Pola przyglądała się pani Joli, która nerwowo obciągała rękawy w znoszonym sweterku. Dziewczyna zauważyła, że był mocno zmechacony. Cośścisnęło ją za serce. Kiwnęła głową, bo nie mogła wydobyć z siebiesłowa. W gardle miała potężną gulę.
Pani Jola odłożyła skrzyneczkę ze zdjęciami i podeszła do Poli. Uklękłaprzed nią.
– Dziecko – powiedziała. – Bądź szczęśliwa dla siebie. Żyj za Pawła –dodała, choć zaraz wycofała się z ostatniego zdania. Nosiła w sobie odlat ciężar wyrzutów sumienia. Syn nie mógł ich dźwignąć, więc wzięła jena siebie. Teraz jednak spoglądała w oczy Poli i miała wrażenie, że możeto kres tej wędrówki z pochylonym karkiem. – Dziecko moje – zaszlochałaponownie. Przytuliła się do jej kolan. Pola położyła dłoń na jejplecach. Czuła drżenie jej ciała. Nachyliła się nad nią. Pocałowała w głowę.
– Pani Jolu – szepnęła. – Proszę nie płakać. – Pociągnęła nosem. Z trudem panowała nad tym, by się nie rozbeczeć.
– Jestem szczęśliwa, że wychodzisz za mąż. Niech cię Bóg błogosławi –dodała i zrobiła na jej czole znak krzyża. Potem zanurzyła dłoń w kieszeni. Kiedy wyciągnęła ją przed Polę, z jej palców zwisał drewnianyróżaniec. – Weźmiesz go ode mnie? Każdego dnia modliłam się za ciebie. I za to, by Bóg wybaczył mojemu Pawełkowi.
– Ale… Ale to przecież nie jego wina. To był nieszczęśliwy wypadek.
– On prowadził ten motocykl, więc był za ciebie odpowiedzialny. Byłaśdzieckiem…
Kobieta znów się rozpłakała i położyła głowę na kolanach Poli. Jejciałem wstrząsały spazmy. Nie umiała przestać płakać. Jakby przez tewszystkie lata czekała na ten dzień. Fala rozpaczy wylała się, bypozwolić jej i Poli zacząć żyć na nowo.
– Polduś… Polduś. – Pola usłyszała w myślach ciepły głos Pawła. Nieumiała się powstrzymać. Ryknęła głośnym płaczem i wtuliła się w Jolę.Zamknęła oczy i oddychała zapachem mamy byłego chłopaka. Był tak znajomyi taki realny!
– Dziękuję…
12
– Przesyłka do pani Agaty Żółtaszek – powiedział kurier, próbując sięprzebić przez płacz Tymka trzymanego przez mamę na rękach. Spoconakobieta zrobiła jakiś bazgroł na dokumencie podsuniętym przez mężczyznęi szybko odebrała pakunek. Zamknęła drzwi i przeszła do pokoju.
– Nie płacz, kochanie, ja cię bardzo proszę. Tymuś, prooooszę. Głodnyjesteś?
Przystawiła malucha do piersi, jednak on czerwony na buźce nie ustawał w protestach. Wreszcie chwycił sutek i zaczął ssać z wyraźną ulgą. W domuzapanowała upragniona cisza.
– W mordę jeża – szepnęła świeżo upieczona mama. – Po kim ty masz takicharakter? Żeby tak się pieklić o tymczasowy brak mleka? Chłopie, z takim podejściem to ciebie żadna laska nie zechce – powiedziała czułymgłosem do synka. Jednak zaraz w myślach dodała, że każdą laskę to onajednak zrzuci ze schodów. Nie odda synusia żadnej obcej babie. –Będziesz zawsze z mamusią, nie? – Uśmiechnęła się do Tymka, a onwestchnął, jakby chciał matce powiedzieć, by mówiła, co chce, oby tylkonie zabierała mleka.
Kiedy wreszcie chłopiec zasnął, Agata, najdelikatniej jak umiała,odłożyła go do łóżeczka i zabrała się do rozpakowywania paczki. Niewiedziała, co jest w środku, bo wymiary pakunku nie wskazywały na jejostatnie internetowe zakupy. Nawet Stefka zainteresowała się przesyłką.Obwąchiwała opakowanie z ogromnym zaangażowaniem. Kilka razy prychnęła,jakby zapach wydał się jej zbyt intensywny.
