Zaraza. Monika Sznajderman. Читать онлайн. Newlib. NEWLIB.NET

Автор: Monika Sznajderman
Издательство: PDW
Серия: Poza serią
Жанр произведения: Культурология
Год издания: 0
isbn: 9788381910408
Скачать книгу
-8811-f19cbea17ced.jpg" alt="Zaraza"/>

      Monika Sznajderman

      Zaraza

      Mitologia dżumy, cholery i AIDS

      Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

      Projekt okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka

      Copyright © by Monika Sznajderman, 2020

      Adiustacja Ewa Ostafin

      Skład d2d.pl

      Skład wersji elektronicznej d2d.pl

      ISBN 978-83-8191-040-8

      Spis treści

       Strona tytułowa

       Strona redakcyjna

       Wstęp

       Rozdział I. Ciągnie Homen ponury

       Rozdział II. Zwiastuny

       Rozdział III. Dopóki zaraza trwa

       Rozdział IV. Ucieczka

       Rozdział V. Filmowy język plagi

       Rozdział VI. AIDS – kształt mitu

       Zakończenie

       Przypisy

      Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

      This ebook was bought on LitRes

      Droga Czytelniczko, drogi Czytelniku,

      oddaję w Wasze ręce książkę wydaną po raz pierwszy w 1994 roku. Oddaję ją w takiej wersji, w jakiej ukazała się wówczas, ponieważ jej tematem nie jest aktualny stan wiedzy medycznej na temat chorób epidemicznych, lecz kulturowy, sakralny wymiar zarazy, który w swojej istocie jest od wieków niezmienny. Nie uaktualniam także opowieści o AIDS z rozdziału ostatniego. Rozdział ten, poświęcony mitowi AIDS, był pisany na gorąco, w czasie gdy choroba dopiero zaczynała się rozprzestrzeniać. Miałam niesłychany przywilej obserwowania, w jaki sposób w kulturze ożywają dawne treści, jak idealnie ta nowa, przerażająca wówczas choroba wpisała się w kulturowy kod plagi.

      W zakończeniu mojej książki napisałam: „Na AIDS kończy się, przynajmniej na razie, historia mitu plagi”. W XXI wieku wiemy już dobrze, że ciąg dalszy właśnie następuje, a historia mitu plagi toczy się dalej. Za nami epidemie SARS, MERS, świńskiej i ptasiej grypy, gorączki krwotocznej ebola, choroby wywoływanej przez wirus Zika, teraz zaś, gdy piszę te słowa, szerzy się koronawirus SARS-CoV-2, a cały świat zamarł, sparaliżowany lękiem przed nieznanym. Zamarł w sensie materialnym – zamknięto granice i zamknięto nas w domach, przestało działać wiele zakładów pracy, ucichły kawiarnie, teatry i kina, ustały podróże – ale w świecie ducha bardzo dużo się dzieje. Obserwujemy bowiem, jak dzięki epidemii powstaje olbrzymia ilość treści kulturowych, zarówno w świecie wirtualnym, jak i realnym. Tysiące dowcipów i internetowych memów, które zawładnęły naszą przestrzenią publiczną, to nic innego jak znany z przeszłości śmiech w obliczu zarazy, a więc życie przeciwstawione śmierci. W czasach epidemii, która jest doświadczeniem spoza porządku naszego świata, wszystko jest karnawałowo przesadzone. W mediach społecznościowych ludzie dzielą się długimi listami książek do przeczytania, filmów i spektakli do obejrzenia, koncertów do wysłuchania i potraw do ugotowania. Do tego jeszcze, ku rozpaczy rodziców, dochodzą lekcje zadawane dzieciom w ilościach dalece przekraczających normalną edukację szkolną. Ten potlacz, ta nadmiarowość, która wielu z nas, zajętych karkołomną organizacją codziennego życia w niecodziennym czasie, tak irytuje i wpędza we frustrację, bo kreuje rzeczywistość niemożliwą do ogarnięcia, to przecież także przykład gorączkowego mnożenia treści znamionującego życie na przekór śmiertelnemu lękowi. Z tego samego porządku co znane z czasów dawnych plag orgie, pijaństwa i uczty. Zaraza to karnawał, zaraza to bal, fiesta, czas rozwiązłości. Ale to także czas postów, modlitw, kwarantannowego zamknięcia. W średniowieczu, gdy uderzała zaraza, po miastach chodziły pokutne procesje biczowników; dzisiaj także słychać wezwania do pokuty, a Kościół nakazuje modlitwy i bicie w dzwony. Kiedyś w miastach ryglowano bramy, budowano okopy i wały, wsie zaś oborywano, organizowano procesje z krzyżami wokół pól, zakreślano linie magiczne, przy drogach stawiano krzyże. Czasem też obnoszono dookoła osady zapaloną gromnicę i w każdym z czterech rogów wsi zakopywano trochę wosku. Dzisiaj robimy w gruncie rzeczy to samo. Zamykając wszystko, co się da – państwa, miasta, domy, mieszkania, szkoły, bary, teatry, kina, lasy, plaże i szczyty gór– staramy się wytyczyć chorobie granice. Wierzymy, że – jak napisano w siedemnastowiecznych zarządzeniach antyepidemicznych – „w tak wykrojonym polu zgnilizna winna ustalić się i wyczerpać swą moc”[1]. Ma to oczywiście uzasadnienie medyczne, ale przede wszystkim – wymiar kulturowy. W tych prastarych rytach wykluczenia i oczyszczenia szukać trzeba głębszych pokładów, raczej rytualnych i religijnych niż zdroworozsądkowych, czysto medycznych.

