– Mogą być mrożone.
W końcu udało nam się przygotować schemat działania. Trzeba było tylko wcielić go w życie.
– Czekał specjalnie na tę okazję – powiedział Jacek, wyciągając z barku szampana. – Kiedyś dostałem w prezencie.
– Może poczekamy na owocne wdrożenie naszego planu?
– Z tej okazji będzie kolejny szampan. – Roześmiał się. – Truskawki też mam, jak chciałaś.
– Ja chciałam truskawki? – zdziwiłam się. – Nigdy wcześniej nie piłam szampana z truskawkami.
– Ja chyba też nie. – Pokręcił głową.
Nalał alkohol do kieliszków, po czym do każdego wrzucił kilka mrożonych owoców.
– Dziękuję, Aniu – powiedział. – Bez ciebie nie zrobiłbym tego. Tkwiłbym dalej w tamtym miejscu, myśląc, że ze wszystkim dam radę. Miałaś rację. Czas na zmiany.
– Zatem za zmiany. – Podniosłam kieliszek.
– Do dna?
– A szampana się pije do dna?
– Nie wiem – powiedział Jacek. – Możemy wypić do dna. Za zmiany!
Szampan był nieziemski. Czy tak smakuje sukces? Chyba tak. Kolejny kieliszek był za nasze zdrowie, potem piliśmy nawet za panią Kasię.
Bąbelki szumiały w naszych głowach. Wyjęłam z kieliszka truskawkę, która wypadła z mojej dłoni i potoczyła się za dekolt bluzki.
Jacek to zauważył.
– Powinienem cię ratować – powiedział.
– Przed czym?
– Przed truskawką. – Zbliżył się do mnie i powiódł palcem po czerwonym śladzie, który owoc zrobił na moim dekolcie, po czym wziął palec do ust. Cały czas patrzył mi w oczy.
– Chyba powinieneś mnie ratować – powiedziałam cicho.
Nachylił się nade mną i zaczął scałowywać truskawkowy sok. Szybko znalazł drogę do zaginionego owocu. Tamtej nocy kochaliśmy się po raz pierwszy. Nie myślałam wtedy o tym, czy robię dobrze. W moich żyłach płynął szampan, który powodował, że jeszcze intensywniej odczuwałam pocałunki Jacka. Kręciło mi się w głowie. Wtedy nie wiedziałam, od czego – nadmiaru emocji czy alkoholu.
Po wszystkim wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy do niego. Następnego dnia obudziłam się naga, w obcym łóżku, z mężczyzną, który chyba tak naprawdę nie był dla mnie nikim więcej niż szefem.
Tamtego dnia wstałam z łóżka szybciej, niż Jacek się obudził. Gdy otwierał oczy, byłam już ubrana.
– Poszaleliśmy trochę, co? – zapytał.
– Trochę – powiedziałam, nie patrząc mu w oczy. – Jacek… Za dużo szampana… Ja naprawdę cię lubię, ale…
– Aniu, spokojnie – przerwał mi. – Nie musisz się tłumaczyć. Jesteśmy dorośli, bez zobowiązań, mieliśmy ochotę spędzić miło czas…
– Tak, właśnie tak. – Czułam, że mam kaca. Ale chyba bardziej moralnego.
– Chodź się przytul – powiedział.
Przytuliłam się do niego mocno. Nie chciałam się czuć tak, jak się czułam. Miałam wrażenie, że jestem w zupełnie innym miejscu, niż powinnam być. I na pewno nie w tych ramionach, które zaplanował dla mnie los. O ile w ogóle jakieś zaplanował.
Nasze relacje z Jackiem były dziwne. Po tamtej wspólnej nocy obiecywałam sobie wielokrotnie, że już nigdy więcej… Jednak wiele razy lądowaliśmy razem w łóżku, a to po imprezie firmowej, to po jego rozstaniu z dziewczyną. Oboje próbowaliśmy ułożyć sobie życie. Raczej z mniejszymi niż większymi sukcesami. Ja szukałam miłości przez portale randkowe, Jacek, jak się okazało, również. Po tym, jak umówiliśmy się ze sobą na randkę, zupełnie o tym nie wiedząc, też spędziliśmy noc razem.
– Jacek, ja wielokrotnie zastanawiałam się nad tym, co my robimy.
– Uprawiamy seks – powiedział wprost. – A poza tym się lubimy.
– Czy to ma jakiś sens? – zapytałam.
– Jest ci z tego powodu źle?
– Nie. Już nawet nie jest mi źle. Nawet nie mam wyrzutów sumienia. Po prostu czasem mam ochotę przytulić się do mężczyzny i ty jesteś w pobliżu.
Wiedziałam, że poza przyjaźnią i seksem nic nas nie łączy. Wielokrotnie zastanawiałam się, czy to wystarczy, by z kimś być. By dzielić każdy dzień, oglądać się co rano, przeżywać z nim codzienność, gdy ma zły humor, albo co gorsza znosić go, gdy sama nie będę w dobrym nastroju. Nie umiałam znaleźć odpowiedzi na to pytanie.
– Czy ty go w ogóle kochasz? – zapytała mnie któregoś dnia Alicja.
– Nie.
– To po co z nim jesteś?
– Ale ja z nim nie jestem – zaprzeczyłam.
– Sypiasz z nim.
– Tak.
Ala pokręciła głową.
– Moim zdaniem życie weryfikuje nasze wcześniejsze wartości – powiedziałam cicho.
– To znaczy, że możesz bzykać się z kim popadnie?
– Ala, nie z kim popadnie – obruszyłam się.
– A on? – zapytała. – Co on myśli o tym wszystkim?
– Nie wiem. – Pokręciłam głową.
– Nie rozmawiacie ze sobą?
– Oczywiście, że rozmawiamy – zaperzyłam się.
– No to co on mówi? – Czułam się jak na przesłuchaniu.
– Nic. Lubimy się, jest nam razem dobrze w łóżku.
Alicja westchnęła.
– Popatrz, to ja zawsze byłam ta nieprzyzwoita. Nie ty.
– Nie czuję się nieprzyzwoita. Po prostu gdy jesteś po trzydziestce, łatwiej ci iść do łóżka z przyjacielem niż jak masz dwadzieścia lat. Wtedy jeszcze wierzysz w miłość do grobowej deski, czekasz na księcia z bajki, chcesz zachować dziewictwo dla tego jedynego. Gdy jesteś po trzydziestce, już chyba w to nie wierzysz.
– Może właśnie przez to, że sypiasz z nim, zamykasz sobie drogę do poznania kogoś innego – zasugerowała.
– Nie zamykam sobie – zaprzeczyłam stanowczo.
– A gdyby on kogoś poznał?
– Ucieszyłabym się – odpowiedziałam szybko.
Może zbyt szybko.
– Na pewno? – Alicja spojrzała na mnie z powątpiewaniem. – Nie miałabyś go już na wyłączność.
– Pogodziłabym się z tym – powiedziałam stanowczo.
Nie byłam jednak tego pewna. Niby nie kochałam Jacka, ale taki układ był dla mnie bardzo wygodny. Niejednokrotnie zastanawiałam się, czy może na tym polega miłość? Może uczucie po trzydziestce wygląda zupełnie inaczej niż to nastoletnie? Pamiętam, że kiedyś wydawało mi się, że miłość to przyjaźń i wzajemna fascynacja seksualna. Teraz wiem, że niestety to nie wystarczy. Miłość jest czymś więcej, czymś, czego bardzo brakowało