Cywilizacja komunizmu. Leopold Tyrmand. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Leopold Tyrmand
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Биографии и Мемуары
Год издания: 0
isbn: 978-83-7779-136-3
Скачать книгу
podstawie jej cech indywidualnych, został twardo wymazany raz na zawsze z rzeczywistości społecznej kształtowanej przez komunizm. Społeczeństwo komunistyczne stało się tym samym tworem ściśle klasowym i hierarchicznym. Ludzie w nim są surowo dzieleni na lepszych i gorszych, mniej lub bardziej wartościowych, wyższość zaś i niższość określają ustalone przez komunistów kryteria. W takim układzie stosunków wykonywany zawód jest źródłem społecznego prestiżu i wagi, podczas gdy pozycja w ramach nowych hierarchii stanowi o akcesie do przywilejów niepozostających w żadnym związku z indywidualną wartością moralną czy przydatnością społeczną. Większe znaczenie ma to, co człowiek robi, niż jak to robi lub w jakiej proporcji działalność jego jest pożyteczna dla społeczeństwa, czy choćby jego własnego rozwoju osobowego. Symbole społecznej pozycji i stanu eksponowane są powszechnie i natrętnie; mają one takie samo znaczenie i taką samą siłę oddziaływania, jak niegdyś symbole arystokratyzmu w społeczeństwie feudalnym, w którym znikczemniały i głupi szlachcic dysponował możliwościami całkiem niedostępnymi pełnemu talentów i moralnych zalet mieszczaninowi. Mimo że narodziny w rodzinie robotniczej nie stanowią o żadnych konkretnych korzyściach czy powodzeniach, zawierają one w sobie krzepki potencjał pięcia się w górę, ofiarowany na kredyt i za nic w zamian. Pochodzenie robotnicze nie zapewnia awantaży automatycznych, lecz kryje w sobie potęgę formuły „Stoliczku, nakryj się!”, która – w rękach zdolnych do umiejętnej eksploatacji – okazać się może w późniejszym życiu kopalnią ułatwień, zysków i przyzwoleń na każdy manewr, dozwolony lub zakazany. Przede wszystkim zaś, darzy ono beneficjenta owym szczególnym poczuciem pewności siebie, gdy niepowodzenia grożą człowiekowi z każdej strony. I to poczucie jest nieocenioną wartością w komunizmie.

      Marksizm-leninizm oraz wszystkie komunistyczne konstytucje państwowe posługują się terminem Lud, oraz gramatycznymi pochodnymi tego słowa, w sensie jakiejś suwerennej, realnie istniejącej jakości, obdarzonej w państwie komunistycznym wszelkim możliwym przywilejem nadrzędności. Teoretycznie, Lud jest wartością najwyższą i autonomiczną, zgodnie zaś z zasadami dialektyki dzieli się on na trzy klasy społeczne: robotników, chłopów i tzw. pracującą inteligencję. Nominalnie, klasy te zrównane są w swych prawach i obowiązkach, oraz zgodnie i bezstronnie reprezentowane są przez partię komunistyczną. Rzeczywistość okazuje się jednak bardziej zniuansowana. Według doktryny partia komunistyczna jest w swym założeniu partią robotniczą i okoliczność ta ma zasadniczy wpływ na formowanie się nowych mitologii, bieżących wartościowań i najnowszych snobizmów. Czyli rozbudowuje nową infrastrukturę nierówności społecznych. Z której z kolei wynika, że być robotnikiem jest o wiele lepiej niż być chłopem, zaś znacznie lepiej niż być przedstawicielem inteligencji pracującej. Jeśli trzy osoby o tych samych indywidualnych kwalifikacjach, lecz o trzech różnych pochodzeniach społecznych starają się o tę samą pracę czy stanowisko, to – o ile rzadki wypadek chemicznego braku protekcji czy tzw. poparcia wchodzi w grę – otrzyma je ten, kto dysponuje pochodzeniem robotniczym. Gdy trzej pisarze piszą trzy powieści o trzech postaciach literackich wywodzących się z trzech różnych środowisk klasowych, ów, który pisze o robotniku, otrzyma nagrody i rozgłos niepozostające w żadnej proporcji do obiektywnej wartości jego dzieła. Noworodkowi w komunizmie nie wolno o tym zapominać. Gdy później w życiu zapragnie on zapuścić się w wyższe regiony sukcesu, nieocenioną pomocą będzie finezyjnie tu i ówdzie rzucona uwaga o swym robotniczym pochodzeniu. W komunizmie istnieje kilka kręgów wyniesionych, czyli dobrego towarzystwa, i każdy gotów jest przygarnąć przedsiębiorczego potomka robotników. Należy jednak wiedzieć, jak podkreślać tę właściwość zależnie od okoliczności.

