Pracująca dziewczyna. Diana Palmer. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Diana Palmer
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Остросюжетные любовные романы
Год издания: 0
isbn: 978-83-276-1272-4
Скачать книгу
że angielscy królowie cię bardzo zaciekawili. Dlaczego? – spytała nieoczekiwanie Lila, odrywając się od notatek.

      Przez moment chciała wyznać pisarce prawdę, że jej własna rodzina wywodzi się z czasów Plantagenetów, ale zbytnio by się odkryła.

      – Miałam kuzyna, który był Anglikiem – odparła. Przynajmniej nie skłamała.

      – To w nim się zakochałaś? – drążyła temat Lila.

      Merlyn uśmiechnęła się, myśląc o Ryszardzie Lwie Serce i jego legendzie.

      – W zasadzie można tak powiedzieć.

      – Któregoś dnia musisz mi o nim opowiedzieć. – Lila z westchnieniem powróciła do zapisków. – Zdaje się, że dzień, w którym wreszcie zacznę pisać książkę, będzie prawdziwym świętem. Ledwie zdążyłam wymyślić głównych bohaterów. Ogromnie zainteresował mnie Jasper.

      – Stryj Henryka VII, który wspierał go w walce o tron – dodała Merlyn, zadowolona, że może popisać się wiedzą. – Znalazłam o nim wspaniały materiał. W czasie Wojny Dwóch Róż zabrał wdowę po bracie, Margaret Beaumont, do swojego zamku w Pembroke, gdzie powiła syna, przyszłego Henryka VII, ojca Henryka VIII. Jasper stracił majątek w czasie Wojny Dwóch Róż, prowadząc kampanię przeciwko Yorkom i w końcu ocalił Henryka Tudora, ostatniego męskiego potomka z linii Lancasterów. Yorkowie i Lancasterowie byli dwiema stronami konfliktu. Wracając do Jaspera, on i Henryk byli więzieni w Bretanii aż do śmierci Edwarda IV, którego synowie zostali pojmani przez Ryszarda III. Zwolennicy osadzenia Henryka na tronie rośli w siłę, w czym wydatny udział miały polityczne intrygi jego matki, Margaret Beaumont. Stryj Jasper zebrał armię, która ruszyła przeciwko Ryszardowi III. Król zginął na polu bitwy. Henryk poślubił najstarszą córkę Edwarda IV, Elżbietę York. Tym samym zjednoczył oba rody i położył kres wojnie.

      – Celująco odrobiłaś lekcję – orzekła z podziwem Lila.

      – Nie tak starannie jak bym chciała. Jest wiele pytań związanych z Jasperem, na które nie znalazłam odpowiedzi. W każdym razie dożył sędziwego wieku i odzyskał majątek.

      Lila ściągnęła usta i z namysłem zmarszczyła czoło. Postukała ołówkiem w notatnik.

      – Fascynujący mężczyzna. Myślisz że… – Urwała.

      – Mógłby posłużyć za pierwowzór fikcyjnego bohatera? – odgadła Merlyn. – Dlaczego nie? Ten okres jest szalenie ciekawy. Przekonasz się o tym, jak bardziej zagłębimy się w te lata. Mam głowę pełną wiadomości i pomysłów.

      – Czuję to samo w stosunku do swoich bohaterów i czasów, w których ich umieściłam. Po raz pierwszy sięgam do tego okresu angielskiej historii i jestem bardzo zadowolona, że trafiłam na tak dobrze zorientowaną osobę – oświadczyła Lila i dodała: – Powinnaś spróbować sił w pisaniu.

      – Chyba nie mam wystarczających umiejętności… W każdym razie ja również bardzo się cieszę z poznania ciebie i z naszej współpracy – powiedziała z przekonaniem Merlyn. – Bardziej, niż potrafię to wyrazić.

      – Miło mi.

      – Od dawna jestem twoją wielbicielką i… bardzo mi się podobają sceny miłosne w twoich książkach – wyznała nieśmiało.

      – Przyznam ci się, że kiedy je piszę, za każdym razem jestem lekko skrępowana.

      – Z pewnością panna Forrest nie czuje skrępowania, gdy je czyta. – Z różanego ogrodu przy patiu dobiegł je głęboki, sarkastycznie brzmiący głos.

      Merlyn spojrzała na bankiera, nie kryjąc zdziwienia.