Agata rozerwała taśmę i otworzyła pudełko. W środku znajdowało sięhula-hoop. Nie wiedziała, że można je składać. Szybko więc zmontowałaswoje koło. Spojrzała na nie z podziwem, bo wyglądało bardzo solidnie, a wypustki na okręgu na pewno będą spalać jej tłuszcz z szybkościąbłyskawicy. Ponadto za bardzo się nie zmęczy, bo przy kręceniu kołem nietrzeba biegać ani skakać. Można włączyć film, oglądać i spokojnie kręcićtyłkiem. To Agacie odpowiadało. Nie narobić się, a spalić kalorie!
Rozwiązanie na miarę Żółtaszka, zaśmiała się.
Odsunęła na bok fotel i zrobiła sobie odpowiednią ilość wolnejprzestrzeni. Sprawdziła, czy o nic nie zahaczy. Weszła w środekhula-hoop. Musiała przyznać, że nie było zbyt lekkie. Kiedyś jakodziecko kręciła takim zwykłym cienkim bez wypustek, a to wydało się jejkosmiczne.
Ciekawe, czy sobie poradzę, zastanowiła się, bo utrzymać ten ciężar nawysokości pasa nie będzie łatwo.
– No, byku z plastiku – oznajmiła, dodając sobie animuszu. Machnęłakołem w jedną stronę i łapiąc rytm, zakręciła biodrami. Hula-hoopzrobiło rundkę wokół jej pasa. – Noż, jeżu kolczasty! – wrzasnęła Agatai zatrzymała przyrząd. Potem potarła bolące miejsca. – Cholernie boli –jęknęła, ale nie poddała się. Zakręciła kołem jeszcze raz. Teraz udałosię jej utrzymać koło dłużej na wysokości pasa. Zacisnęła zęby z bólu. –Kurwa! – zaklęła, a potem od razu rzuciła przyrząd na podłogę i zaczęłapodskakiwać w miejscu. Bolało jak jasna cholera! A miało być miło,przyjemnie i odchudzająco. Westchnęła. Podniosła koszulkę i stanęłaprzed lustrem. Miejsce na brzuchu było zaczerwienione.
– No proszę – powiedziała do swojego odbicia. – Tak się pali tłuszcz.Mam już prawie poparzenia – zażartowała, a potem rozmasowała skórę. Możenie powinna kręcić kołem tak szybko po porodzie? Nie miała pojęcia, czyto jej nie zaszkodzi. Znów więc pojawiły się wątpliwości i wahanie.
Odstawiła hula-hoop pod ścianę i spojrzała na nie jak na narzędzietortur. Zaraz jednak we wspomnieniu wrócił ostatni odczyt z wagi. Znówzaklęła.
– Dobra – powiedziała. – Dam ci szansę, jutro znów spróbujemy. Wzięłabalsam z szafki łazienkowej i rozsmarowała go na skórze. Wmasowała w czerwone miejsca. Czuła pod palcami rozstępy. – Jak nie kijem go, topałką – dodała z przekąsem. Nie mogła się jednak poddać. Założyła sięprzecież o złotówkę, że do czterdziestki schudnie!
13
Obudziło ją cmoknięcie w policzek. Nie otwierając oczu, złapała Sławkaza głowę i przytuliła. Chwilę upajała się zapachem jego skóry.Uwielbiała wciskać nos w zagłębienie między szyją a obojczykiem.
– Spóźnię się na służbę – szepnął, całując ją w odsłonięte ramię.
Pola głośno westchnęła i dodała, że chyba nigdy się nim nie nasyci. Toprzecież on wypełnił jej ciało ciepłem. Czasami potrzebowała chłonąć gowszystkimi zmysłami, by uwierzyć, że istniał. A wystarczyło, że zniknąłna chwilę i już stawał się sennym marzeniem. Do tego wczorajsza wizyta u mamy Pawła rozłożyła ją emocjonalnie. Bała się poczucia winy, że jestszczęśliwa. Jakby wypadek sprzed lat zabrał jej nadzieję, wiarę i miłość. Święty Paweł z Tarsu twierdził, że to właśnie te wartości sąnajważniejsze, a jego imiennik w kilka sekund wymienił je na wózek dlaPoli.
Odetchnęła głęboko, nie chciała w ten sposób myśleć. Samo tak cisnęłosię do głowy i nie dawało spokoju.
Czas z tym skończyć, pomyślała.
Potem uśmiechnęła się do siebie, widząc Sławka wychodzącego z łazienki.Był nagi. Wciągał na siebie slipki. Lubiła na niego patrzeć. Miałniewielki tatuaż na plecach. Celtycka plecionka oznaczała połączeniepomiędzy ciałem,