Style radykalnej woli. Susan Sontag. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Susan Sontag
Издательство: PDW
Серия:
Жанр произведения: Языкознание
Год издания: 0
isbn: 9788365271839
Скачать книгу
69e226-ac64-58e0-852a-47e873d25099.jpg" alt="style-cover.jpg"/>

      Spis tre­ści

      I

       Es­te­ty­ka ci­szy

       Wy­obraź­nia por­no­gra­ficz­na

       My­śleć prze­ciw so­bie. Re­flek­sje o Cio­ra­nie

      II

       Te­atr i film

       Per­so­na Berg­ma­na

       Go­dard

      III

       Co się dzie­je w Ame­ry­ce (1966)

       Po­dróż do Ha­noi

      Jo­se­pho­wi Cha­iki­no­wi

      I

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      This ebook was bought on LitRes

      Es­te­ty­ka ci­szy

      1

      Każ­da epo­ka musi na nowo wy­na­leźć wła­sną „du­cho­wość”. (Du­cho­wość = pla­ny, ter­mi­no­lo­gie i spo­so­by za­cho­wa­nia zo­rien­to­wa­ne na roz­wią­zy­wa­nie trud­nych sprzecz­no­ści struk­tu­ral­nych wa­run­ku­ją­cych sy­tu­ację czło­wie­ka, na re­ali­za­cję ludz­kiej świa­do­mo­ści i na trans­cen­den­cję).

      W epo­ce no­wo­cze­snej jed­ną z naj­bar­dziej ży­wych me­ta­for pro­jek­tu du­cho­wo­ści jest „sztu­ka”. Okre­śle­nie dzia­łań ma­la­rza, mu­zy­ka, po­ety czy tan­ce­rza tym jed­nym ogól­nym ter­mi­nem (do cze­go do­szło sto­sun­ko­wo nie­daw­no) po­skut­ko­wa­ło po­wsta­niem eklek­tycz­nej prze­strze­ni, któ­ra słu­ży przed­sta­wia­niu for­mal­nych, ab­sor­bu­ją­cych świa­do­mość dra­ma­tów. W prze­strze­ni tej po­szcze­gól­ne dzie­ła sztu­ki usta­na­wia­ją bar­dziej lub mniej pre­cy­zyj­ny pa­ra­dyg­mat nor­ma­li­zo­wa­nia lub go­dze­nia sprzecz­no­ści. Wy­ma­ga ona, rzecz ja­sna, cią­głe­go od­świe­ża­nia. Każ­dy sta­wia­ny sztu­ce cel prę­dzej czy póź­niej za­cznie ją ogra­ni­czać, je­śli po­rów­na się go z naj­ogól­niej po­ję­ty­mi ce­la­mi świa­do­mo­ści. Sztu­ka, for­ma mi­sty­fi­ka­cji, sama prze­cho­dzi wie­le kry­zy­sów de­mi­sty­fi­ko­wa­nia, daw­ne cele ar­ty­stycz­ne zno­si się i po­zor­nie za­stę­pu­je no­wy­mi, zo­sta­ją na­kre­ślo­ne nowe mapy świa­do­mo­ści. Lecz źró­dłem ener­gii, któ­ra za­si­la te kry­zy­sy – ener­gii, by tak rzec, współ­dzie­lo­nej – jest ze­spo­le­nie dzia­łań o róż­nym cha­rak­te­rze. W chwi­li po­ja­wie­nia się po­ję­cia „sztu­ka” za­czy­na się w sztu­ce okres no­wo­cze­sny. Od­tąd każ­da z wy­mie­nio­nych i włą­cza­nych w jej ramy dys­cy­plin sta­je się głę­bo­ko problematyczna, zaś wszyst­kie ich pro­ce­du­ry (oraz osta­tecz­nie samo ich pra­wo do ist­nie­nia) prze­sta­ją być nie­pod­wa­żal­ne.

      Z wy­nie­sie­nia sztuk do ran­gi „sztu­ki” na­ro­dził się na­czel­ny mit, zgod­nie z któ­rym dzia­łal­ność ar­ty­stycz­na ma cha­rak­ter ab­so­lut­ny. Jego pierw­sza, bar­dziej bez­re­flek­syj­na wer­sja trak­to­wa­ła sztu­kę jako ekspresję ludz­kiej świa­do­mo­ści po­szu­ku­ją­cej sa­mo­wie­dzy. (Nor­my oce­ny po­wsta­ją­ce w ra­mach tej wer­sji mitu wy­ło­ni­ły się w pro­sty spo­sób z za­ło­że­nia, że nie­któ­re eks­pre­sje są peł­niej­sze, bar­dziej no­bi­li­tu­ją­ce i po­ucza­ją­ce, bo­gat­sze niż inne). Póź­niej­sza wer­sja mitu za­kła­da bar­dziej skom­pli­ko­wa­ną, tra­gicz­ną re­la­cję sztu­ki do świa­do­mo­ści. Za­miast uwa­żać sztu­kę je­dy­nie za for­mę eks­pre­sji, łą­czy się ją z po­trze­bą lub zdol­no­ścią umy­słu do dy­stan­so­wa­nia się od sa­me­go sie­bie. Sztu­ka prze­sta­je być ro­zu­mia­na jako akt eks­pre­sji – a więc sa­mo­po­twier­dza­nia – świa­do­mo­ści. Nie jest już świa­do­mo­ścią jako taką, lecz ra­czej an­ti­do­tum na nią, któ­re z niej sa­mej się wy­ło­ni­ło. (Znacz­nie trud­niej jest wska­zać nor­my oce­ny wy­twa­rza­ne przez tę wer­sję mitu).

