Naśladowca. Erica Spindler. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Erica Spindler
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Крутой детектив
Год издания: 0
isbn: 978-83-238-9669-2
Скачать книгу
błędy. Działa zbyt szybko i pochopnie.

      – O czym mówisz?

      – To słowa Mordercy Śpiących Aniołków – wyjaśniła. – Uważa, że jego zbrodnie są doskonałe. To perfekcjonista.

      M.C. wytarła usta serwetką.

      – Rozumiem. Właśnie dlatego jest taki wkurzony. Bo ktoś go nieudolnie naśladuje.

      – Ale co to znaczy „zbrodnia doskonała”?

      – To oznacza, że nigdy nie uda się dopaść sprawcy.

      – Właśnie! – powiedziała podniecona Kitt. – A kogo nie można złapać?

      M.C. popatrzyła na nią ze zdziwieniem.

      – No, kogoś, kto wszystko szczegółowo planuje i umie przewidywać.

      – Właśnie! – powtórzyła Kitt. – Rozumiesz, właśnie o to mu chodziło! Że naśladowca działa pospiesznie i popełnia błędy.

      Zauważyła, że koleżance udziela się jej podniecenie.

      – Jeśli przestępca działa zbyt szybko, popełnia błędy, zostawia jakieś ślady… No i nie jest dostatecznie ostrożny!

      – Właśnie to było najgorsze w tych pierwszych morderstwach. Całkowity brak śladów. Nic, na czym dałoby się oprzeć.

      Przez chwilę obie milczały. M.C. sięgnęła do torby Kitt i poczęstowała się chipsem. Żuła wolno i z namysłem.

      – Z tym jest chyba podobnie – mruknęła.

      – Nie, wydaje mi się, że musimy się tylko bardziej postarać… Wiedzieć, gdzie szukać… – powiedziała Kitt. – Poza tym, rzeczywiście jest szybki. Dwie dziewczynki w ciągu trzech dni!

      – Co jeszcze charakteryzowało poprzednie morderstwa? – zaciekawiła się M.C.

      – Całkowita przypadkowość wyboru ofiar. Nigdy nie udało nam się znaleźć niczego, co mogłoby je łączyć. Oczywiście wszystkie dziewczynki miały mniej więcej dziesięć lat i były blondynkami, ale poza tym nic, na czym można by zbudować jakąś teorię.

      Ofiary seryjnych morderców pochodziły zwykle z jakiejś określonej okolicy, którą dobrze znał albo reprezentowały określoną profesję, na przykład mogły to być prostytutki. Tacy mordercy rzadko jednak opuszczali swój teren.

      – Zatem jak je wybierał?

      – Problem w tym, że nigdy do tego nie doszliśmy. – Pchnęła w stronę M.C. swoją paczkę chipsów. – Poza tym nie zapominaj, że zamordował tylko trzy dziewczynki. Prawdopodobieństwo schwytania seryjnego mordercy wzrasta z każdą ofiarą. Bundy przyznał się do dwudziestu ośmiu morderstw, a mogło być ich więcej.

      – Więc dlaczego przestał?

      Kitt wzruszyła ramionami.

      – Może trafił do więzienia za jakieś drobne przestępstwo? – rzuciła. – Takie rzeczy czasami się zdarzają.

      M.C. skinęła głową.

      – Racja.

      – Jeśli rzeczywiście rozmawiałam z Mordercą Śpiących Aniołków, to możliwe, że poznał swego naśladowcę w więzieniu.

      M.C. znowu się z nią zgodziła. Ta wersja brzmiała bardzo prawdopodobnie.

      – Pamiętasz, Lawrence Bittaker i Roy Norris poznali się w więzieniu i po wyjściu zamordowali razem pięć nastolatek. Ten facet jest bardzo dumny ze swoich „zbrodni doskonałych”. Mógł się nimi przechwalać w więzieniu.

