Klub Poszukiwaczy Przygód tom 1 Zmora doktora Melchiora. Agnieszka Stelmaszyk. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Agnieszka Stelmaszyk
Издательство: OSDW Azymut
Серия:
Жанр произведения: Книги для детей: прочее
Год издания: 0
isbn: 978-83-7983-226-2
Скачать книгу

      1 Strona tytułowa

      2  Rozdział 1

      3  Rozdział 2

      4  Rozdział 3

      5  Rozdział 4

      6  Rozdział 5

      7  Rozdział 6

      8  Rozdział 7

      9  Rozdział 8

      10  Rozdział 9

      11  Rozdział 10

      12  Rozdział 11

      13  Rozdział 12

      14  Rozdział 13

      15  Rozdział 14

      16  Rozdział 15

      17  Rozdział 16

      18  Rozdział 17

      19  Rozdział 18

      20  Rozdział 19

      21  Rozdział 20

      22  Rozdział 21

      23  Rozdział 22

      24  Rozdział 23

      25  Rozdział 24

      26  Rozdział 25

      Tekst: Agnieszka Stelmaszyk

      Ilustracje: Katarzyna Nowowiejska i Anna Oparkowska

      Redaktor prowadzący: Agnieszka Sobich

      Korekta: Magdalena Adamska

      Projekt graficzny i DTP: Bernard Ptaszyński

      Projekt okładki oraz rozpoczęcia rozdziałów: Paweł Zaręba

      © Copyright for text by Agnieszka Stelmaszyk, 2013

      © Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.,

      Warszawa 2014

      All rights reserved

      Wszystkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki możliwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.

      ISBN 978-83-7895-985-4

      Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o.

      00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 96

      tel. 22 576 25 50, fax 22 576 25 51

      [email protected]

      www.zielonasowa.pl

      To jest mój tajny „Zeszyt działań operacyjnych”. Nie mylić z pamiętnikiem, dziennikiem ani niczym podobnym. To jest zeszyt do zadań specjalnych. Nie myślcie też, że jestem jakimś kronikarzem albo coś w tym rodzaju. Nic z tych rzeczy. Po prostu zapisuję tu wszystkie nasze przygody. Fakt, są trochę zwariowane, ale nic na to nie poradzę, że ja i chłopaki ciągle wdajemy się w jakieś awantury.

      Zaraz, pewnie nie wiecie, kim jestem. Dobra, no więc nazywam się Przemek Więcławski. A tak w ogóle to rodzice mogli wymyślić mi inne imię. Chociaż i tak się cieszę, że nie dali mi na przykład Lesław. Gdybym był Lesławem, miałbym przechlapane. Wciąż by na mnie wołali Lesław-Krzesław, jak na naszego wychowawcę. Raz ten chuderlawy Jarek zawołał tak za naszym panem i musiał stać pół lekcji na baczność, nie wolno mu było usiąść na krześle. Dlatego teraz, gdy ktoś przezywa naszego wychowawcę, robi to bardzo cicho, żeby nauczyciel nie usłyszał. Nikt nie chce tyle stać za karę.

      Nasza pani od przyrody mówi, że jesteśmy pokoleniem siedząco-jeżdżącym i wciąż się dziwi, że tak prędko się męczymy, gdy idziemy na przykład do parku na lekcję w terenie. Coś w tym może jest, bo mnie też wtedy często nogi bolą i razem z kumplami szukamy najbliższej ławki, żeby usiąść.

      Aha, zapomniałem jeszcze powiedzieć, jak wyglądam. Chyba jestem dosyć przystojny, ale ponieważ nie chcę być narcystyczny, a moja mama czasem mówi, że jestem, poprosiłem młodszą siostrę, żeby mnie narysowała. Podobno jest utalentowana plastycznie, ale nie wiem, gdzie rodzice widzą ten talent, bo mój portret wyszedł jej tak:

      Wcale nie mam trzech włosów na krzyż i to w niebieskim kolorze, ani takiego kulfoniastego nosa. Jestem posiadaczem bujnej, ciemnobrązowej czupryny. Mój nos jest kształtny i akurat taki jak powinien być. Nie mam też ogromniastych uszu jak słoń, tylko zwyczajne, normalne.

      I pomyśleć, że Zuzia chodzi na kółko plastyczne! Czego oni ich tam uczą? Rysować karykatury? Oczywiście, gdy mama zobaczyła mój portret, od razu zachwyciła się rysunkiem. Pochwaliła Zuzę i jeszcze tę koszmarną amatorszczyznę zawiesiła na lodówce. Teraz cała rodzina, czyli ja, mama, tata, starszy brat, babcia i dziadek, którzy do nas przychodzą, będą go oglądać. Nie wspomnę już o moich kumplach z Klubu Poszukiwaczy Przygód, którzy często wpadają do mnie na naradę, a ponieważ są żarłokami wciąż coś wyjadają z naszej lodówki. Próbowałem ściągnąć ten rysunek, ale mama kategorycznie mi zabroniła.

      – Skoro sam zamówiłeś u Zuzi portret, nie możesz teraz nie doceniać jej pracy. Dziecko trzeba wzmacniać pozytywnie, aby mogło rozwijać swoje talenty – powiedziała z naciskiem mama.

      Wciąż czyta te swoje poradniki typu „Jak dobrze wychować dzieci”, albo „Co zrobić, żeby dzieci cię słuchały”. Na moje oko to okropne głupoty. Bo jeśli nie będę chciał słuchać rodziców, to żadne cudowne metody nie pomogą.

      No ale mama wie lepiej i zażądała, żebym wzmacniał pozytywnie Zuzię, która szczerzyła głupio zęby i robiła tę swoją złośliwą minę. Oczywiście ta cwaniara, obeznana z poradnikowymi mądrościami mamy, wiedziała, jak wzmacniać pozytywnie rodziców, żeby robili dokładnie to, czego ona chce.

      Muszę teraz patrzeć na ten kicz, który rodzice nazywają szumnie dziełem sztuki. Nawet nie mam przecież zielonych oczu, tylko brązowe i wcale nie jestem aż tak chudy, no i nie mam takich witek zamiast rąk. Jestem przeciętnego wzrostu jak na piątoklasistę i przeciętnej postury. Co wcale nie oznacza, że jestem przeciętniakiem. O nie, wręcz przeciwnie. Nikt nie potrafi rozwiązywać wszelkich zagadek i tajemnic jak ja. Dlatego to ja jestem szefem naszego klubu.

      Jesteście pewnie ciekawi, czym się ostatnio zajmujemy?