Jeszcze się kiedyś spotkamy. Magdalena Witkiewicz. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Magdalena Witkiewicz
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Любовно-фантастические романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-8075-710-3
Скачать книгу
się na manewrach skończy?Dwa miliony Niemców pod bronią

      Wskutek ostatnich powołań na ćwiczenia wojska niemieckie według oceny zagranicznych rzeczoznawców wojskowych liczą obecnie półtora miliona ludzi pod bronią, a mają się zbliżyć do 2 milionów, gdy na jesieni nastąpią nowe powołania. Niezależnie od powołania w pierwszych dniach sierpnia kilkudziesięciu 26-33-letnich, ostatnio można zanotować następujące zarządzenia wojskowe:

      1) Ruchy wojsk w Prusach Wschodnich, na Pomorzu i w Południowych Niemczech w przygotowaniu do manewrów, które mają się rozpocząć za 10–14 dni.

      2) Przy udziale około tysiąca samolotów w Niemczech Północnych na całym terenie między granicą holenderską a granicą polską odbywały się manewry lotnicze, zakończone we czwartek wieczorem.

      3) Prace przy żniwach przyspieszane gorączkowo nie tylko przy użyciu wielu tysięcy ochotników rekrutujących się spośród studentów wyższych uczelni, Hitlerjugend itp., ale także przy odkomenderowaniu do prac żniwnych wielu urzędników biurowych i robotników fabrycznych.

      4) Przyspieszenie umocnień na granicy zachodniej i wschodniej.

      Rzeczoznawcy zagraniczni są zdania, że w tym roku przygotowania wojskowe osiągną swój punkt kulminacyjny o dwa tygodnie wcześniej niż w ubiegłym roku. Obecnie Niemcy mają stałego wojska 700.000. Do tego dodać należy 400 tysięcy poborowych roczników 1906, 1907, 1910–11 i 1913, których 24 kwietnia powołano na trzymiesięczne przeszkolenie wbrew pierwotnym planom nie zwolniono. Dalej 400.000 powołano 17 lipca. Mają oni przejść skrócone wyszkolenie do końca sierpnia. Wreszcie 9 września ma być powołany trzeci kontyngent liczący również około 400.000 ludzi. Koncentracje na manewry obejmować będą po kilkaset tysięcy ludzi. Terenem manewrów mają być Prusy Wschodnie, Pomorze Zachodnie i Niemcy Południowe przy granicy z Czechami i Morawami. Podczas, gdy na Pomorzu drugi korpus prowadzić będzie manewry oparte na założeniu wojny ruchomej, w Prusach Wschodnich odbędą się ćwiczenia w obronie umocnień z udziałem formacji stale przydzielonych do linii obronnych i pospolitego ruszenia do 55 lat. Manewry w Niemczech Południowych na terenie obszarów sudeckich mają na celu wypróbowanie sprawności jednostek zmotoryzowanych.

* * * 15 sierpnia 1939 r

      – No i co? – Adela wzruszyła ramionami, kończąc czytać artykuł z „Gazety Grudziądzkiej”. – Co ja mam z tym zrobić?

      – Wojna będzie – stwierdził Janek.

      – Będzie. – Joachim pokiwał głową.

      – Bzdury! – Adela cisnęła w chłopaków gazetą. – Tam wciąż są manewry wojskowe. Po co mnie straszysz?

      – No właśnie, po co ją straszycie? – zapytał Franciszek. – Nie martw się, ja się tobą zaopiekuję. I nie będę cię straszył. – Puścił do niej oko.

      – Zobaczycie jeszcze, wspomnicie moje słowa – upierał się Janek.

      – Czarnowidztwo – prychnęła Adela.

      – Ja też się boję – jęknęła Rachela, a Joachim objął ją ramieniem.

      Stali przed kinem Gryf. Umówili się tam, by spędzić kolejne beztroskie popołudnie, a Franciszek i Joachim, zamiast zastanawiać się, jaki film chcą obejrzeć, roztaczali jakieś przerażające wizje rzekomo nadchodzącej wojny.

      – Strasznych filmów dziś nie grają – powiedział Franek. – Możemy iść na „Wrzos”.

      – To romans? – Janek skrzywił się.

      – A co, nie lubisz romansować? Dwa tygodnie temu grali „Cnotliwą Zuzannę”. Na niecnotliwą pewnie byśmy poszli z większą przyjemnością, prawda? – Roześmiał się i klepnął przyjaciela po plecach.

