– Wsiadaj do samochodu – nakazał. Zamrugałam kilka razy, próbując przetrawić to, że miałabym siedzieć w samochodzie Keirana… sam na sam… z nim.
– Dzięki, ale sama mogę pojechać do szkoły.
Wiedziałam, że za nic nie wsiądę z nim do tego samochodu. Wtedy znaleźlibyśmy się zbyt blisko siebie – oddychalibyśmy tym samym powietrzem. A ja już byłam boleśnie świadoma jego ciała, chociaż nie staliśmy blisko. Nie chciałam się męczyć.
Zignorowałam go, obróciłam się i ruszyłam do swojego samochodu. Podejrzewam, że to dlatego po chwili przerzucił mnie sobie przez ramię i wrzucił do swojego samochodu. Zajął miejsce kierowcy, zanim zdążyłam poprawić pozycję. Sięgnęłam do klamki i usłyszałam:
– Nie jestem cierpliwym człowiekiem, Monroe – warknął ostro, a ja szybko porzuciłam plan o ucieczce.
Boże, on mnie zabije – zabije i wrzuci moje ciało do rzeki. Serio, zbyt często oglądam Prawo i porządek. Już widzę ten napis na moim nagrobku: „Jej żałosny żywot był przepełniony strachem i problemami wynikającymi z tego, że zostawili ją rodzice. Może to dobrze, że nie żyje. Tylko tyle byliśmy w stanie jej dać”.
– Posłuchaj. Wiem, co się wydarzyło rok temu, i wiem, jak to wygląda, ale mówię ci, że nie miałam nic wspólnego z tym, że cię aresztowano! – krzyknęłam, nie dbając o to, że podniosłam głos na pieprzonego Keirana Mastersa. Mój los i tak już był przesądzony.
Nie odpowiedział, ale widziałam, jak drga mięsień w jego szczęce. Wyjechał z podjazdu, a moje zdenerwowanie wzrosło dziesięciokrotnie. Six Forks otaczały rozległe i odosobnione tereny leśne, skąd nikt nie usłyszałby moich krzyków. Jeździliśmy przez jakieś dziesięć minut. Niemal przez cały ten czas wstrzymywałam oddech. Dotarliśmy do sześciu rozwidleń, skąd miasto wzięło swoją nazwę. Zaczęłam panikować, kiedy skręcił w drogę przeciwną do tej prowadzącej do szkoły.
O Boże. Och nie… Cholera!
– Wypuść mnie. – W tej chwili już się mocno trzęsłam. – Wypuść mnie… Wypuść mnie z tego pieprzonego samochodu! – wrzasnęłam, kiedy jechaliśmy długą drogą prowadzącą do lasu.
Zaparkował, kiedy znaleźliśmy się z dala od ludzkich osiedli, i wyłączył silnik. Zignorował moje krzyki i wysiadł z samochodu, by go obejść i zatrzymać się po mojej stronie. Gorączkowo szukałam w torebce telefonu, żeby zadzwonić po pomoc, przeklinając się jednocześnie za to, że w ogóle wsiadłam z nim do auta. Szarpnięciem otworzył drzwi, złapał mnie za ręce, a potem przycisnął do boku pojazdu.
– To nie zajmie długo i mówię to, bo mam przeczucie, że twoja mała przyjaciółeczka nie zawaha się zadzwonić na policję, jeśli szybko się nie zjawisz, więc słuchaj. – Gapiłam się na niego, zastanawiając się, czy to się dzieje naprawdę. – Wrobiłaś mnie…
– Przysięgam, że to nie byłam ja…
Złapał mnie za gardło. To było ostrzeżenie.
– Skończyłaś mówić – warknął. To zabrzmiało raczej jak rozkaz niż pytanie. Odwróciłam wzrok, bo nie mogłam znieść jego przenikliwego spojrzenia, które przeszywało mnie na wylot. – Patrz na mnie. – Nie zamierzał mi tego ułatwiać. – Mam rachunki do wyrównania i to się wiąże z tobą. I tylko z tobą.
Poczułam, że delikatnie przesuwa kciukiem po mojej szyi, ale tak szybko zabrał rękę, że zaczęłam się zastanawiać, czy sobie tego nie wyobraziłam.