      – Ale jest na tyle sprytny, że zapewne powiedział o tym tylko zaufanej osobie. Mordercy dzieci nie mają lekkiego życia w wiezięniu.

      – Jeśli nawet założymy, że nie istnieje żaden naśladowca, to teoria z więzieniem też ma sens. Przecież od poprzednich morderstw minęło pięć lat. Musimy sprawdzić wszystkich mężczyzn wypuszczonych ostatnio z więzień stanowych.

      Kitt odchyliła się na oparcie krzesła i zaczęła głośno myśleć:

      – Morderca Śpiących Aniołków zabił trzy dziewczynki. Przerwy między kolejnymi zbrodniami wynosiły sześć tygodni, potem nagle przestał działać. – Zamyśliła się na chwilę. – Uważa, że były to zbrodnie doskonałe. Ma na tym punkcie obsesję, dlatego do nas zadzwonił, choć w ten sposób wystawił się na ryzyko. O czym to świadczy?

      M.C. zmrużyła oczy.

      – Że jest arogancki i pewny siebie. Chce udowodnić, że jest najlepszy.

      – Nie, on uważa, że już to udowodnił. I dlatego tak się wkurzył, kiedy pojawił się naśladowca. Boi się, że te zbrodnie będą mniej perfekcyjne… i zepsują mu opinię.

      – Dlatego zapomniał o ostrożności – dodała M.C. – Musisz jednak przyznać, że miał sporo racji, a jego obawy się potwierdziły…

      Kitt zmarszczyła brwi. Tak, musiał się tego spodziewać.

      A więc wie, kim jest naśladowca.

      Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, a potem z trudem przełknęła ślinę, kiedy przyszło jej do głowy coś innego.

      Panowanie nad sobą. To, z czym ona wciąż ma problemy.

      – O czym myślisz? – spytała M.C.

      – Że jeśli Morderca Śpiących Aniołków nie był w więzieniu, a mimo to przestał zabijać, bo bał się, że go złapiemy, to musi fantastycznie nad sobą panować. To nie jest zwykły seryjny zabójca!

      – Jest groźny – stwierdziła M.C.

      – Może być znacznie groźniejszy, niż nam się wydaje – mruknęła.

      Młodsza policjantka wstała.

      – Niewiele udało nam się ustalić – stwierdziła.

      – Nie wiemy też, czy i kiedy ponownie uderzy – dodała Kitt.

      – Wobec tego poszukajmy tego, co łączy dwie ostatnie ofiary.

      – Racja. – Kitt wstała i sięgnęła po kurtkę, którą powiesiła na oparciu krzesła. – Musimy się odmeldować sierżantowi Haasowi, a potem pojedziemy do rodziców obu dziewczynek.

      ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

      Piątek, 10. marca 2006

      godz. 16.20

      Matka Julie Entzel mimo późnej pory była w szlafroku i kapciach. Gdy zobaczyła policjantki, na jej twarzy pojawił się strach, a potem nadzieja.

      – Czy… czy może coś już wiadomo? – spytała niepewnie.

      – Przykro mi, ale na razie nie – odparła M.C. – Chciałyśmy zadać pani jeszcze kilka pytań.

      Margie Entzel skinęła głową. Wyglądała na przybitą. Zaprosiła je do małego saloniku, gdzie stał telewizor nastawiony na kanał meteo. Ściszyła głos, a potem spojrzała na obie policjantki.

      – Lubię to oglądać, bo nie trzeba przy tym myśleć – rzuciła.

      Kitt skinęła ze zrozumieniem głową i pochyliła się w stronę kobiety.

      – Jestem porucznik Lundgren – wyjaśniła. – Prowadzę tę sprawę.

      Kobieta przyjrzała się jej uważniej.

      – Widziałam panią wczoraj w telewizji – przypomniała sobie. – I dzisiaj, po tym okropnym morderstwie. Boże…

      – Właśnie. – Kitt zerknęła na partnerkę, a następnie przeniosła wzrok na panią Entzel. – Obiecuję,