      Do tych starych zachowań należy też obwinianie o rozprzestrzenianie się zarazy „innych”, „obcych”. Już w starożytności i średniowieczu oskarżano o to cudzoziemców, innowierców, kuglarzy, komediantów, tancerzy, błaznów, szaleńców, trędowatych, no i oczywiście – Żydów. Antyżydowskie pogromy – wywoływane pod pretekstem starego oskarżenia o zatruwanie studni – wybuchały w czasie czarnej śmierci we Francji, w Niemczech, we Włoszech, w Hiszpanii, Austrii i innych krajach. Dziś także mamy swoje kozły ofiarne. W początkach epidemii na Lubelszczyźnie dzieci rzucały kamieniami w mieszkające tam kobiety z Wietnamu, wołając: „Chinka, Chinka”, a znajomi uwięzieni za granicą donosili, że czują się niepewnie, bo należą do kategorii „innych”. Krzyczy się za nimi „Hello corona!”, a przestrzeń wokół nich pustoszeje. I jeszcze lekarze – w kulturze zawsze postrzegani jako postaci ambiwalentne, mające bezpośredni kontakt z chorobą, a więc z mocą, czarownicy. Są podziwiani, ale i nienawidzeni. Ratują życie, ale są też śmiertelnie niebezpieczni. W czasie zaraz utożsamiano ich często z nosicielami choroby i atakowano. Zachowało się sporo informacji o procesach, które wytaczano im w czasie plag, i o samosądach. A co się dzieje teraz? Wystarczy pogłoska, że jakiś lekarz jest zarażony koronawirusem, a już linczuje się go w przestrzeni wirtualnej, oskarżając o zarażanie innych. Na całym ogarniętym pandemią świecie lekarze i pielęgniarki dostają anonimowe listy z groźbami i rozkazami, by trzymali się z dala, bo roznoszą chorobę, by wynieśli się z budynku, w którym mieszkają, by parkowali auta na innym parkingu i tak dalej, a karetki wiozące zarażonych koronawirusem obrzucane są kamieniami.

      Tak, wyraźnie widać, że epidemia COVID-19 uruchamia te same stare scenariusze. Zaraza na przykład zawsze była postrzegana jako kara. Wydaje się nam, że