Tego dnia spostrzegłem, że coś mu dolega; patrzył w ziemię i gorączkowo uderzał się po nogach szpicrutą1. Nie uważałem za stosowne pytać go o powód widocznego zakłopotania, ale on sam zaczął.
– Wiesz – odezwał się – miałem dziś głupi wypadek.
Zdziwiłem się; było rzeczą prawie niepodobną, ażeby „głupi wypadek” mógł się zdarzyć tak panującemu nad sobą człowiekowi.
– Mieliśmy – mówił dalej – z rana we wsi pożar. Spaliła się chałupa…
– A tyś może skoczył w ogień?… – przerwałem mu trochę drwiącym tonem.
Wzruszył ramionami i zdawało mi się, że się lekko zarumienił; zresztą może mu padł na twarz blask zachodzącego słońca.
– Zapaliły się – ciągnął po przerwie – konopie na strychu u chłopa, a w kilka minut później strzecha.
Czytałem w tej chwili jakiś zajmujący rozdział Say'a2, ale na widok kłębów czarnego dymu i płomyków wydobywających się ze szczelin przy kominie, opanowała mnie filisterska3 ciekawość i powlokłem się na miejsce. Ludzie byli przy robocie, więc zastałem zaledwie kilka osób: dwie baby lamentujące nad nieszczęściem, organiścinę, która obrazem św. Floriana zażegnywała pożar, i chłopa, który medytował, trzymając w obu rękach pustą konewkę. Od nich usłyszałem, że chałupa zamknięta, bo gospodarz z kobietą wyszli w pole.
„Oto nasz system budowania!… – pomyślałem. – Dom płonie, jakby go prochem nabito…”.
Istotnie, w ciągu paru minut cały dach stał w płomieniu: dym gryzł w oczy, a ogień tak mocno przypiekał, że z obawy o żakietę4
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.