Myślę, że nasze relacje w gruncie rzeczy pozostały takie same, a różnice nie miały znaczenia.
Liczyło się to, że ja się zmieniłam. Naiwne dziewczę, którym byłam wcześniej, wkroczyło w kobiecość w okrutny sposób. Ukształtował mnie ból, żal, poczucie straty i cierpienie, a dzieła dopełniło pożądanie, gniew i rozpaczliwa chęć pozostania przy życiu.
Zrozumiałam rzeczy, które kiedyś były dla mnie niewyobrażalne. Rozumiałam, dlaczego Caleb potrzebuje zemsty, ponieważ to samo ziarno zostało zasiane we mnie. Zauważałam, jak często wykorzystywał moje ciało przeciwko mnie – ponieważ nie przestawałam pragnąć Caleba. A przede wszystkim nauczyłam się jednej rzeczy, której nauczyć powinien się każdy, kto chce przetrwać na tym świecie: jedyną osobą, na której naprawdę możesz polegać, jesteś ty sam.
Wciąż przeżywałam popis dominacji w wykonaniu Caleba, kiedy wreszcie położył mnie do łóżka. Powinnam się na niego wściekać i ten gniew był bardzo prawdziwy, ale jednocześnie przez to, jak mnie teraz potraktował, zrozumiałam, jak bardzo delikatnie i łagodnie obchodził się ze mną wcześniej. W relacji z Calebem słowem-kluczem była perspektywa. Nie dało się docenić jego łagodności, póki nie poznało się jego okrucieństwa. Ja ją poczułam, ale nawet ja byłam dość rozumna, by wiedzieć, że mogło być znacznie gorzej.
Nie musiał się przede mną tłumaczyć – pokazał to bardzo dobitnie. Z drugiej strony, wiedziałam, że chce, bym zrozumiała, w jak niebezpiecznej sytuacji się znalazłam. Chciał, żebym zastanawiała się nad każdym kolejnym krokiem. Chciał, żebym wybierała bitwy, które mogę wygrać, nawet jeśli to z nim miałabym walczyć. Chciał, żebym przetrwała. Powiedział mi to w samochodzie, ale potem jeszcze pokazał. W przypadku Caleba tak wyglądała uprzejmość. Znowu podał mi leki i odpłynęłam, a w głowie krążyło mi mnóstwo myśli, lecz ani jedna nie podnosiła na duchu. Potem pojawił się Caleb i jego ciepłe, potężne ciało, którego chwytałam się jak tonący brzytwy, próbując nie zasnąć, bez powodzenia.
Obudziłam się z płaczem. Usłyszałam płynącą w łazience wodę i ulga, jaką dała mi świadomość bliskości Caleba, była odrażająca. Zmusiłam się do pozostania na łóżku, szukając pozycji, która nie wywoła bólu w zranionym ramieniu i połamanych żebrach.
Nie czułam się komfortowo, gdy zabrakło jego obejmującego mnie ramienia. Nie mogłam spać, nie czując, że jest blisko. To on mnie taką uczynił. To on sprawił, że się bałam. To on sprawił, że go potrzebowałam. A jeśli myślał, że może mnie nagle porzucić i uspokoić zupełnie te marne resztki sumienia, bardzo się mylił.
Dziwny odgłos odwrócił moją uwagę. Wbrew na nowo rozbudzonym obawom, z ulgą przyjęłam to oderwanie się od myśli. Zastanawiałam się przez chwilę, czy Caleb się zranił, może przewrócił się pod prysznicem czy coś podobnego, ale nie usłyszałam głośnego huku, tylko stłumione łupnięcie. Wytężyłam uszy, czekając na powtórkę, zirytowana własnym pozornie głośnym oddechem.
– Uch! – właśnie takie odgłosy dobiegały z łazienki, coś między jękiem a stęknięciem. – Uch! – Mięśnie mojego brzucha odruchowo się zacisnęły. Powinnam to zignorować, ale nie mogłam. Wbrew wszystkiemu, co mi się przytrafiło, i wszystkiemu, co spotkało mnie z rąk Caleba, wciąż uważałam go za najpiękniejsze stworzenie, jakie kiedykolwiek widziałam.
– Min fadlik! – westchnął głośno, ale nie wiedziałam, co to znaczy. Cokolwiek to było, wydawał się… spragniony. Czego tak pragnął? I dlaczego wydawało mi się to tak intrygujące?
