ledwie zdarzy się spotkać na długim dniu w lecie, najmiluchniejszy, najdostojniejszy kawaler. "Więc koniecznie musisz grać Pyrama.
SPODEK. Zgoda, przyjmuję. Ale w jakiejże brodzie będzie mi najstosowniej wystąpić?
PIGWA. W jakiej ci się podoba.
SPODEK. Przywdzieję albo brodę słomianego koloru, albo brudno-pomaranczową, albo jaskrawopurpurową, albo doskonale żółtą jak złoto we francuzkich czaszach.
PIGWA. Tylko że na francuzkich czaszkach często ani włoska nie widać. Musiałbyś przeto wystąpić z wytartem czołem. Ale panowie, oto wasze role. Błagam, obowiązuję was, wymagam, byście się ich nauczyli do jutrzejszej nocy. Macie się zejść ze mną w gaju za pałacem, o milkę od miasta, skoro księżyc zaświeci. Tam odprawimy próbę, bo gdybyśmy się zebrali w mieście, nie opędzilibyśmy się ciekawym, a tak poszłyby w świat nasze zamysły. Tymczasem przygotuję spis przyborów, jakich nasza sztuka wymaga. Proszę, nie zróbcie mi zawodu.
SPODEK. Przyjdziemy, a będziem tam mogli jeszcze mężniej i rozwięźlej próbę odegrać. Nie żałujcie trudu, nauczyć się doskonale, a teraz bądźcie zdrowi.
PIGWA. Miejscem spotkania będzie dąb książęcy.
SPODEK. Dość. Przyjdziem, choćby pioruny trzaskały.
(Wychodzą).