– Od teraz bez mojej wiedzy nie robisz niczego. Będę wiedział, kiedy jesz, pijesz, a nawet kiedy oddychasz. – Popatrzyłam na niego, jakby wyrosła mu druga głowa. – Każda twoja chwila będzie moją. Twoje myśli, nadzieje, marzenia, to wszystko będzie moje. Zawsze będę wiedzieć, gdzie jesteś i co robisz. Jesteś moja… przynajmniej przez następny rok. – Uśmiechnął się drwiąco.
– Za kogo ty się masz? – zapytałam, bo w tej chwili gniew przyćmił mój strach. Spodziewałam się po nim wiele, ale nie tego. To brzmiało jak niewolnictwo. Wciąż nie rozumiałam, dlaczego mnie po prostu nie zabił, by mieć to z głowy. Od lat bawił się ze mną w kotka i myszkę.
– Ukradłaś mi wolność. – Jego ostry ton drażnił moje nerwy. Widziałam, jak drga mu szczęka, więc domyśliłam się, że tracił już cierpliwość. – Odebrano mi wolność na cały rok, a teraz ty poczujesz, jak to jest.
Wciąż nie rozumiałam, czego chce i co mu da odebranie mi wolności. Liczył na przejęcie nade mną kontroli, tyle było jasne, ale pragnął czegoś jeszcze. Widziałam to w jego płonących oczach.
Przełknęłam strach i zignorowałam niepokój, który umiejscowił się w moim żołądku.
– Czego chcesz? – zapytałam.
– Oboje doskonale wiemy, czego chcę.
Pokręciłam przecząco głową, bo zaczynałam się domyślać. Nie miałam nic innego, czego mógłby chcieć, a jego spojrzenie nie pozostawiało złudzeń.
Podszedł do mnie i oparł ręce o dach samochodu po obu stronach mojej głowy. Plecami przyciskałam się do drzwi i czułam się jak w klatce, zamknięta przy jego twardym ciele, tonąca w świeżym zapachu jego żelu pod prysznic. Jego wysokie ciało całkowicie blokowało mi widok, więc byłam zmuszona patrzeć wyłącznie na jego szeroką klatę.
– Chcę jedynej rzeczy, dzięki której przestaniesz być tak cholernie niewinna. Od dawna tego pragnę, Monroe, a ty mi to dasz.
– A jeśli odmówię?
Spojrzałam w jego oczy, które były niemal czarne od pożądania. On chyba nie oczekiwał, że… Prawda? Uśmiechał się do mnie złowieszczo i bez humoru. Moje serce zaczęło walić jak młotem, a żołądek skręcił się z napięcia.
– Oddaj mi się… albo twoja ciotka zniknie, tak jak twoi rodzice.
Byłam pewna, że to zrobi. Jeszcze tylko nie wiedziałam jak. Przeszył mnie dreszcz, gdy weszłam do szkoły oszołomiona. Myślałam, że Keiran jest zwykłym szkolnym dręczycielem i nikim więcej. Ale teraz zaczęłam sądzić, że w głębi niego kryło się coś mroczniejszego, co tylko czekało, by się ujawnić.
A ja byłam idiotką, która dopiero to pojęła.
Tak naprawdę nigdy nie powiedział, że ją zabije. Ale co innego mógłby mieć na myśli? Zabije moją ciocię, jeśli nie dam mu tego, czego chce. Po drodze do szkoły przypomniałam sobie jeszcze naszą rozmowę.
– Dlaczego to robisz? – wydusiłam. Czy naprawdę chciałam to wiedzieć?
– A co cię powstrzymuje przed wrobieniem mnie znowu, tym razem tak, że zamknięto by mnie do końca życia? Nienawidzę cię, ale to już wiesz. I nie ufam ci, więc muszę mieć cię na oku.
Zacisnęłam powieki, kiedy wyznał, że mnie nienawidzi. Tak, wiedziałam o tym, ale usłyszenie tego było jeszcze bardziej bolesne.
– Mógłbyś po prostu zostawić mnie w spokoju – zasugerowałam.
Moja odpowiedź chyba go rozbawiła.
– Nie ma mowy. Wciąż masz coś, czego chcę – odparł.
Szłam korytarzami w milczeniu, niepewna, co powinnam zrobić. Keiran był dla mnie zbyt potężnym przeciwnikiem, bym mogła z nim walczyć i wygrać. „Tak jak zabiłem ją”, powiedział. Myślałam o niej. To przez nią teraz się bałam. Ale kim była ta ONA? Czy zginęła, bo się mu sprzeciwiała?