      W milieu więcej artystycznym czy intelektualnym dobrze jest uwypuklać swe robotnicze pochodzenie ze szczyptą ostrożnej, wyszukanej ironii i wyrafinowanym podtekstem odżegnywania się, dając w ten sposób do zrozumienia, że osobiste powodzenie osiągnięte zostało wbrew różnym rodzinnym upośledzeniom i mimo społecznych zaszeregowań. W towarzystwie bardziej oficjalnym osób rządowych czy partyjnych zaleca się umacnianie ich teoretycznych i zupełnie nonsensownych wyobrażeń, że sytuacja robotnika w komunizmie jest rogiem obfitości przywilejów i korzyści materialnych, robotnicze zaś dzieci stanowią najzdrowszy i najbardziej wartościowy element narodu; w konsekwencji, rzeczą korzystną jest utrzymywać, że wszelkie osobiste dokonania i sukcesy są błogosławionym skutkiem pochodzenia robotniczego, dzięki któremu życie staje się przedsięwzięciem radosnym i obfitującym w oficjalnie zadekretowane szczęście – w ten sposób umacniając dygnitarzy w ich idiotycznych złudzeniach, co z kolei zawsze się stać może źródłem dalszych pożądanych sukcesów, jakże przydatnych każdemu człowiekowi z ubogiej rodziny robotniczej. W końcu – jeśli przyszłoby kiedykolwiek później w życiu potomkowi robotników wkroczyć na drogę otwartej opozycji przeciw komunistycznemu reżymowi, opinia publiczna obdarzy go zwielokrotnionym uznaniem i entuzjastycznym aplauzem. „Nawet on…”, zachwycą się wrogowie, „krew z krwi i kość z kości proletariusza…” – a popularność jego rosnąć będzie w postępie geometrycznym. Dla porządku zaznaczyć jednak trzeba, że po aresztowaniu za opozycyjną działalność narażony on będzie na kilka dodatkowych cierpień i zniewag. Oficer śledczy, w przypływie łatwo zrozumiałej goryczy, wrzucić mu może kilka ponadprogramowych kopniaków w brzuch, zaopatrzonych w wyjaśniającą uwagę: „Nawet ty, sukinsynu, przeciw nam…”. Podstawą powodzenia noworodków w komunizmie jest tedy precyzyjna świadomość tego, jak ciężko jest być nonkonformistą czy autentycznym przeciwnikiem, nawet jeśli przychodzi się na świat w robotniczej rodzinie.

      Urodzić się w chłopskiej chacie nie jest najgorzej, lecz dezorientująco. Zgodnie z Literą Zakonu chłopi dzielą się na trzy kategorie: biednych, średnich i bogatych, lecz klasyfikacja ta opiera się na niezwykle mętnych pomiarach. Na przykład: bogaty rolnik, któremu zdarzyło się oddać jakieś usługi komunistom przed ich dojściem do władzy, zaraz po owym dojściu zaklasyfikowany zostaje jako biedniak, co w konsekwencji czyni go niezwykle zamożnym, albowiem jego stan posiadania nie ulega zmniejszeniu, podczas gdy jego zdolność do ekonomicznego manewru rozszerza się niepomiernie. Innymi słowy, zostaje on obdarzony przywilejami niedawno eksploatowanych i przyzwoleniem do dalszego eksploatowania. Niemniej, noworodek musi wiedzieć o niebezpieczeństwach kryjących się w pochodzeniu z wieśniaczej kołyski. Jeśli, na przykład, później w życiu zapragnie on kariery politycznej, sławy, honorów czy nagród literackich, współzawodnicy jego zawsze postarają się dowieść, że jest on potomkiem wiejskich bogaczy – nawet jeśli w rzeczywistości ujrzał on światło dzienne w najnędzniejszej z lepianek, a w dzieciństwie spał z bydlątkami i jadał trawę na śniadanie. W ogóle przekonywające i skuteczne posługiwanie się przedrewolucyjną nędzą i ubóstwem jest sprawą skomplikowaną i trudną: dla prawdziwego marksisty-leninisty bowiem liczy się nie obiektywne uwarunkowanie materialne ofiary kapitalizmu, lecz jego przydatność dla sprawy komunizmu. Stąd niewiele znaczy, że ktoś umierał z głodu przed rewolucją – ukazać trzeba, w sposób nieodparty, jak bardzo jego głód przyczynił się do zwycięstwa rewolucji, proletariatu, komunizmu. Na ogół każdy jest zawsze podejrzany o to, że pochodzi z wyzyskiwaczy, a usiłuje podszyć się pod dziecko wyzyskiwanych. Wrogowie potomka autentycznych oraczy nie zaniedbają żadnej okazji, aby pogłębić odmęt możliwych podejrzeń. Niezliczone plotki określą z bezbłędną precyzją miejsce, w którym ojciec pretendenta do kariery zakopywał w nocy złote dolary, nawet gdy nie posiadał nigdy w życiu nie tylko skrawka ziemi do kopania, lecz nawet łopaty. Chłop bogaty jest zaś dla komunistycznego ortodoksy wcieleniem grzechu: samo pojęcie emanuje wonią występku podobną do owej, jaka dręczy pobożnego chrześcijanina, gdy słyszy o rozpuście wśród zakonnic.

      To samo dotyczy pracującej inteligencji, której pozycja w hierarchii społecznych możliwości ulokowana jest o stopień poniżej chłopstwa. Inteligencja pracująca ma w oczach komunistycznych władców wielce dwuznaczną wartość społeczno-moralną. Służy ona nieustająco jako kozioł ofiarny i łatwy cel różnorakich oskarżeń, z których dwulicowość okazała się na przestrzeni lat istnienia komunizmu najpopularniejsza. Stąd nowonarodzony w rodzinie inteligenckiej liczyć może czasem