Magdalena nie chce myśleć o przyszłości. Niech ta chwila trwa, niech nie trzeba będzie podejmować żadnych decyzji. Ale jak długo można nie nazywać tego, co się między nimi dzieje?
Joanna jest rozdarta. On dał jej wszystko, On poświęcił się dla niej. A ona Go zawodzi, ona Go zdradziła.
Ale przecież to On postawił na jej drodze Magdalenę. Może wystawia na próbę, a może chce, żeby ją kochała? Miłość jest czystym dobrem, nie może być złem. A Joanna chce poświęcić swoje życie dla miłości. Dla Niego. Dla niej.
Z Nim chce się połączyć. Z Nim być jednością. W Jego miłości zatopić.
Ale On nie jest cieleśnie. Nie rozmawia. Nie przytula.
Sama siebie musisz utulić.
A Magdalena jest obok. Pyta, uśmiecha się, dotyka. Fascynuje, zachwyca, pociąga. Czy Joanna ma dla niej zostawić to życie, gdzie są wszystkie odpowiedzi, gdzie nie ma lęku?
Całą noc sama modli się w kaplicy.
Zacznie wszystko od początku. Odejdzie do misjonarek miłości. Poświęci Magdalenę.
Magdalena jest wściekła. Robi wszystko, żeby zmylić Jankę i wykraść dla nich jeszcze jedną chwilę, a Joanna ją zostawia? Jak tak, to koniec! Joanna podczas komplety słabnie, dostaje krwotoku z nosa. Siostry odprowadzają ją do pokoju. Będzie, co ma być.
Raban na korytarzu. Ktoś szarpie ją za ramię, idź do Magdaleny, zanim zrobi coś głupiego. Joanna z daleka widzi swoją współsiostrę, która miota się po pokoju. Ze złością wrzuca jak popadnie rzeczy do plecaka. Joanna zamyka drzwi i siada na łóżku. Patrzy na plecak, duży, zielony, na stelażu. Patrzy na Magdalenę. I nie poznaje siebie, kiedy mówi: – To co, idziemy stąd?
O dwudziestej drugiej docierają na przystanek autobusowy. Mistrzyni wyjechała, nie żegnają się. Nie mają nawet na bilet. W zakonie nie wolno mieć swoich pieniędzy. Ciągną za sobą cały dobytek, tylko kołdry się nie zmieściły. Od klasztoru biegną siostry junioratki i przerażone postulantki. Welony rozwiane, krzyczą: Siostry! Poczekajcie! Chwila wahania. Wysiadają z autobusu.
Mistrzynię zastępuje siostra Beniamina. Mówi, żeby zostały chociaż do rana, bo gdzie teraz pojadą. Kładzie je w pokoju gościnnym. Nie śpią całą noc. Co teraz? Jak to będzie? Rano oficjalne rozmowy. Czy na pewno tego chcą? Już wiedzą, że na pewno. Gdzie pojadą? Do rodziców Magdaleny. Dostają pieniądze na bilet. Wychodzą. Jest piękny czerwcowy poranek. Świeci słońce.
Wolność. Już nie postulantki, nie dominikanki, tylko my, dziewczyny, które chcą być razem! – unosi je beztroska zakochania i rozpiera radość.
Siostra zakonna powinna przejść przez ziemię jako pewnego rodzaju tchnienie, tchnienie wśród rozpasanych namiętności, aby je opanować, tchnienie świętości wśród ludzkich grzechów, aby je zwalczyć i usunąć z życia.
A zatem najpierw musisz się nauczyć zapominać o sobie, o swoich naturalnych wymaganiach i o chwilowych przyjemnościach, musisz najpierw się nauczyć miłować ofiarę, całkowite wyrzeczenie się siebie, oraz zdobyć intensywne życie duchowe.
Wpatruj się w Ukrzyżowanego, który więcej od ciebie wycierpiał, i do tego nie z własnej winy. Spójrz na swoje grzechy, do których odpokutowania nastręcza się doskonała okazja. Popatrz także na grzechy ludzkości, za które pokutować każe ci twoje powołanie, aby wyjednać dla ludzi boskie zmiłowanie.
