– Z kim? – spytał, bo chciał ukierunkować rosnącą w nim agresję. Tak dawno jej nie czuł. No dobra, raczej udawał, że jej nie czuje. Agresja była jedną z jego pokus. Tak łatwo jest wybuchnąć, a zapanować nad emocjami trudno.
– Nieważne. Zdradziłam cię.
– Gdzie? Jak? Kiedy?
Po raz pierwszy rozmowa się nie kleiła. Kasia, zamiast płakać i odpowiadać na pytania, bezemocjonalnie powtarzała, że go zdradziła. Wkurzył się. Nie dlatego, że wyobraził sobie, jak ukochana kobieta daje się rżnąć innemu frajerowi. Wiedział, że nie zrobiłaby tego. Każda inna, ale nie Kasia. Szanował ją przecież i był wrażliwy. To, że się spotkali, że zamieszkali razem, to było przeznaczenie. Pomyślał więc, że kłamie! Perfidnie kłamie.
– Zdradziłam cię. Musimy się rozstać.
– Zamknij się szmato – warknął i uderzył pięścią w stół.
To o to chodziło! Był dla niej za dobry. To dlatego chciała go zostawić. Kasia nie dała mu wyboru. Musiał zrobić awanturę. Rzucił ją na łóżko. Zwymyślał od najgorszych. Uderzył.
Płakała. Zwymyślał ją, zamknął drzwi na klucz i poszedł się napić z kolegami. Jego ojciec też pił i lał matkę. On chciał żyć inaczej. Może jednak chciał zbyt dużo?
„Jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije” – powtarzając mądrość życiową zasłyszaną od kumpli, wrócił do domu. Przywitały go ciemność i cisza. Kasi nie było ani w sypialni, ani w kuchni. Na patelni leżały niedosmażone kotlety. Coś go tknęło, aby zajrzeć do szafy. Była pusta. Kasia odeszła.
Uderzył pięścią w szafę z taką złością, jakby to ona ponosiła winę za taki obrót sprawy. Chciał poczuć ból. Prawdziwy fizyczny ból. Chciał, aby ból przyćmił to dziwne ssanie, które po odejściu Kasi poczuł w żołądku.
Podejrzany i ofiara byli wcześniej parą…
Z drzemki wybudził go głos podekscytowanego dziennikarza. Telewizor grał non stop. Kolejni dziennikarze i prezenterzy pogody wypełniali swoim głosem opuszczony domek myśliwski. Nie czuł się tu dobrze. Drewniany dom, belki na suficie, skrzypiąca podłoga. Na ścianach wisiały jelenie rogi, a w kątach pajęczyny. Wszystko było zakurzone. Żona kuzyna jeszcze nie przygotowała nieruchomości do sezonu. Ssało go w żołądku dokładnie tak samo, jak tydzień temu, kiedy ze złości, że Kasia odeszła, rozwalił szafę.
– Kasieńko, kochanie. Jesteś dla mnie wszystkim.
Następnego dnia znalazł ją w rodzinnym domu. Miała dopiero osiemnaście lat, to normalne, że po kłótni z nim wróciła do domu.
– Wybaczam ci. Mam nadzieję, że i ty mi przebaczysz.
Nie zwracał uwagi na rodziców Kasi, którzy wychylili swoje krzywe mordy z pomieszczenia znajdującego się przy drzwiach wejściowych. Starzy Kasi nigdy go nie lubili. Był od ich córki starszy o dziesięć lat. Stanowczo za dużo. Według nich. Zrobiliby wszystko, aby rozbić ich związek. Podobno uważali też, że źle mu z oczu patrzy.
– Idź stąd – wycedziła przez zęby Kasia.
Był pewien, że to gra. Że rodzice nagadali jej głupot i zakazali do niego wracać. Gdyby ich nie było, rzuciłaby się mu na szyję. Kochała go przecież. Kochała, ale być może chciała, aby pokazał przy jej starych, jak bardzo mu na niej zależy.
– Kocham cię. – Padł przed nią na kolana i wyznał, nie zważając na głupie uśmiechy rodziców Kasi. – Nic innego się dla mnie nie liczy.
Kasia stała w przedpokoju i nie wiedziała co powiedzieć. Zdążył poznać ją przez te kilkanaście tygodni wspólnego życia. Wystarczyło, aby dodał coś miłego, że pięknie wygląda, że bez niego jest mu źle, a wymięknie i zgodzi się na wszystko. Taki miał plan, ale nie zdążył go zrealizować, bo w wąskim przedpokoju, do którego Kasia go wpuściła, stanął jej stary.
