Właśnie na to uczucie czekał. Blizny przypominały mu, kim był, skąd pochodził i dlaczego musiał kontynuować swoją misję. Ukrop parzył mu pośladki i genitalia, a w gardle rosła gula. Nie pozwoli sobie na te emocje. Zdusi je i uwięzi w piersi. Zsunął ręce i złapał krocze, żeby ochronić je przed gorącą karą.
Rozległo się pukanie do drzwi i Caleb gwałtownie obrócił głowę w stronę wejścia. W środku pojawiła się dziewczyna; zapowiedziała wizytę pukaniem, ale nie czekała na zaproszenie. Ogarnęła go fala szoku. Nie potrafił ukryć tego przed nią i bez zastanowienia odkręcił kurek z zimną wodą. Ta chwila powinna należeć tylko do niego!
Cóż, przynajmniej Kotek nie uciekła. Ale w zasadzie gdzie miałaby uciekać?
Spojrzała na niego… całego. Nawet mimo ogromnej ilości pary wodnej widział, jak mocno się zaczerwieniła. Może i była wstydliwą dziewicą, ale nie uciekła wzrokiem przed jego nagością.
Ich spojrzenia wreszcie się spotkały.
– Chciałam… – Kotek chrząknęła i spróbowała odezwać się raz jeszcze, ale słowa utknęły jej w gardle. Za to już się nie czerwieniła.
– Potrzebujesz czegoś? – warknął Caleb.
Starał się wcześniej opanować emocje, a kiedy mu przerwała, poczuł się w pewnym sensie obnażony, może nawet bezbronny, i nie podobało mu się to. Z drugiej strony, ona również była naga, ponieważ wciąż nie ubrała się po wydarzeniach z zeszłej nocy, a to też zbiło go z tropu. Otaksował ją wzrokiem, centymetr po centymetrze, a wtedy cały rozsądek wyparował. Jego penis poruszył się, skryty rękoma. Caleb powinien skrzywić się pod wpływem rozciągającej się spieczonej skóry, ale nie bolało go tak, jak się spodziewał, bowiem nagle przyjemność i cierpienie zlały się w jedno.
Kotek wyprostowała się, a jej postawa zdradzała pewność siebie.
– Tak, faktycznie potrzebuję czegoś. Całe mnóstwo rzeczy. Od czego mam zacząć?
Patrzył na nią zszokowany. Naprawdę to powiedziała? Jemu? Wiedział, że powinien się wściec, ale zamiast tego odwrócił głowę, żeby ukryć uśmiech. To przekomarzanie brzmiało znajomo i, co dziwne, wywiało z niego wszystkie skonfliktowane emocje, które dopiero co nie dawały mu spokoju. Znał tę część gry – to była jego gra, bez względu na to, jak mocno dziewczyna się w nią zaangażowała.
Przemówił z twarzą odwróconą do ścianki prysznica, próbując nie dać po sobie poznać rozbawienia:
– A czy to nie może poczekać, aż skończę się myć? – A ponieważ nie potrafił się powstrzymać, dodał jeszcze: – Chyba że masz ochotę wejść tutaj i odwdzięczyć się za wczoraj?
Zaryzykował spojrzenie w jej stronę. Zaczerwieniła się, ale głowę nadal trzymała wysoko.
– Właściwie to tak. To znaczy nie, ale… – Westchnęła. – Chciałabym wziąć prysznic, a ponieważ jestem praktycznie kaleka, przydałaby mi się pomoc. Jeśli jednak masz się zachowywać jak dupek… – Kiwnęła głową, jakby chciała dodać: „No dobra, powiedziałam to”.
Caleb nie zdołał zdusić śmiechu. Jego humor znacznie się poprawił, więc postanowił pozwolić Kotkowi na dokazywanie. Tak było znacznie bezpieczniej i prościej. Wiedział, że zareagował zupełnie inaczej niż zwykle, w innej sytuacji, z inną dziewczyną. W tej chwili jednak czuł cholernie wielką ulgę przez to, że towarzyszyło mu coś w rodzaju radości, a nie ten mętlik w głowie, z którym się obudził. Zamierzał mocno się tego uczepić.
