Louis de Wohl
DRZEWO ŻYCIA
Sandomierz 2013
Tytuł oryginału:
The Living Wood
Tłumaczyła:
Ewa Chmielewska-Tomczak
Projekt i grafika na okładce:
Dark Crayon & Grzegorz Krysiński
Opracowanie komputerowe:
Damian Karaś
Korekta:
Magdalena Broniarek
Copyright © 1956 by Louis de Wohl. All rights reserved
Copyright © 2013 for Polish edition by Wydawnictwo Diecezjalne i Drukarnia w Sandomierzu
ISBN 978-83-257-0649-4
Sandomierz 2013
Od autora
Daty w książce są poprawne historycznie. Tylko czas akcji Księgi Pierwszej, będącej czymś w rodzaju prologu do pozostałych, jest niepewny. Nie wiemy dokładnie, w którym roku Konstancjusz i Helena się poznali, zakochali w sobie i pobrali. Powiązałem to z upadkiem Palmyry, który nastąpił w roku 272.
274 – jest poprawną datą historyczną narodzin Konstantyna.
289 – uznania rządów Karauzjusza przez Rzym.
294 – zamachu na Karauzjusza.
296 – wyzwolenia Brytanii.
303 – słynnego edyktu Dioklecjana i Maksymiana przeciw chrześcijanom.
306 – śmierci Konstancjusza (25 lipca).
312 – wyprawy Konstantyna przeciw Maksencjuszowi i bitwy przy Moście Mulwijskim (28 października).
326 – śmierci Kryspusa i odnalezienia prawdziwego Krzyża (3 maja).
To jest powieść i nie twierdzę, że opowiadam historię potwierdzoną we wszystkich szczegółach. Tam, gdzie historycy nie są zgodni – na przykład w kwestii miejsca narodzin świętej Heleny i jej pochodzenia – wybrałem wersję, która najbardziej mi się podobała. Jednak większość wydarzeń w książce opiera się na faktach historycznych, podobnie jak autentyczna jest większość bohaterów – nawet setnik Marek Fawoniusz Facilis, którego brązowa statua wciąż stoi w Brytanii.
Poniższa lista zawiera nazwy najczęściej wymienianych miast rzymskich, które najtrudniej rozpoznać w ich łacińskim brzmieniu, wraz z ich angielskimi odpowiednikami: Camulodunum – Colchester, Eburacum – York, Aquae Sulis – Bath, Verulamium – koło St. Albans, Gesoriacum – Boulogne.
Rozdział pierwszy
Nad kanałem leżała mgła.
Samotny mężczyzna, przedzierający się po omacku przez klify, klął pod nosem, kiedy jego stopy ślizgały się na mokrej trawie, rzadkiej jak kępki włosów na łysej głowie olbrzyma.
Deszcz mżył monotonnie i niespiesznie w szarym powietrzu. Nie było w nim niczego orzeźwiającego, dzikiego czy agresywnego, był wilgotny i mdły, jakby starczy.
Beznadziejny kraj, pomyślał mężczyzna, ścierając krople z twarzy. Prawdziwy Hades. Cóż za niedorzeczny pomysł, by badać linie jego wybrzeża.
Rufus go ostrzegał, a Rufus znał ten kraj, bo stacjonował w Brytanii przez ostatnie siedem lat, biedaczysko. Ale on nie słuchał i jeszcze na niego warknął:
– Dobrze, jeśli boisz się przemoczyć nogi, zostań w obozie i graj w kości. Nie potrzebuję ordynansa. Pójdę sam!
A Rufus przybrał cierpiętniczy i uległy wyraz twarzy i zasalutował, a on poszedł sam, jak głupiec.
Przeklęta trawa. Przeklęty deszcz. Przeklęty cały ten nędzny kraj! Jaki sens miała inspekcja tego skrawka wybrzeża? Nikt o zdrowych zmysłach nie próbowałby inwazji od tej strony, nawet Germanie.
Służba w jakimkolwiek okręgu nad Renem była czystą rozrywką w porównaniu z tą krainą deszczu i mgły – nie mówiąc o Belgii czy Galii.
Zupełnie inaczej to sobie wyobrażał, kiedy wieść o przyznaniu mu dowództwa we wschodniej Brytanii nadeszła w samym środku przyjemnego pobytu z Czternastym Legionem w głównej kwaterze cesarza w Mediolanie. A ściśle mówiąc, w byłej głównej kwaterze cesarza. Generałowie nie przemęczali się, odkąd cesarz wyruszył na wschód – do Egiptu, na wyprawę przeciw tej małej syryjskiej królowej, Zenobii.
Młodsi oficerowie nie mieli żadnych wątpliwości co do celu wyprawy Aureliana. Niech stare wojenne wygi ze sztabu szepczą o znaczeniu Palmyry jako skrzyżowania głównych szlaków karawan na Wschód i na Południe.
Szlaki karawan! Jak gdyby cesarz widział sens w prowadzeniu wojny o kilka dróg! Ale Zenobia była uważana za jedną z najpiękniejszych kobiet na świecie, a stary Aurelian zawsze wiedział, co dobre.
Czternasty Legion miał więc wino, kobiety i sporadyczną musztrę, ale żadnych perspektyw dla człowieka z ambicjami.
Nie było źle być trybunem w wieku dwudziestu siedmiu lat, ale lepiej legatem, a nie można nim zostać w tym wieku, jeśli nie dostanie się szansy. A Brytania była mimo wszystko przyczółkiem Imperium, nie tylko miejscem, z którego pochodzą ostrygi.
Na Plutona, on naprawdę skorzystał z protekcji, by zostać przeniesionym tutaj.
Już na samym początku przeżył bolesne rozczarowanie. Banda trzeciorzędnych łachudrów nazywających siebie Dwudziestym Legionem! Generał, który przyznał po trzecim pucharze wina, że jest tutaj, bo nigdzie indziej go nie chcieli – Aulus Karoniusz, łysy, brzuchaty i leniwy jak syryjska dziwka.
– Reumatyzm, mój drogi chłopcze, reumatyzm! Nie martw się, też się go nabawisz w tym piekielnym klimacie.
Medycy wysyłali go co roku na zachód do Aquae Sulis, by zażywał tam leczniczych kąpieli.
W międzyczasie próbowano zrobić żołnierzy z motłochu noszącego dumne miano Dwudziestego Legionu.
Cieniu cezara, gdybyś mógł ich widzieć! Prawie żadnych Rzymian. Galijscy narwańcy, belgijscy nicponie, kilkuset ujarzmionych Germanów i garstka Hiszpanów i Greków – męty z jednostek rekrutacyjnych, o imionach, na których można było połamać język.
Co za życie! Gdzie się podziała ta przeklęta droga? Na Styks, nic nie widać na trzy metry! Na zimny nos Cerbera, zgubiłem się – świetnie jak na oficera, który przeprowadza inspekcję miejsca potencjalnego najazdu. Niech szlag trafi Rufusa, przebrzydłego bękarta jednookiego poganiacza mułów...
Skały, mgła i deszcz.
Przystanął na chwilę i uświadomił sobie, że jest cały przemoczony – płaszcz, zbroja, tunika i wszystko.
Mógł chociaż zostawić tę przeklętą zbroję, ale tego nie zrobił. Chciał dać przykład dyscypliny. Rufus będzie szczerzył zęby, kiedy wróci do domu. To znaczy, jeśli wróci do domu. Teraz nie było to takie pewne. Teren coraz bardziej przypominał jeden z większych i bardziej