SIOSTRA DOROTA
Pamiętnik siostry Doroty: cztery zeszyty w kratkę zapisane maczkiem czarnym długopisem. Cztery lata w klasztorze. W pierwszych dwóch z postulatu głównie cytaty z Pisma, fragmenty wierszy, książek, nie tylko religijnych. Domyślam się, że to drogowskazy, które miały kierować Dorotę w stronę tego, co najważniejsze. Kolejne dwa zeszyty to pamiętnik nowicjuszki, potem junioratki. Trudno czytać go w autobusie, bo spomiędzy kartek wysypują się święte obrazki z Matką Boską, zasuszone kwiaty i wycinki z gazet. Na jednym fotografia obrazu Martwy Chrystus Hansa Holbeina.
Na okładce wykaligrafowane:
„W codzienności składamy dar z siebie przez gesty ofiary, często niepozornej i ukrytej”.
Tak miało być każdego dnia, w każdej minucie i każdej sekundzie. Życie zakonnicy miało być nieustannym wyrzeczeniem, ale tak, żeby nikt tego nie widział. Żeby przypadkiem nie służyło wyścigowi do świętości. Przechwalaniu, która bardziej dziś się umartwiła.
Choć zgromadzenie z ducha było franciszkańskie, ale radować siostry miały się poprzez cierpienie. Skąd Dorota o tym wie?
Po pierwsze, powiedziała jej to Mistrzyni. Że należy codziennie składać małe ofiary, codziennie w cichości się umartwić.
Po drugie, Papież właśnie uczynił Faustynę świętą. A w swoim Dzienniczku pisze ona:
Za każde upokorzenie podziękuję Panu Jezusowi, szczególnie pomodlę się za osobę, która mi dała sposobność upokorzenia. Wyniszczać się będę na korzyść dusz. Nie liczyć się z żadną ofiarą, ścieląc się pod stopy Sióstr, jako dywanik, po którym nie tylko mogą chodzić, ale i swoje stopy mogą obcierać. Pod stopami Sióstr jest dla mnie miejsce. Będę się o nie starać w praktyce w sposób niedostrzegalny dla oka ludzkiego. Wystarcza, że Bóg widzi.
Po trzecie, wzorem takiego życia jest święta Tereska od Dzieciątka Jezus, a Jan Paweł II ogłosił ją Doktorem Kościoła.
Tuż przed obłóczynami Mistrzyni zapytała: Czy chcecie być świętymi? Dorota odpowiedziała, że nie, że przyszła, by zbliżyć się do Boga. Mistrzyni aż zaparło dech w piersi: – Tu jest obowiązek dążenia do świętości! To jest istota bycia w zakonie! Wszystko zmarnujecie, jeśli tego nie zrobicie!
Nikt nie wyjaśnia, co to znaczy być świętą. Ale skoro tak nakazuje Mistrzyni, to Dorota pragnie zrobić wszystko, żeby być jak najlepszą zakonnicą.
Czyta Dzieje duszy i chce być taka, jak święta Tereska. Chce pójść jej małą drogą. Tak jak ona oddać się Bogu, uznać swoją nicość i cierpieć z radością, bo „dusza odczuwa szczęście, gdy poświęca się dla Jezusa”.
Na wzór Tereski układa swoją małą drogę:
Na rekreacji dosiadać się do sióstr, za którymi nie przepada. Słuchać ich z zainteresowaniem, choćby umierała z nudów. Podczas posiłków odmawiać sobie wszystkiego, co lubi. Czyli jabłek, agrestu, winogron i czekolady. Jeść to, czego nie znosi, czyli cebulę. Taką żywą, parzącą, ostrą. Taką, której nie może przełknąć. W czasie wolnym nie czytać, choćby nie wiem jak za tym tęskniła. Nie zaglądać do biblioteki, żeby nie mieć pokus. W kaplicy nie rozpraszać się podczas modlitw. Oddać się Jezusowi cała. A kiedy nie wychodzi, to starać się jeszcze mocniej. Wierzyć w głos Pana, który pomoże jej dążyć do doskonałości.
Mistrzyni doradza, aby wzorem dwóch świętych, Faustyny i Tereski, prowadziła dzienniczek. Niech zapisuje w nim swoje grzechy i uchybienia oraz postanowienia poprawy. Będzie widziała swoje postępy. Dorota więc skrupulatnie wszystko notuje.
DZIENNICZEK
Nowicjat,