– Nie pierdol – warknął i zasłonił córkę. – Co ty człowieku wiesz o miłości. Zapomnij o Kaśce. Znajdź sobie inną. Kaśka nie zasłużyła na takie życie.
– Jakie? – uniósł głos.
Był gotowy do starcia, do zmierzenia się z ulubioną dyscypliną z przeszłości. Agresją. Powstrzymywała go obecność Kasi. Stała nieruchomo. Widział jej twarz za plecami starego.
Jak ten łysawy gość mógł mówić, że jego córka nie zasługuje na takie życie? Przecież on dawał jej wszystko, czego chciała. Kupował perfumy, ciuchy, nawet podróbkę najmodniejszej torebki przyniósł jej z targu. Po pracy wracał prosto do domu i nie marudził, kiedy zupa była za słona. To ostatnie było najtrudniejsze, bo umiejętności kulinarne Kasi pozostawiały wiele do życzenia. No cóż, może była zbyt młoda, aby gotować ze smakiem.
– Kasiu, Kasieńko, przecież jesteśmy sobie przeznaczeni. – Próbował udawać, że nie widzi mężczyzny przed sobą. – Kasiu, chodź ze mną. Nasz dom jest bez ciebie pusty.
– Ona się ciebie boi. – Ojciec zasłonił córkę swoim ciałem i spojrzał na niego z pogardą.
Stracił Kasię z pola widzenia. To go wkurzyło. Przecież przylazł do tej nory, aby gadać z Kasią. Nie z jej starym. W więzieniu z takimi frajerami nie gadał. Bił tak długo, dopóki nie uznali, że jest silniejszy i należy się mu szacunek.
Poniżył się i ukląkł przed Kasią. Zrobiłby o wiele więcej, aby ją odzyskać. Nie miał jednak możliwości, bo jakiś frajer próbował decydować za córkę.
Po raz pierwszy od trzech miesięcy, od kiedy poznał Kasię, pozwolił sobie na poczucie złości. Pchnął jej starego, a później sprawy potoczyły się jak zwykle. Szarpanina, krzyki i interwencja policji. Na szczęście udało mu się jakoś wywinąć. Kasia miała w tym swoją zasługę. Nie potwierdziła, że to on rozpoczął bijatykę. Jej zachowanie zinterpretował na jedyny możliwy sposób. Odeszła, bo chciała mu coś udowodnić, ale nadal go kochała. Gdyby go nie kochała, pozwoliłaby, aby zwinęły go psy.
Jak powiedziała nam znajoma zamordowanej Katarzyny A., kobieta poddawana była ciągłej przemocy psychicznej i fizycznej…
Ściszył telewizor. Nie miał siły wysłuchiwać tych głupot.
Wyjechał z domu, aby poczuć się lepiej. Miał pozbyć się emocji i uczucia pustki. Domek myśliwski był jednak tak samo pusty jak jego mieszkanie. Potwornie brakowało mu Kasi. Mogłaby nawet marudzić, że poddaje ją przemocy seksualnej. Mogłaby krzyczeć albo godzinami plotkować z koleżanką przez telefon. Po trzech nocach bez Kasi gotowy był na wiele ustępstw. Postanowił o nią zawalczyć. Tym razem nie jak frajer, przy źle nastawionych rodzicach. Musiał spotkać się z nią na neutralnym gruncie.
Zaczął zasypywać ją SMS-ami. Dzwonił. Prosił. Płakał. Przekonywał. Proponował randki.
Zawsze wysłuchiwała go do końca, po czym mówiła to swoje: – Nie! Była twarda. To w niej lubił. Wtedy, przy barze, zauważył, że ma ostry charakterek i będzie dla niego wyzwaniem.
– No dobra. – Kasia zmieniła zdanie dopiero, kiedy udało mu się wymyślić odpowiedni pretekst.
Zdobył i-Phona, którego dawno jej obiecywał. Powiedział, że muszą się spotkać, bo przecież nie będzie wysyłał aparatu pocztą. Zgodziła się na krótkie spotkanie przed kinem.
– Co słychać? – spytał.
Wyglądała przepięknie. Musiała długo siedzieć przed