      Ten now­szy mit, wy­wo­dzą­cy się z post­p­sy­cho­lo­gicz­nej kon­cep­cji świa­do­mo­ści, wpro­wa­dza do sfe­ry dzia­łań ar­ty­stycz­nych wie­le pa­ra­dok­sów wła­ści­wych po­szu­ki­wa­niom ab­so­lut­ne­go sta­nu ist­nie­nia opi­sy­wa­ne­go przez wie­lu mi­sty­ków re­li­gij­nych. Tak jak dzia­ła­nia mi­sty­ka mu­szą pro­wa­dzić w stro­nę via ne­ga­ti­va – teo­lo­gii bo­skiej nie­obec­no­ści, któ­rej to­wa­rzy­szy pra­gnie­nie po­grą­że­nia się we mgle nie­wie­dzy wy­kra­cza­ją­cej poza wie­dzę bądź w mil­cze­niu wy­kra­cza­ją­cym poza sło­wa – tak sztu­ka musi zmie­rzać ku an­tysz­tu­ce: eli­mi­na­cji „te­ma­tu” („przed­mio­tu”, „ob­ra­zu”), za­stą­pie­niu przy­pad­ko­wo­ści in­ten­cjo­nal­no­ścią i po­szu­ki­wa­niu ci­szy.

      Zgod­nie z wcze­śniej­szym pro­stym poj­mo­wa­niem re­la­cji sztu­ki do świa­do­mo­ści za­kła­da­no ist­nie­nie kon­flik­tu mię­dzy „du­cho­wą” szcze­ro­ścią in­stynk­tów twór­czych a od­wo­dzą­cą od nich „ma­te­rial­no­ścią” zwy­kłe­go ży­cia, któ­re sta­wia nie­zli­czo­ne prze­szko­dy na ścież­ce ku au­ten­tycz­nej wznio­sło­ści. Now­szy spo­sób ro­zu­mie­nia tych związ­ków, we­dług któ­re­go sztu­ka jest stro­ną w dia­lek­tycz­nej trans­ak­cji ze świa­do­mo­ścią, sta­wia przed nami jesz­cze po­waż­niej­szy i bar­dziej fru­stru­ją­cy pro­blem. „Duch” pra­gną­cy wcie­lić się w dzie­ło sztu­ki zde­rza się z jego „ma­te­rial­nym” cha­rak­te­rem. Sztu­ka zo­sta­je zde­ma­sko­wa­na jako dzia­łal­ność bez­ce­lo­wa, a sam fakt, że na­rzę­dzia ar­ty­sty mają kon­kret­ną (oraz – zwłasz­cza w przy­pad­ku ję­zy­ka – hi­sto­rycz­ną) po­stać, jawi się jako pu­łap­ka. Dzia­ła­nia twór­cy, upra­wia­ne w świe­cie peł­nym wtór­nych ob­ser­wa­cji i gma­twa­ni­nie zdra­dziec­kich słów, zo­sta­ją ska­żo­ne za­po­śred­ni­cze­niem. Sztu­ka sta­je się wro­giem ar­ty­sty, po­nie­waż od­ma­wia mu speł­nie­nia – trans­cen­den­cji, któ­rej po­żą­da. Do­cho­dzi więc do tego, że sztu­kę po­strze­ga się jako coś, co na­le­ży oba­lić. W dzie­le po­ja­wia się nowy ele­ment, któ­ry za­czy­na je kon­sty­tu­ować: jest to we­zwa­nie (otwar­te lub za­wo­alo­wa­ne) do jego od­rzu­ce­nia – a w kon­se­kwen­cji do od­rzu­ce­nia sa­mej sztu­ki.

      2

      Zmia­na sce­ny – wi­dać pu­sty po­kój.

      Rim­baud po­je­chał do Abi­sy­nii, by zbić for­tu­nę na han­dlu nie­wol­ni­ka­mi. Wit­t­gen­ste­in, przez pe­wien czas peł­nią­cy obo­wiąz­ki wiej­skie­go na­uczy­cie­la, pod­jął się nie­wy­kwa­li­fi­ko­wa­nej pra­cy sa­lo­we­go w szpi­ta­lu1. Du­champ za­jął się sza­cha­mi. Wszy­scy ci trzej męż­czyź­ni, od­rzu­ca­jąc swo­ją pro­fe­sję, oznaj­mi­li, że uwa­ża­ją wła­sne osią­gnię­cia w dzie­dzi­nie po­ezji, fi­lo­zo­fii lub sztu­ki za bła­he, nie­waż­ne.

      Lecz to, że zde­cy­do­wa­li się na trwa­łe mil­cze­nie, by­naj­mniej nie prze­kre­śla ich do­ko­nań. Wprost prze­ciw­nie, z per­spek­ty­wy cza­su gest ten do­da­je mocy i do­nio­sło­ści temu, co zo­sta­ło prze­rwa­ne – wy­rze­cze­nie się wła­snych dzieł do­dat­ko­wo je le­gi­ty­mi­zu­je i sta­no­wi bez­spor­ny do­wód po­wa­gi. Sztu­ki (lub, u Wit­t­gen­ste­ina, fi­lo­zo­fii upra­wia­nej jako ro­dzaj sztu­ki) nie uzna­je się już bo­wiem