Otworzył drzwi do prysznica i posłał dziewczynie najbardziej sprośny uśmiech, na jaki było go stać.
– W takim razie zapraszam. Postaram się nie być dupkiem.
Nie odpowiedziała mu uśmiechem, a zamiast tego wolała pozostać przy rozgniewanej minie. W pewnym sensie w ten sposób buntowała się przeciwko niemu, ale akceptował tę postawę, bo kiedyś nienawiść wobec niego może utrzymać ją przy życiu. Potrzebowała go, a on był zdeterminowany zrobić dla niej wszystko, co w jego mocy. Przynajmniej tyle był jej winien.
Cofnął się o krok, gdy weszła do środka. Trzymała nisko głowę, a policzki nadal miała zaróżowione, ale też fioletowe, zielone, żółte i sine. Ostrożnie się do niego zbliżyła. Nagle przebłyski jej pobitego, krwawiącego ciała i przeszłości Caleba zlały się w jedną wizję, niczym czyjeś potworne wspomnienie. Ogarnęła go fala silnych emocji i cieszył się, że para i szum wody wszystko ukryły.
Caleb zamrugał, walcząc z myślami i głosami przetaczającymi się przez jego umysł. Kiedy dziewczyna wyciągnęła do niego rękę i wsparła się na jego ramieniu, widział tylko ją i myślał tylko o niej.
– Rany, ale tu saunę urządziłeś – stwierdziła, a potem spojrzała na niego, krzywiąc się. – Możesz trochę zmniejszyć temperaturę?
– Nie wiem. A umiesz poprosić? – W głosie Caleba nadal dało się słyszeć rozbawienie, ale wracał też niepokój.
– Ładnie proszę.
W jednej sekundzie zmieniła się z powrotem w dziewczynę z zeszłej nocy: uwodzicielską, drapieżną… całą Livvie.
Caleb powoli wciągnął powietrze i odwrócił się, żeby przykręcić gorącą wodę. Nie zdawał sobie sprawy ze swojego błędu, dopóki nie usłyszał stłumionego okrzyku i nie poczuł ręki Kotka na plecach.
– Nie dotykaj – warknął i znowu stanął twarzą do niej. Jej otwarte szeroko oczy napełniły się panicznym strachem, a dłoń przykryła usta. Caleb zacisnął pięści, a ona odsunęła się od niego. Zabolało go to, że spodziewała się uderzenia pięścią. Zmusił się do rozluźnienia palców, a widok spokoju powoli wracającego na jej twarz bardzo mu to ułatwił.
Kiedy wreszcie stanął przed nią, z rękoma po bokach ciała i otwartymi dłońmi, ze spojrzeniem celowo wyrażającym zupełny spokój – wreszcie odjęła rękę od ust, a z jej oczu zniknęło przerażenie. Zaczęła przyglądać mu się uważnie, poszukując sposobu na bezkonfliktowe zbliżenie się do niego. Powoli wyciągnęła dłoń, a jej palce otarły się o niego, bez słowa prosząc o pozwolenie.
Cofnął powoli ramię, zaledwie kilka centymetrów, wyrażając tym samym odmowę intymności. Patrzył, jak dziewczyna spuszcza wzrok, ale mimo to posuwa się do przodu i przeciąga palcem wskazującym po nadgarstku Caleba.
– No dalej, Caleb – wyszeptała cicho.
Nie podniosła głowy, w ten sposób pozwalając mu na reakcję poza polem jej widzenia.
Dostał gęsiej skórki. Gdyby nie była w tak opłakanym stanie, może by ją odepchnął. Zamiast tego pozwolił jej się zbliżyć. Dotykały go teraz dwa palce; sunęły powoli po jego nadgarstku w dół dłoni. Pozwalał na to. Wciągnął głęboko powietrze i nie protestował, gdy ich dłonie się splotły. Patrzył ponad jej głową.
Poczuł, jak jego ręka się podnosi. Poczuł, jak opuszki palców muskają żebra Livvie. A potem ramię. I w końcu policzek.
Tutaj.
Tutaj mnie zranili.
Ciało Caleba zachwiało się lekko.
– Pocałuj