Potrzebowałam jego dotyku. Nie chciałam, tylko właśnie potrzebowałam. Jedynie jego objęcia mogły sprawić, że rozwiałyby się opary koszmaru; tylko jego zapach mógłby stłumić pamięć o smrodzie mężczyzn, którzy mnie pobili. Tylko on. Byłam nieustannie wdzięczna za jego obecność i jednocześnie chciałabym jej uniknąć.
Kolejne dźwięki dochodzące z łazienki sprawiły, że nie mogłam się już dłużej opierać. Nie potrafiłam powstrzymać napływu adrenaliny, która nakłaniała mnie do podjęcia jakichś działań – jakichkolwiek, bylebym mogła przekonać się, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami łazienki. Co jeśli właśnie tam kogoś pieprzy? Myśl ta sprawiła, że zatrzymałam się w pół kroku, a żołądek podjechał mi do gardła, przyprawiając o uczucie podobne do mdłości.
– Nie zrobiłby tego – wyszeptałam sama do siebie w ciemności pokoju. Z nieznanego mi powodu nie potrafiłam pogodzić się z taką ewentualnością. Zrobił to już kiedyś, pamiętasz? Pamiętasz, jak pieprzył się z tamtą kobietą, podczas gdy ty byłaś związana w innym pomieszczeniu? Głos rozbrzmiewający w mojej głowie był taki okrutny. Musiałam się dowiedzieć! Musiałam się przekonać, czy raz jeszcze mógłby zrobić mi coś takiego. Sukinsyn!
Zmusiłam się do postąpienia kilku kroków w kierunku łazienki. Moje ciało drżało, a dłonie pociły się, ale to mnie nie powstrzymało.
– Kurwa… – Przekleństwo zostało wypowiedziane niewiele głośniej niż szept i dobiegało zza zamkniętych drzwi, do których przycisnęłam ucho. – O… tak, maleńka – a potem coś w innym języku i później jeszcze: – …pokaż mi swoją cipkę. – Omal nie upadłam, gdy zmiękły mi kolana. Między nogami poczułam delikatne pulsowanie w rytmie uderzeń serca. Proszę, proszę, nie pieprz nikogo innego.
Słyszałam odgłosy uruchomionego wiatraka, co mogło wyjaśnić, dlaczego Caleb nie martwił się, że go usłyszę. Gdybym się nie obudziła, tak też by się stało. Zbierając się na odwagę, której tak naprawdę mi brakowało, nacisnęłam klamkę, żeby otworzyć drzwi. Zacisnęłam klamkę w pięści mocno i poczułam, jak między palcami spływa mi pot. Prysznic znajdował się po lewej stronie i bałam się, że nie zdołam niczego dojrzeć bez pełnego otwarcia drzwi i ujawnienia swojej obecności. Jednak na ścianie wisiało lustro, w którym mogłam zobaczyć odbicie Caleba. Oby tylko nie stał dokładnie na wprost wejścia lub lustra.
Drzwi się uchyliły odrobinę, zaledwie na tyle, by w szparę wetknąć palec, ale i tak serce podeszło mi do gardła i na kilka sekund straciłam oddech. Czekałam w nadziei, że usłyszę jego wrzask wściekłości albo zaskoczenia. Zamiast tego z łazienki dochodziły odgłosy ciężkiego dyszenia i te same jęki, co wcześniej, a także towarzyszące im mokre staccato. Uklękłam na podłodze, obawiając się, że nogi nie zdołają mnie utrzymać, gdy przyciskam ucho do drzwi i zaglądam do środka. Zobaczyłam kłęby pary, co bardzo mnie zirytowało. Poczekałam chwilę, aż trochę opadnie, ale nadal potrafiłam dostrzec jedynie zarys lustra.
Odważyłam się pchnąć drzwi nieco dalej, a z każdym centymetrem w moich żyłach krążyło coraz więcej adrenaliny. Z łazienki ulotnił się kolejny kłąb pary i osiadł na mojej twarzy i szyi, spływając jak pot między piersi, by w końcu wchłonąć się w materiał koszulki. Powierzchnia lustra była znacznie bardziej przejrzysta i wreszcie mogłam zobaczyć odbicie wnętrza prysznica.
Wydałam stłumiony okrzyk, ale Caleb mnie nie słyszał. Byłam tego pewna. Za bardzo absorbowała go czynność, jaką wykonywał samotnie w strugach wody, zaledwie krok czy dwa od moich ciekawskich oczu. Powinnam czuć wstyd lub wyrzuty sumienia, ale nie było o tym mowy. Mój umysł rejestrował jedynie pulsowanie między nogami i ostre ukłucie pożądania głęboko w trzewiach. Caleb był tak… idealny. Tak cholernie idealny.
Stał