      Franek nic nie odpowiedział. Adela, Rachela i Joachim podeszli do tablicy, na której przypięte były filmowe plakaty. Franciszek skorzystał z okazji, że nikt poza Jankiem nie może go usłyszeć.

      – Stary, odpuść ją sobie – mruknął, patrząc mu w oczy. – Odpuść… Kocham cię jak brata, ale nie każ mi, proszę, wybierać między wami.

      – A może niech ona wybierze? – Jan zacisnął usta.

      – Ona już wybrała.

      – Jak to wybrała?

      – Wybrała – powiedział pewnie Franciszek. – Wczoraj.

      – A co z twoimi studiami? Przecież za chwilę zdajemy maturę.

      – Poczeka na mnie. Obiecała, że poczeka.

      – Ojciec cię zabije. – Janek z niedowierzaniem pokręcił głową.

      – Dlatego na razie nic nikomu nie mówimy. Tobie mówię, żebyś, wiesz…

      – Wiem – westchnął. – Teraz już wiem.

      – Janek… – zaczął Franciszek. – Ty tak na poważnie z tą wojną?

      – No co ja mam ci powiedzieć? – Wzruszył ramionami. – To, co chcesz usłyszeć, czy to, o czym jestem przekonany?

      – Nic nie mów. Ale przyrzeknij mi jedno… Zaopiekujesz się nią, jakby mnie nie było? – Franciszek spoglądał z nadzieją na Janka.

      – Franek, co ty mówisz?

      – Nic, nic… Chodźmy do kina – szybko zmienił temat.

      – Franek! Janek! Chodźcie, pan Stanisław zrobi nam zdjęcie! – Adela stała uśmiechnięta obok potężnego mężczyzny z aparatem.

      – Chodźmy. – Franciszek poklepał przyjaciela po plecach. – Będzie dobrze. Kto, jak nie my?

      Franek objął władczo dziewczynę, Jan stanął trochę z boku. Obok Rachela i Joachim. Pstryk i gotowe. Uwiecznieni na kliszy młodzi ludzie u progu najbardziej tragicznego wydarzenia dwudziestego wieku. W ich oczach tliła się nadzieja na dalsze beztroskie życie. Na miłość, rodzinę, dzieci… przyszłość pełną blasku i szczęścia.

      Adela, Rachela, Franciszek, Jan i Joachim. Przyjaciele od dziecka, pełni marzeń i planów, nieprzyjmujący do wiadomości tego, co wisiało w powietrzu.

      3

* * * 16 sierpnia 2006 r

      Śmierć babci nie była dla nikogo niespodzianką. Sama nas na to przygotowała. Chociaż czy można się przygotować na to, że kogoś już się nie zobaczy? Chyba nie. Zdążyliśmy się jednak wszyscy z nią pożegnać. Babcia złamała kość biodrową i ostatnie tygodnie życia spędziła w łóżku. Opiekowała się nią mama, trochę pomagałam ja. Nie chciała przyjechać do Gdańska, chociaż pewnie znacznie ułatwiłoby to wszystko. Zmarła w swoim domu. Czasem tak sobie myślę, że umarła tylko dlatego, że nie mogła się pogodzić z utratą samodzielności. Zawsze była przebojowa, można powiedzieć: samowystarczalna. Musiała mieć ostatnie zdanie. Zodiakalny skorpion… Zawsze się kłócę ze skorpionami. Z nią też się kłóciłam. Może właśnie dlatego, że ja też jestem z tych, co lubią postawić na swoim?

      Na pogrzeb przyjechała cała rodzina. Babcia została pochowana na starym cmentarzu w Grudziądzu, przy parku miejskim, tuż obok swojego męża i Ralfsa, przyjaciela z czasów wojennych.

      Po raz pierwszy wtedy miałam do czynienia ze śmiercią kogoś tak mi bliskiego. Moje dzieci nie rozumiały, co się dzieje. Tłumaczyłam im, że babcia odeszła, że kiedyś się z nią spotkamy. Starałam się im wytłumaczyć, że taka jest kolej losu. Rodzimy się i umieramy. I że każdy z nas kiedyś umrze.

      – Nawet ty, mamusiu? – zapytał mój syn.

      – Nawet ja.

      Nie spodobała