      – Daje pan wyraz swoim pobożnym życzeniom, panie Thorpe? – spytała rzeczowym tonem. – Czyżby marzył pan o odegraniu ze mną sceny miłosnej? Cóż, jest pan przystojny, ale przyjechałam tu wyłącznie pracować.

      Oczy mu pociemniały. Był ubrany w zielony pulower, drogą koszulę i jasnobrązowe spodnie, wyglądał elegancko i mimo swojej potężnej budowy wcale nie zwaliście.

      – Czy pani nigdy nie jest poważna?

      – Kiedy patrzę na saldo swojego konta bankowego, zawsze staję się poważna – skłamała.

      – Czy czegoś chciałeś, kochanie? – zwróciła się Lila do syna, przerywając im tę wymianę zdań.

      Cameron nie od razu przeniósł wzrok na matkę.

      – Chciałem cię uprzedzić, że Delle i Charlotte wyruszyły z Atlanty. Zostaną tylko na jedną noc. Delle leci rano do Francji spotkać się w Nicei z bratem. Zostanie tam kilka dni.

      – Wspaniałe miasto. Czyste błękitne niebo, białe plaże – powiedziała Merlyn z rozmarzeniem.

      – Skąd pani wie? – spytał szyderczo Cameron.

      – Nie wierzy pan, że mogłabym tam spędzić wakacje?! – zaatakowała go, żeby zatuszować niezręczność, którą popełniła.

      – Nie wierzę – potwierdził i rzucił jej wymowne spojrzenie, jakby sugerował, że nie przypuszcza, by miała nawet na bilet do Atlanty.

      – W takim razie nie będę pana zanudzała opowieściami o wakacjach spędzanych tam w willi ojca – stwierdziła, wzruszając ramionami.

      – Poprosiłem Tilly – Cameron zwrócił się do matki, ignorując Merlyn – aby dołożyła starań, przygotowując kolację. Będziemy musieli się odpowiednio ubrać. Charlotte i Delle są przyzwyczajone jadać w przyzwoitym otoczeniu – podkreślił, spoglądając wymownie na Merlyn. – Pochodzą z Charlestonu, są dziedziczkami fortuny.

      Merlyn otworzyła usta i wciągnęła powietrze, robiąc teatralną minę pełną podziwu.

      – Będę wdzięczny, panno Forrest – kontynuował – jeśli powstrzyma się pani od demonstrowania swojego wątpliwego poczucia humoru. Panie Radner są dla mnie kimś ważnym.

      – Proszę się nie martwić, panie Thorpe – zapewniła go. – Znam swoje miejsce.

      Nie uśmiechnął się. Czy on w ogóle się uśmiechał? – zastanawiała się Merlyn. Biedny człowiek. Ciekawe, jak się zachowuje w łóżku? Naturalnie, ma więcej doświadczenia od niej, skoro ona jest dziewicą. Rozbawiła ją myśl, że mogłaby go zobaczyć nago.

      – Kiedy mówiłem o odpowiednim ubraniu, miałem na myśli formalny strój – dorzucił z naciskiem.

      – Mam taki słodziutki podkoszulek ze wstawkami z koronki i… – zaczęła Merlyn, ale Lila wpadła jej w słowo.

      – Ależ Cameron! Nie możemy oczekiwać…

      – Tak się składa, że zaplanowałam wieczór. – Teraz Merlyn wpadła w słowo Lili. Uśmiechnęła się do stojącego z ponurą miną bankiera. – Chyba dobrze się składa, ponieważ nie przywiozłam ze sobą kreacji od Billa Blassa. Proszę się więc nie martwić, że narobię panu wstydu przed paniami Radner. Nie wrócę przed świtem.

      – W tym domu panują inne zwyczaje – oświadczył Cameron. – Ma pani wrócić przed północą. Nie życzę sobie, żeby pani łamała obowiązujące tu reguły.

      Spojrzała na niego z oburzeniem.

      – Zostanę poza domem tak długo, jak to będzie mi odpowiadało. Czasy wiktoriańskie dawno się skończyły, nie jestem też pańską niewolnicą. Co do ubrania się do kolacji…

      – Merlyn – przerwała jej Lila – przy moim stole możesz zasiąść nawet nago.

      – Co za intrygująca sugestia – podchwyciła natychmiast Merlyn i roześmiała się, patrząc na coraz bardziej