wariaci, psychopaci i zwykli kłamcy.

      – Powiedział, że anioł dał pięć dych i przestrzegł, żeby więcej nie pił.

      – O, a to ciekawe.

      – Też tak pomyślałem.

      Akurat, co młody myślał, najmniej obchodziło Emila. Postanowił wysłuchać go jednak do końca. Głównie po to, by nabrać pewności, czy sam będzie musiał pofatygować się do Profesora, czy jest to zbędne.

      – Mówił coś jeszcze?

      – Tak, panie komisarzu. Powiedział, że anioł przestrzegł, że jak będzie dalej pił, skończy jak kumple w szalecie na placu Pedała. Więc tam poszedł. A potem właśnie zaczepił mnie na ulicy.

      – Dziwne.

      – Też tak myślałem. Ale Profesor zarzekał się, że tak mówiła ta kobieta-anioł.

      To jeszcze bardziej zdziwiło Emila. Nie sądził, żeby Profesor był aż tak elokwentny i wymyślił podobną bajeczkę. Oczywiście Emil nie był tego pewny. Nie miał wątpliwości, że spotkanie z Profesorem będzie niezbędne. Dla pewności poszuka go po powrocie z prosektorium. Na pewno żebrak ma jakiś związek ze zwłokami, choć raczej nie byłby zdolny zabić, tym bardziej że sekcja na to nie wskazywała. Ale jeśli naprawdę ktoś dał mu pieniądze, to było to podejrzane. Tym bardziej 50 złotych. Być może w ten sposób dowie się chociaż, kto ukradł te wina. Zawsze to coś. Musi dowiedzieć się, ile było w tym prawdy – myślał.

      – Powiedział jeszcze coś?

      – Nie chciał więcej mówić. Płakał.

      – Płakał?

      – Tak. Opłakiwał tamtych z bunkra. Mówił, że ludzie są źli, skoro potrafią zabić takich nieszczęśników jak oni.

      – Zabić?

      – Tak.

      – Dobra. Pytałeś może o te pieniądze? O ten banknot?

      – Nie, nie pytałem.

      – Dzięki, dobra robota, posterunkowy.

      – Dziękuję, panie komisarzu.

      – To spadam. Trzymaj się!

      Pożegnał się z młodym, podając rękę. Odchodząc, zerknął na sanitariuszy i lekarza. Ze szkoły wynoszono na noszach jakiegoś gówniarza. I wtedy Emil to poczuł. Jest blisko wskazówki. Dzieciak jest wygięty identycznie jak bezdomny z prosektorium.

      – Ej, posterunkowy! A co tu się właściwie stało?

      – No, wezwali nas, bo okazało się, że jakieś dzieciaki się naćpały. Byliśmy najbliżej. Zabezpieczyliśmy i czekamy na narkotykowych z psem. Dzieciarnia jest w sali gimnastycznej. Będziemy przeszukiwać.

      – A czym się naćpali?

      – Właściwie nie wiadomo, ale znaleźliśmy przy nich grzybki.

      – Psylocybinowe?

      – Ja tam nie wiem, mamy je u dyrektora. Takie jak te, co nam w Szczytnie pokazywali: malutkie, suche. Jak przyjadą z psem, to będą wiedzieli. Znają się na tym, bo w tym robią. Jak pana komisarza to interesuje, to zaraz mają tu być.

      – Nie, dzięki, posterunkowy, mam sprawę.

      Emil czuł to wyraźnie jak zapach krwi. Miał trop. Wsiadł do poloneza i wywołał fabrykę.

      – Dajcie kogoś, kto zna się na grzybach halucynogennych.

      Po kilku chwilach odezwał się głos w radiotelefonie.

      – Jestem, komisarzu, sierżant sztabowy Janeczek. Co pan potrzebuje wiedzieć?

      – Interesują mnie psylocyby.

      – Znaczy się grzybki halucynogenne?

      – Tak?

      – A co konkretnie?

      – One są trujące?

      – To znaczy czy można się po nich przekręcić?

      – Tak.

      – Nie bardzo, nie zanotowano jeszcze takiego przypadku.

      – A co się może dziać przy przedawkowaniu?

      – Delikwent się zesra po same pięty albo porzyga, ale się nie przekręci. Musiałby naprawdę bardzo dużo ich zeżreć.

      – A jakie są objawy?

      – Psylocybina, zawarta na przykład w łysiczce, powoduje halucynacje i różne inne hece.

      – Na przykład co?

      – Ślinotok, szczękościsk albo zesztywnienie ciała.

      – Zesztywnienie?

      – Tak. Koleś się wygina jak banan, bo sztywnieją mięśnie. Potem przez kilka godzin tak będzie leżał, aż wątroba rozłoży alkaloid. Wtedy ćpunek dochodzi do siebie. Będzie trochę przymulony przez dobrych kilkanaście godzin, ale raczej wróci do rzeczywistości i nic mu nie będzie. No chyba że się pomyli i zeżre zamiast łysiczki coś innego – muchomora albo jakieś inne gówno. Wtedy wygnie go w łuk i się przekręci.

      – Czemu się wygina?

      – To zależy, nie zawsze tak się dzieje. Jeśli tak, jest to dowód, że najprawdopodobniej zeżarł coś, co zawiera alkaloid atakujący układ nerwowy.

      – Dzięki.

      – Nie ma sprawy.

      Emil wiedział już, po co jedzie do prosektorium. Nie miał wątpliwości, że ktoś pomógł tym nieszczęśnikom przeprawić się na tamten świat. Potrzebował tylko dowodu.

      10.

      Znów się jej przyśnił – pomyślała. Mówił do niej, kiedy zasypiała. Słyszała jego głos. Odkąd odszedł, wciąż go słyszy. Każdego dnia.

      – Mel… Melka…. Melisa – woła ją.

      Raz szybko, raz głośno. Słyszy go. Inne głosy − kobiet, mężczyzn, dzieci − zachęcające, grożące, proszące, zniecierpliwione, przyjazne, ostrzegawcze, złowrogie. Podpowiadają, co powinna zrobić. Wypełniają głowę. I te sny. To właśnie w snach go najczęściej widuje.

      Jestem już całkiem chora, psychicznie oddzielona od rzeczywistości – myśli. Czy trauma jest taka głęboka? Przecież to tyle lat. Szpitale, sanatoria, psychiatrzy i rzekoma choroba, a nie potrafię się wciąż z tą śmiercią pogodzić. Pragnę poczuć słodki smak zemsty. Tylko to może sprawić, że zacznę żyć normalnie